Czesio - kot

Czesiek w tęsknocie.

Podobno my, koty nie tęsknimy i mamy wszystko – za przeproszeniem w dupie. Nie wiem jak inne koty ale ja, Czesław Wspaniały tak nie mam. No i znowu muszę się Wam pożalić. Co za koci los – tylko biadolę i biadolę – jeszcze ktoś pomyśli, że ja jakiś marudny jestem. Koścista coś tam pomrukuje, że ja jestem czasami strasznie marudny i truję jej kościste dupsko. Czy to marudność, że parę razy jej miauknę? Siedzi przed tym ustrojstwem i nie zwraca na mnie uwagi – to miauknę sobie raz i dwa, a nawet i trzy. No ale nie o tym chciałem. Wiecie, że Koścista miała czelność pojechać sobie na cały tydzień i mnie zostawić? Już mi coś nie pasowało, kiedy zobaczyłem ten duży plecak, a kiedy wyciągnęła walizkę to już byłem pewien na 100 %.

Myśli, że jestem taki głupi i nie wiem co się święci. Wyciąga te swoje fatałaszki i jeszcze się mnie głupio pyta czy ładnie w tym wygląda. Niech tylko położy coś na łóżku to ja jej to zaraz zakłaczam i jeszcze dupskiem przyklepię – Koścista ze Sklerotykiem twierdzą, że mi z zadka brzydko pachnie. No to jak tak, to ja Kościstej tym smrodkiem ozdabiam każdy ciuszek.

W dniu wyjazdu robię się bardzo zły, bo jak to tak ona może sobie pojechać i zostawić mnie ze Sklerotykiem? Za karę nie ma mowy o jakiś pożegnaniach i ściskaniach! Za to potem robi mi się strasznie smutno. Fakt, że mam więcej miejsca na łóżku i mogę się w końcu porządnie wyciągnąć wszerz i nikt nie stęka, że go spycham na środek.

Nikt też nie marudzi, że mu zająłem krzesło – w końcu to moje krzesło, a nie Kościstej.

No taaa ale muszę przyznać, że jest mi smutno. Sklerotyk mnie tyle nie mizia co Koścista i często zapomina, że trzeba mi dać miętuska. Ząbków mi też nie myje 🙁

Wiecie ile się muszę nagimnastykować żeby Sklerotyk mnie pomiział? Muszę się wyginać wte i we wte, żeby mnie w końcu pogłaskał – nawet mu swoje najdroższe klejnoty muszę pokazać!

Jak Sklerotyk nie zajarzy to posuwam się do środków ostatecznych. Wchodzę na biurko i kładę się gamoniowi na rękach. Wiecie, bo on korzysta jak nie ma Kościstej i siedzi przyklejony do tego szumiącego ustrojstwa. Nie powiem, czasami nawet mnie to zainteresuje i popatrzę sobie jak coś tam miga – nawet łapą pacnę. Niestety Sklerotyk kiedyś zaczął stękać, że mu poniszczę ustrojstwo to już siedzę cicho i wolę się położyć Sklerotykowi pod samym nosem. Zdarza mu się wtedy zaskoczyć o co tak naprawdę chodzi.

No i tak czekam i czekam na Kościstą. A kiedy się doczekam to ja jej wtedy pokazuję gdzie szczury rosną.

Owszem – pozwalam jej się poczęstować nowym dropsikiem (ona mi zawsze coś dobrego przywozi) i trochę pomiziać. Na prawdziwe czułości Koścista musi poczekać. Nie ma tak dobrze i pokazuję jej kogo teraz kocham bardziej. Sklerotyk oczywiście stęka, że mógłbym już iść spać koło Kościstej ale nie! Niech Kościstej jest przykro i zlewam ją od góry do dołu.

Po dwóch dniach stwierdzam, że Koścista już odpokutowała i przenoszę się na jej stronę, a Sklerotyk znowu stęka, że już go nie kocham. No nie dogodzisz temu człowiekowi. Raz marudzi, że jestem upierdliwy, a zaraz potem, że już mam go gdzieś. Jakby mi dawał więcej dropsików to bym go ewentualnie obdarzał większą uwagą. A Koścista to Koścista – daje mi przysmaki, myje mi ząbki i grzeje jak termoforek kiedy śpi – a już nie wspominając, że tak jak ja uwielbia spać. Tylko dlaczego tak często mnie zostawia z tym niekumatym Sklerotykiem?