Ostatnie dni w SFI czyli każdy gamoń to może.
Juuuupi skończyłam SFI i zaczynam SASGrund 🙂
Tak jak wspomniałam we wcześniejszym poście czytaj tutaj , co miesiąc mieliśmy próbny test po którym zapadała decyzja czy możemy już pisać egzamin końcowy. Niestety coś mi się we łbie poprzestawiało i tak jak dotąd miałam problem z zadaniami słuchowymi tak teraz przestałam je mieć, a zaczęłam mieć z czytaniem ze zrozumieniem tekstu. W mojej szkole są też takie zasady, że trzeba zaliczyć po razie czytanie i słuchanie i aż trzy razy wypracowanie, czyli teoretycznie trzeba podejść trzy razy do testu. Na szczęście mój nauczyciel kazał nam co poniedziałek pisać wypracowanie, które potem brał pod uwagę do ogólnego zaliczenia.
Dlaczego mi to tyle czasu zajęło, a innym zajmuje to mniej? Ponieważ są różne szkoły i różne tryby nauki. Szkoły różnią się między sobą poziomem nauczania. Są takie, które szybko pozbywają się swoich uczniów i w ten sposób SFI kończą osoby, które słabo mówią, a jeszcze słabiej znają gramatykę języka szwedzkiego (dlatego powtarzam, że tylko frajer i leń śmierdzący nie kończy SFI). ABF do którego ja chodziłam dba o swoją renomę i nie wypuszcza osób, które nie potrafią się komunikować w języku szwedzkim. Jeżeli chodzi o tryby, to chodząc na tryb wieczorny, gdzie są lekcje tylko dwa razy w tygodniu i na tryb popołudniowy gdzie miałam lekcje cztery razy w tygodniu i znając ludzi, którzy chodzą na tryb poranny, na którym zajęcia są pięć razy w tygodniu mogę powiedzieć, że tryb popołudniowy ma o niebo wyższy poziom nauczania niż poziom wieczorny, a już nie wspomnę o tym porannym.
Generalnie zajęcia w grupie D były najciekawszymi zajęciami jakie miałam w SFI. Raz w miesiącu było wyjście do muzeum, galerii czy teatru. Z tych wyjść mam teraz całe mnóstwo pamiątkowych zdjęć, a jedno nawet wisi teraz w klasie 🙂 Niestety kilka wyjść przeszło mi koło nosa i to przez moje roztrzepanie, ale o tym w innym poście.
W grupie D mieliśmy również lekcję o systemie szwedzkiego szkolnictwa, dzięki której wiem, że SFI to odpowiednik nauki w …….przedszkolu 😉 W SFI poznałam całe mnóstwo ciekawych ludzi z całego świata. Niektórzy po bliższym poznaniu okazali się trochę dziwni (o tym też jeszcze kiedyś napiszę) a z innymi myślę, że będę dalej utrzymywać kontakt tym bardziej, że dalej razem kontynuujemy naukę w nowej szkole.
W kwietniu pisząc provtest podświadomie czułam, że to już mój ostatni taki test i faktycznie udało się i mogłam zacząć się denerwować końcowym egzaminem.
Taa stresowałam się ponieważ znowu w ramach egzaminu miała być rozmowa. Tak po prawdzie to nie miałam czasu na stres egzaminami ponieważ przed testem wyjechaliśmy na wakacje do Polski i Niemiec, do których dotarliśmy z małymi przebojami (nie ma to jak pomylić lotniska przy zakupie biletów ale o tym będzie przy okazji relacji z Niemiec) i cała podróż sprawiła (i myślenie a jak tam Cześkowi u Andreasa), że zapomniałam o nadciągających egzaminach. Po powrocie z Niemiec tradycyjnie rozchorowałam się (cholerna klima w samolotach) i tradycyjnie poszłam chora na egzamin. Pisemnym specjalnie się nie stresowałam i jak zwykle napisałam go szybko, aczkolwiek wcale nie był taki prosty.
Na drugi dzień mieliśmy rozmowę i nagle pojawił się gigantyczny stres i to tak duży, że ze strachu trzęsły mi się nogi. Bałam się, że dostanę dziwny temat na który nie będę potrafiła odpowiedzieć, ponieważ nie będę znała odpowiednich słów.
Miałam też nadzieję, że na rozmowę wejdę z moją, najlepszą koleżanką – Kambodżanką, ponieważ nie chciałam wejść z osobą która dla mnie niezrozumiale mówi. Niestety jak się ma pecha to się ma pecha. Przyszła egzaminująca nauczycielka i wyczytała pierwsze dwa nazwiska z listy czyli moje i jednej Chinki. Myślałam, że mnie szlag trafi i jeszcze bardziej się zdenerwowałam. Tak żeby nie było, że tylko ja miałam takie obiekcje językowe, to druga Chinka modliła się żeby nie wejść z Hiszpanem, który dla nie jej mówił niezrozumiale (nie jestem pewna ale chyba też miała pecha). Tym razem nie wchodziliśmy na egzamin od razu we dwójkę. Najpierw wchodziła jedna osoba i opowiadała na zadany przez nauczyciela temat, a następnie dołączała druga i razem zaliczały dialog. Moja Chinka zdawała pierwsza i długo nie czekałam na moje wejście smoka 😉 Po wejściu zobaczyłam, że Chinka jest blada jak trup i nie ma najszczęśliwszej miny. Nie miałam czasu się zastanawiać co się dzieje ponieważ dostałyśmy zadanie polegające na użyciu haseł dotyczących życia w Szwecji, czyli co jest fajne a co do bani. Było trochę ciężko i już myślałam, że to będzie masakra ale na szczęście nauczycielka nam przerwała i powiedziała Chince, że zdała i może sobie iść. Zostałam sama i zaczęłam się modlić żeby nie dostać jakiegoś głupiego pytania np. o politykach. Dostałam bardzo prosty temat ale niestety nie znałam jednego, kluczowego słowa w zdaniu. Przyznałam się egzaminatorce, że nie wiem co znaczy to słowo, no sorry ale jeszcze nie wykułam wszystkich czasowników. Na szczęście nauczycielka naprowadziła mnie co oznacza to słowo i mogłam zacząć mówić. Temat był o budowaniu relacji rodzinnych w sumie łatwy i trudny. Łatwy bo można coś powiedzieć, trudny bo ile można gadać o wspólnych obiadach, telefonach i rozmowach. W każdym razie udało mi się i zdałam, nawet mnie nauczycielka pochwaliła, że bardzo dobrze sobie radzę 🙂 Po wyjściu z sali dziewczyny przywitały mnie pytaniem: A czemu tak długo? Wydawało mi się, że siedziałam krótko 🙂
O tym, że zdałam dowiedziałam się z emaila ponieważ musiałam znowu wyjechać do Polski. O tym jaki stres związany z ze złożeniem aplikacji do nowej szkoły przeżyłam podczas mojego pobyt w Polsce, napiszę Wam w kolejnym poście. Wróciłam do Szwecji i poszłam ostatni raz do SFI. Tego dnia nie mieliśmy lekcji gdyż tydzień wcześniej poprosiliśmy naszego nauczyciela żeby pójść na pożegnalną kawę. Tak się jakoś złożyło, że tego dnia nie było zajęć i nasz nauczyciel zaprowadził nas w fantastyczne miejsce (tak nawiasem to w zeszłym roku została tu przez kilku chłopaków zgwałcona dziewczyna – nie byli to bynajmniej Szwedzi). Razem z nami wybrała się nasza nauczycielka z poprzedniej grupy 🙂 Było super, słońce, piękny widok i tak już jakby wakacyjnie 🙂
A tak na koniec dla tych, którzy mieszkają w Sztokholmie to jak możecie to wybierajcie ABF. To chyba najlepsza szkoła. Polecam 🙂