Czesio - kot

Jak to Wyjcowy Zasraniec z nami zamieszkał – opowieść Czesława.

To ja Czesław Wspaniały pierwszy wiedziałem o tym, że coś się zalęgło w brzuchu Kościstej. Tak wiem, już o tym wspominałem ale nie zawadzi przypomnieć co nie? No ale o tym, że wiedziałem, że to coś wylezie szybciej z brzucha Kościstej to już chyba nie wspominałem?

Któregoś wieczoru jak zwykle położyliśmy się z Kościstą spać. To coś w brzuchu Kościstej strasznie się kotłowało. Koścista nawet stwierdziła, że pewnie znowu się czymś zatruła, ale ja wiedziałem że to coś innego. To Wyjcowa chciała już wyleźć na świat i zająć moje miejsce! Następnego dnia próbowałem to Kościstej uświadomić. Pchałem się do niej na kolana, chodziłem z nią do toalety ale ta ciemnota nic nie zaszczurzyła. A niby tyle fakultetów ma i niby, że taka mądra. A potem to już była jazda. Drugiego dnia Koścista zaczęła nad ranem stękałać jak szczurza babcia. Nawet się w pewnym momencie przestraszyłem bo Sklerotyk nagle wyszedł i wrócił z walizką. Pomyślałem sobie, że znowu gdzieś sobie jadą i oddadzą mnie do jakieś niańki. Schowałem się szybko pod łóżko i tylko słyszałem, że Koścista mi nieźle zaopatrzyła michy. A potem nastała cisza…
Wieczorem nagle pojawił się Sklerotyk. Na jego widok bardzo się ucieszyłem. Fajnie było bo wyjątkowo był dla mnie miły i poleżał ze mną na sofie, a nawet dał mi kilka gudisów. Pomyślałem sobie, że Koścista znowu pojechała sobie do Dziadunia Bigosława i Wujcia Brzuchatego. Coś mi jednak nie pasowało, bo Sklerotyk nagle się ubrał i poszedł. Przez kilka dni tak przychodził do domu i wychodził. W końcu pojawiła się Koścista. Ucieszyłem się strasznie na jej widok ale oczywiście nie okazałem jej tego. Trochę coś mi śmierdziało bo oprócz godisa na przeprosiny dostałem też nowego trolla do zabawy. Nigdy wcześniej tak nie było więc stwierdziłem, że coś tu nie gra. No i nie grało bo za chwilę do domu wszedł Sklerotyk. Mało zawału nie dostałem kiedy go zobaczyłem. Sklerotyk miał coś w ręku co na pierwszy rzut oka wyglądało jak transporterek. Do tego coś tam się ruszało! Pomyślałem sobie, że szczurza twarz przynieśli mi tu drugiego kota, albo nie daj myszo jakiegoś obślinionego kundla. Na szczęście to nie był ani nowy kot ani jakiś kundel. To była Wyjcowa. Możecie nie uwierzyć ale odetchnąłem z ulgą. 
Niestety już następnego dnia zorientowałem się, że coś się zmieniło. Koścista przestała ucinać sobie poobiednie drzemki w trakcie których mogłem się do niej przytulić. Nie było też porannego miziania. Nie było już spania w trójkę. Szczurza twarz, nic już nie było jak dawniej! To małe wyjące zawładnęło całą uwagą Kościstej i Sklerotyka. Próbowałem się raz przytulić, ale to małe za przeproszeniem szczurze gówno kopnęło mnie w pyszczek. No co za bezczelność! Takie małe coś co jest trzy razy mniejsze ode mnie kopnęło mnie? Mnie, Czesława Wspaniałego? Ja tu mieszkam od czterech lat a ta ledwo przylazła i już się szarogęsi.

Stwierdziłem, że tak się nie będziemy bawić i postanowiłem, że najlepszym wyjściem jest udawanie, że jest tak jak było i żadnej Wyjcowej nie ma w domu.

No i tak udaję. W ramach udawania zacieram jej zapach czyli kładę się wszędzie gdzie ta mała menda leży. Czasami uda mi się wcisnąć między Wyjcową a Kościstą. Fajnie też było jak Wyjcowa spała w salonie, ale od kiedy śpi w sypialni Koścista kazała mi spać w salonie że niby pcham się do łóżeczka i jeszcze przygniotę Wyjcową. A kto by chciał się kłaść koło takiego śmierdziela? Wiecie jaką ona kupę robi? Moja to pikuś! A jak to wyje! Pierwszy raz jak zawyła to nie wiedziałem co się dzieje i uciekłem do sypialni pod łóżko. Takie to małe szczurze gówno, a wyje jak jakaś wciekła kocica.

A jeszcze do tego straszą mnie, że jak Wyjcowa zacznie raczkować to dopiero zobaczę szczurzy rok. Koścista mi obiecała, że będzie gonić Wyjcową i nie pozwoli jej na wyrywanie mi kłaków. Jak nie będzie gonić to się wyprowadzam!

2 komentarze