Pan kotek był chory czyli pierwsza wizyta u lekarza.
Początek jesieni to zawsze duża zmiana temperatur i jednocześnie pogody. Nie wiem jak Wy ale ja praktycznie co roku o tej porze roku jestem chora, a w najlepszym przypadku smarkająca. W tym roku również nie obyło się bez przeziębienia. Myślę, że to przez pogodę – niby ciepło ale jak zawieje to marzniesz. Tak naprawdę to nie wiadomo jak się ubrać. W polskiej szkole w każdej klasie siedzi po kilka smarkających osób. Na korytarzach szaleją przeciągi i generalnie jest bardzo zimno. No i rozchorowałam się:/ Takiego repertuaru dawno nie przechodziłam. Zaczęło się od bólu gardła, a potem po kolei katar, ból krtani, gorączka i na koniec duszący kaszel. Przez pierwszy tydzień dałam radę pójść do szkoły językowej i do pracy, ale chyba siedzenie na lodowatym korytarzu dobiło mnie i kompletnie się rozłożyłam. W łóżku przeleżałam tydzień. Opuściłam zajęcia w szkole szwedzkiej i nie poszłam do pracy w szkole polskiej. Przy okazji dowiedziałam się o pewnej rozbieżności pomiędzy szwedzkim prawem pracy, a polskim. Niestety jak rozumiecie nie mogę o takich rzeczach na razie pisać.
Po tygodniu mojej choroby stwierdziliśmy z Panem B., że chyba trzeba się udać do lekarza bo praktycznie nic mi nie przechodziło. Pan B. zadzwonił do przychodni ale było już trochę późno i nie dostałam się do lekarza. Na drugi dzień od rana wydzwanialiśmy do przychodni – tutaj jest tak, że dzwonisz rano do przychodni i jeżeli zrobisz to w miarę wcześniej czyli gdzieś o 9 to masz dużą szansę na wizytę u lekarza. Jeżeli zadzwonisz o 11 to szansa jest zerowa. Niestety w przychodni w Syndyberg od razu nam powiedzieli, że jest pełno i dopiero w kolejnej przychodni dostałam się do lekarza. Sama rejestracja również wygląda inaczej niż u nas. Dzwonisz do przychodni i na sekretarce zostawiasz swój numer telefonu z prośbą o kontakt. Po jakimś czasie, może to być i godzina, oddzwania ktoś z przychodni. Ten ktoś robi z chorym wywiad czyli kwalifkuje go do wizyty. Wypytuje o symptomy i mówi, że możesz sobie jeszcze poleżeć w domu bo to tylko zwykła grypa albo jeżeli coś bardziej poważnego to wtedy rejestruje na wizytę, która jest jeszcze tego samego dnia. Więc albo trzeba dobrze pościemniać albo być faktycznie chorym. Oczywiście są też przychodnie w których od razu się łączy i rejestruje.
Teraz sprawa płacenia za wizytę. Jeżeli jest się posiadaczem person nummer to ma się ubezpieczenie państwowe ale to nie oznacza, że idziesz sobie do lekarza i cześć. W Szwecji jest tak, że ubezpieczony płaci za każdą wizytę 200 koron i jeżeli przez rok nazbiera tych wizyt do 1100 koron to przez kolejny rok już nic nie płaci. Z jednej strony taki system jest bardzo dobry i przydałby się w Polsce. Od razu zrobiłaby się przesiewka wśród ściemniających pacjentów, albo takich co przychodzą w celach towarzyskich (dziadki). Jeżeli też zarejestrujesz się i potem nie przyjdziesz na wizytę, to płacisz karę. To jest dobre na takich co się rejestrują w kilku miejscach, a potem „zapominają” odwołać wizytę. NFZ szuka rozwiązań? Wystarczy popatrzeć co robią sąsiedzi zza morza:) Nic tak skutecznie nie odstrasza jak kara pieniężna.
Przychodnia do której się udaliśmy mieści się w dużym budynku w którym jednocześnie jest centrum handlowe, biblioteka i stacja tunnelbany.Taki moloch – szczerze mówiąc nic ciekawego. W środku budynku jest spory pasaż z wiszącą maliną – w końcu nazwa osiedla to Malinowe wzgórze:)
Oczywiście zanim trafiliśmy do właściwego skrzydła nieźle się naszukaliśmy naszej przychodni. Tutaj muszę skrytykować beznadziejne oznakowanie w tym centrum. Niestety nie mam zdjęć z przychodni. Nie chciałam walić fleszem ludziom po oczach. Przychodnia jest tak urządzona, że najpierw jest recepcja ze sporą poczekalnią w której czekają wszyscy, łącznie z dziećmi. Po wejściu do środka trzeba podejść do recepcji, zapłacić za wizytę i czekać na wezwanie lekarza. Po uiszczeniu zapłaty za wizytę otrzymuje się taką małą książeczkę w której zostaje odnotowana każda, płatna wizyta i to jest dowód do późniejszych darmowych wizyt.
Teraz to co mnie zaskoczyło:) Tutaj lekarz wychodzi po pacjenta! Czekaliśmy chwilę z Panem B. na swoją kolej i po chwili przyszedł jakiś koleś – Arab w ciuchach sanitariusza i mnie wywołał. Przedstawił mi się i Panu B. i zaczął prowadzić do gabinetu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam o co chodzi i pomyślałam, że to jakiś pielęgniarz. No bo który lekarz w Polsce podaje rękę pacjentowi i się sam przedstawia??? W gabinecie kazał nam usiąść przy biurku…..i sam usiadł za biurkiem, a ja zrobiłam wielkie oczy, że to nie jakiś sanitariusz ale lekarz. Doktorek prowadził bardzo długi wywiad ze mną za pośrednictwem Pana B. i ten wywiad był naprawdę bardzo szczegółowy. W Szwecji jest też tak, że każdemu cudzoziemcowi przysługuje tłumacz. Przy rejestracji kobieta pyta czy się potrzebuje tłumacza i jeżeli tak, to go bukuje. Nieźle, co? Po wywiadzie Arab kazał mi usiąść na kozetce – chyba dlatego, że sięgał mi do pachy;) i zaczął mnie osłuchiwać, sprawdzać gardło itd. Zaskoczyło mnie przyjemnie to, że nawet nie musiałam zdjąć bluzki bo zwyczajnie wsunął rękę ze słuchawką pod ubranie. Co ciekawe, miał też aparaturę do sprawdzenia uszu i normalnie przebadał mi uszy i nos. W Polsce takie rzeczy to tylko u laryngologa! Okazało się, że miałam jakieś paskudne przeziębienie, które już mi się w zasadzie kończyło ale niestety standardowo podrażniło mi moje górne drogi oddechowe i doktorek przepisał mi lek wziewny – dokładnie to samo co brałam w Polsce. Recepty nie dostałam do ręki:) Tutaj wszystko jest rozwiązane systemowo. Receptę lekarz wprowadza do systemu i trzeba tylko pójść do byle jakiej apteki żeby ją zrealizować:) Super co? Po badaniu lekarz odprowadził nas do poczekalni i się pożegnał podając rękę. To się nazywa obsługa. Ja dosłownie miałam cały czas otwartą buzię ze zdziwienia i wielkie oczy. Znowu się czułam jak mieszkaniec kraju trzeciego świata. Jeszcze jest coś tutaj ciekawego. Lekarz daje zwolnienie dopiero po drugiej wizycie. Jeżeli chce się zwolnienie po pierwszej wizycie, to trzeba za nie zapłacić 300 koron. Dlaczego tak jest? Ponieważ w Szwecji jeżeli jest się chorym to wystarczy zadzwonić do pracodawcy i powiedzieć, że się zachorowało i na tydzień choroby nie trzeba mieć żadnego kwitu. Niestety pierwszy dzień jest niepłatny i to jest takie ich małe zabezpieczenie przed „kacowym”. Teraz się pewnie domyślacie co to za rozbieżność o której wspomniałam wcześniej……
Apteka też była w tym centrum więc od razu poszliśmy zrealizować receptę. Apteki też się trochę różnią od naszych, polskich. Wszystkie są samoobsługowe, tzn. produkty nie na receptę są na półkach i co chcesz to bierzesz do koszyka, a potem do kasy. Jeżeli chce się zrealizować receptę, to należy wziąć numerek i czekać na swoją kolej. Ceny na półkach oczywiście są dużo wyższe niż u nas. W Szwecji leki są bardzo drogie. Oczywiście wiele produktów jest takich samych ale np. leku na przeziębienie pęcherza nie znalazłam, czyli muszą mieć coś zupełnie innego. Generalnie apteczkę trzeba sobie kompletować w Polsce.
Po wybiciu numerka podchodzi się do Pani przy ladzie i podaje person numer. Dalej to już trzeba tylko zapłacić aczkolwiek ten akurat mój lek był w podobnej cenie co w Polsce:/ Fajne jest to, że na pudełku z lekarstwem jest umieszczona instrukcja z dokładnym dozowaniem leku – nad tym też piałam z zachwytu:)
A dlaczego taki tytuł? Po pierwsze, od słynnego wierszyka który wszyscy znają, a po drugie gdy sobie znowu zaległam w łóżku, Pan B. wracając ze sklepu przyprowadził mi niespodziewanego gościa! Mianowicie odwiedził mnie sąsiad kocurek:) Podejrzewam, że przyszedł na oględziny bo pokręcił się chwilę po pokoju i poszedł z powrotem na lufry;) ale co mi się miło zrobiło to moje:)
2 komentarze
KK
1)Apteka samoobsługowa – coś jak drogeria i apteka w jednym?
Jest w Polsce np SuperPharm
2)W mojej przychodni lekarz przychodzi do mnie ,wita się, siadamy razem przy biurku 🙂
bardzo profesjonalnie,dokładnie wyjaśnia mi stan ,słucha, chętnie odpowiada na pytania.Żegnamy się podając ręce.
3)Receptę lekarz wprowadza do systemu i trzeba tylko pójść do byle jakiej apteki żeby ją zrealizować:)) Potrzebny tylko numer recepty,pesel i kasa 🙂
4)Rok 2021 Polska 🙂
Ukłony
Agnes Wieckowska
Tak, tak jak SuperPharm. Dzisiaj w Polsce jest coraz więcej takich aptek, ale 7 lat temu były może ze dwie. Pozdrawiam.