Uncategorized

Pół roku w Szwecji – podsumowanie.

Pamiętacie moje podsumowanie po 3 miesiącach mieszkania w Szwecji? Obiecałam wtedy, że za pół roku zrobię kolejne. No i właśnie minęło pół roku od mojej przeprowadzki do Szwecji. Nadal jestem pewna tego, że dobrze zrobiłam decydując się na tę zmianę. Minął już mi okres porykiwania bez powodu i radości, że nie muszę rano wstać i wlec się do mojej pracy w NFZ, gdzie od rana witała mnie skrzywiona mina mojej kierowniczki albo historie innej o biskupach którym dupę wozi po Polsce. Dobra, skłamałam….nadal się cieszę. Niestety nadal nie odzyskaliśmy swojego mieszkania ale może za kilka miesięcy to już nastąpi. Mój szwedzki po chwili spadku w dół chyba idzie w górę. Nie będę Wam już więcej przynudzać o mojej szkole, więc tylko powiem, że znowu mi grupę połączyli z tą lepszą i ze strachu zaczęłam opuszczać zajęcia. Wszystko jednak wyszło na dobre ponieważ zmieniliśmy mi tryb na popołudniowy i okazało się, że z tą grupą ma zajęcia moja ukochana nauczycielka z grupy wieczorowej. Teraz chodzę aż 4 razy w tygodniu i znowu jest to grupa 2C. Nie mam zamiaru się spieszyć i chcę ten język opanować, a nie tylko przyswoić do dukania. Nadal też pracuję w polskiej szkole i męczę biedne dzieci. Nadal, bo pod koniec roku miałam kryzys i chciałam to rzucić w diabły. Niestety na obczyźnie polskie firmy tak samo wykorzystują pracowników jak w kraju ojczystym. Niestety również na własnej skórze przekonałam się o tym jak podli są Polacy, a dokładniej mówiąc Polki…….. Za to mogę się pochwalić tym, że znowu robię zdjęcia!

Mój półroczny bilans zacznę od plusów:

1.Praktycznie wszystkie owoce dostępne przez cały rok w promocyjnej cenie.

Czy w Polsce można zimą dostać czereśnie za grosze? Nie można, a tutaj jadłam importowane z Chile czereśnie. Ich smak może nie był taki jak tych sprzedawanych latem ale zawsze to były czereśnie, a ich cena była powalająca. Nie tylko czereśnie można dostać w cenie promocyjnej ale całe mnóstwo innych owoców. Szwecja importuje owoce z całego świata i do tego często można je kupić na fajnych promocjach.

2. To od razu plus drugi, za te bombowe promocje.

3. Buraki, kartofle i marchew.

Pamiętacie jak zachwycałam się szwedzkimi kartoflami? Nadal tkwię w tym zachwycie i dokładam jeszcze marchew i buraki. Tutaj aż się chce zjeść całego, ugotowanego buraka bo jest słodki i ma kolor ciemnego bordo, a nie jakiś wypłowiały bordowy. W każdym razie burak smakuje jak burak, a barszcz jest barszczem i nie potrzebuje wspomagaczy.

4. Biblioteki i ich system.

Jestem wciąż pod wrażeniem tego jak tutaj są zorganizowane biblioteki. Ostatnio w jednej z nowo otwartych przyuważyłam automat do którego wkłada się oddawaną książkę i koniec. Automat z kodu kreskowego odczytuje co to za książka i sprawa załatwiona. Jak się domyślacie biegam co chwila do jakieś biblioteki i coś wypożyczam. Tutaj jest naprawdę wiele polskich książek, ale nie tylko czytam polskie pozycje. W ramach nauki języka wypożyczam też szwedzkie książeczki dla dzieci. Niestety na razie jestem na etapie książek dla maluchów.

5. Zimą nie sypie się chodników solą.

Tak naprawdę to nie wiem czy to plus czy minus. Nie cierpię „ozdobionych” szlaczkiem soli kozaków, a tutaj zamiast soli sypie się kamyki (solą sypie się głównie autostrady, a chodniki bardzo mało). Niestety te kamyki leżą do wiosny (a sypane są dosłownie wszędzie) i jeżeli śnieg stopnieje, a wiatr zawieje to jest niezła zadyma z kurzu. Tak więc uznaję to za plus/minus.

6. Anonimowość.

Znam osoby które uważają to za coś niefajnego. Ja to uwielbiam. Tu jest taka masa różnorodnych ludzi, że trzeba się naprawdę postarać, żeby ktoś zwrócił na Ciebie uwagę. Bardzo mi się to podoba, że nikt mi się nie przygląda, nie ocenia, nie patrzy dziwnie jeżeli ubiorę się w sposób nie odpowiadający jakimś standardom. Nie ma też zaczepiania w komunikacji miejskiej bo komuś się nagle zachce pogadać – tu widać ten słynny dystans szwedzki. Jak czytasz książkę to nikt Ci nie będzie przeszkadzać. Na ulicach czuję się bezpiecznie nawet wracając do domu późnym wieczorem. Oczywiście są dzielnice gdzie lepiej się po zmroku nie pokazywać i słyszałam, że Szwedzi niechętnie reagują gdy coś się dzieje, ale wiecie co? W Polsce też jest znieczulica i to coraz większa.

7. Komunikacja miejska.

To jest coś nad czym będę się wiecznie rozwodzić. Niesamowita sieć komunikacyjna, która jest fantastycznie zsynchronizowana. Oczywiście też są buble w postaci zakupionych taborów z Włoch. Znacie pewnie w Polsce problem z zakupem Pendolino? Zimą w Szwecji wagony kolejki podmiejskiej czasami odmawiają posłuszeństwa i niestety ta kolejka ma najczęściej opóźnienia. Z tym zakupem od Włochów było śmiesznie, bo Szwedzi dostali instrukcje w języku włoskim i nie wiedzieli jak uruchomić pociągi. Dobre, co? No ale powiedzcie czy to nie fajne, że jest taki tramwaj wodny którym można jeździć na normalny bilet? Wiecie jaki mam plan? Chcę się przejechać każdą linią, każdego środka komunikacji. Linie metra już mam prawie całe zjechane:) Podoba mi się też to, że do autobusu tworzy się kolejka i nikt się nie wpycha – bo do autobusu wchodzi się tylko przednimi drzwiami i bilet kasuje przy kierowcy.

8. Faceci w Szwecji.

Pewnie myślicie, że będę pisać o przystojnych Szwedach. Guzik z pętelką. Bardzo mi się podoba to, że szwedzcy panowie czynnie uczestniczą w życiu rodzinnym i wychowaniu dzieci. Nigdzie nie widziałam tylu facetów z wózkami co tutaj. W Szwecji faceci biorą dzieci pod pachę i maszerują na spacer, zakupy – wszędzie. Pamiętam, że jak będąc w Szwecji za pierwszym razem zobaczyłam w barze parę z trójką dzieci. Dwoje było już biegających, a trzecie niemowlę. Matka kompletnie nie zajmowała się dziećmi i jadła spokojnie obiad. To ojciec trzymał na rękach niemowlaka i pilnował reszty hałastry. Siedziałam i czułam jak mi kopara opada i odbija się o podłogę. Sorry ale w Polsce to jeszcze mało  spotykane zjawisko.

9.Lumpeksy.

Second handy w Szwecji są genialne! Z ciuchami jest może średnio ale już kilka rzeczy wypatrzyłam do moich sesji zdjęciowych, ale za to jakie fajne rzeczy można kupić do domu. O lumpeksach jeszcze będę pisać, w każdym razie już odwiedzam Myrorna i nie zostawiam siatki w koszyku.

10. Pan B.            

To jest mój największy plus. Wiem, że jesteście ciekawi jak wygląda ten Pan B. Jest moim najlepszym (obok mojego brata) modelem i naprawdę możecie mi go zazdrościć (za całokształt). Jeżeli chodzi o jego utajnienie to zostało to wymuszone pewną sytuacją, a druga sprawa to przecież muszę sobie zostawić jakiś skrawek prywatności, prawda?

Minusy – bo niestety nie jest tak kolorowo jak by się to niektórym wydawało:

1.Rowerzyści.        

Długo nie mogłam ochłonąć po akcji z rowerzystą. Ostatnio jadąc samochodem wstrzymałam oddech bo rowerzystka pędziła prosto na nas! Jadą i nie patrzą – są gorsi od kierowców samochodów. Wiem, że jest bardzo wiele wypadków związanych z rowerzystami. Tak jak w Polsce trzeba uciekać na przejściach przed samochodami tak tutaj trzeba to robić przed rowerzystami.

2. Papierochy.    

 Generalnie na chodnikach jest czysto ale pety od papierochów to jakaś zmora. Nie cierpię tego i palaczy na przystankach. Nie mogę pojąć jak Szwecja może na to pozwalać!

3. Szwedzi.  

Tak wiem, chwaliłam Szwedów za pomoc w domowych obowiązkach i przy dzieciach. Niestety mają też minus i jest to po trosze wina Szwedek. Szwedki są bardzo samodzielne – tzn. wiele rzeczy takich jak odśnieżanie chodnika robią same. Widziałam raz parę – to chyba byli znajomi, ona szła z wózkiem i dzieckiem, które biegło obok. Trochę się zdziwiłam gdy zobaczyłam, że ona tacha ten wózek po schodach, a koleś sobie obok idzie jak gdyby nigdy nic. Padłam też widząc raz przed sobą inną parę. Ona ciągnęła walizę, a on niósł lekką siatkę i jej torebkę. Do tego rozwaliły mnie jego gołe kostki i podwinięte wysoko nogawki spodni – jakaś masakra. Pan B. mi potem wyjaśnił, że tutaj nie ma ustępowania i pomagania kobiecie, ponieważ Szwedki tego sobie nie życzą bo takie są samodzielne. Mnie też zdziwiło to, że mało który uczeń w szkole przepuszcza mnie w drzwiach. To dziewczynki przytrzymują mi drzwi. Nie wiem, może jestem już starej daty ale z drugiej strony te drzwi są naprawdę ciężkie, a czasami jest tak, że to ja uczniowi otwieram i przytrzymuję drzwi. Coś mi tu nie pasuje.

4. Sklepy, 5. staniki, 6. drogie, zachodnie marki.

Oczywiście chodzi mi o sklepy z ciuchami. Tych sklepów jest jakoś mało i zazwyczaj są to te same marki. H&M jest wszędzie i mało tego jeden HaM stoi koło drugiego i w każdym jest pełno ludzi. Nie wiem o co chodzi ale zdziwiłam się wychodząc z jednego i mając przed oczami drugi (z tym samym asortymentem). Jest kilka sklepów z fajnymi ciuchami, ale ceny są dosyć wysokie i nadal zakupy ciuchowe robię w sklepie online Reserved. Bardzo drogie są też zachodnie marki czyli np Triumph. Niestety ze stanikami jest tutaj problem. HaM ma wszystko napompowane tak, że ma się o trzy rozmiary większy biust, a w takim Lindex nie ma dla mnie modelu. Zostaje mi Allegro i wyczucie dobrego modelu.

7. Ruchomy chodnik w metrze i święte krowy.  

Wiecie, że jest zasada trzymania się prawej strony na ruchomych schodach? Ułatwia to przemieszczenie się osobom, które spieszą się bardziej od nas. Niestety tutaj to nie zawsze działa. Krew mnie zalewa jak się spieszę do pracy, a tu sobie gaworzy na schodach jakaś parka. Takie zachowania też zaobserwowałam u grup facetów. Idzie sobie takich trzech, czterech wypindrowanych kolesi i oczywiście na schodach muszą iść parami. Idą powoli i patrzą czy inni widzą i podziwiają ich jacy są piękni. Masakra. Rozwalają mnie też święte krowy z wózkami, którym nie chce się przejść kawałek pchając wózek i tarasują tak ruchomy chodnik, że nie można obok nich przejść. To najczęściej robią Arabki i Murzynki – tak zauważyłam bo nie to, że jestem rasistką!

8. Arabscy kierowcy.

Takiego chamstwa ze strony kierowców jeszcze nie widziałam. Arabscy faceci są najbardziej bezczelnymi i chamskimi kierowcami. Czekaliśmy kiedyś z Panem B. na zwalniające się właśnie miejsce na parkingu przed IKEA. Niestety jakiś, bezczelny Arab nas uprzedził i całe szczęście, że nie ruszyliśmy za szybko bo byłaby niezła stłuczka. Chciałam wyjść i powiedzieć mu kilka brzydkich, polskich słów ale Pan B. mnie powstrzymał mówiąc, że można dostać kosą w brzuch! Nie jestem rasistką ale nienawidzę chamstwa i syfiarzy, a oni są bezczelni i wiecie co jeszcze robią? Jadąc samochodem otwierają okno i wywalają śmieci np bo żarciu z MaCa. Spróbujcie im coś powiedzieć to zostaniecie oskarżeni o rasizm!

9. Nie podoba mi się również wolny system sądowniczy, czego właśnie doświadczamy czekając na rozstrzygnięcie sprawy naszego mieszkania. Nie podoba mi się również to co słyszę o szwedzkiej szkole i nauczycielach którzy w niej uczą. To na pewno nie będzie moja droga zawodowa. Strachem napawa mnie system socjalny, który zabiera bez pardonu dzieci i oddaje podejrzanym rodzinom zastępczym. To są tematy do których na pewno jeszcze wrócę.

Na koniec perełka czyli historia o tym jak sobie stłukłam dupsko.

10.  Odśnieżanie, a właściwie jego brak.    

 Trochę może przesadziłam, że nie jest odśnieżane. Niestety jest to robione pobieżnie i nie ma np skuwania lodu. Trochę odśnieżą, posypią tymi kamykami i koniec. Nie wiem o co chodzi ale ten śnieg zaraz przemienia się w lód. Schody często są tak oblodzone, że schodząc trzeba się kurczowo trzymać poręczy, a po chodniku to tiptopkami. Nie pamiętam kiedy się w Polsce wywaliłam, a tutaj już zaliczałam dwie wywrotki. Za pierwszym razem myślałam, że się połamałam……Biegłam rano do samochodu bo Pan B. już siedział w aucie i przebierał nogami bo byliśmy lekko spóźnieni. Samochód stał przy wejściu na nasze podwórko, a na wejściu lodowisko. Nie wiem jak to się stało ale nagle straciłam równowagę i poleciałam. Nie wiem czy to było szczęśliwie ale ręką złapałam się za maskę samochodu co chyba trochę mi zmniejszyło impet upadku. Niestety ręka zabolała bo trochę ją sobie wykręciłam. Upadłam na moją, kościstą dupę i prawie wleciałam pod nasz samochód.Najpierw nie wiedziałam o co chodzi, a potem poczułam jak wszystko zaczyna boleć i się rozryczałam. Ryczałam, ściskałam bolącą rękę i  zastanawiałam się na co Pan B. jeszcze czeka. Kurde, wstać nie mogłam, a ten sobie siedział i się grzał w samochodzie. W końcu Pan B. wyszedł i postawił mnie na nogi. Wsiadłam do samochodu i rycząc stwierdziłam, że się nie połamałam i zaczęłam się śmiać bo Pan B. mi powiedział, że pomyślał, że ja mu taki kawał robię – no wiecie, schowałam się pod samochodem i niech mnie szuka. Myślałam, że go zabiję! Po południu już mi nie było do śmiechu. Bolał mnie cały prawy bok i nie mogłam usiąść na dupsku. Wieczorem dostałam gorączki, a jak zdjęłam spodnie to myślałam, że padnę. Takiego siniaka, a właściwie krwiaka to ja w życiu nie miałam! Po kilku tygodniach wywaliłam się drugi raz i to praktycznie w tym samym miejscu. Tym razem upadłam na rękę, ale nic mi się nie stało i tym razem obyło się bez siniaków. A cwaniaczek czyli Pan B. ze swoimi glanami też się wywalił!

No i to by było tyle, kolejny bilans za pół roku czyli rok po mojej przeprowadzce.

4 komentarze

  • Radek Siechowicz

    Przyjemnie sie czyta takie podsumowania, mozna wtedy odniec sie do wlasnych przemyslen i doswiadczen. Znajduje sie wiele analogii ale i rozbierznosci tez sie zdarzaja.

    Praktykuje dobra polska tradycje otwierania drzwi przed kobietami, ktore sa z tego faktu bardzo zadowolone i absolutnie ani razu nie spotkalem sie z zadna inna reakcja. Koledzy tylko podsmiewaja sie czasem ze mnie i otwiera przede mna drzwi ;).

    Inne nacje, no coz. Zgadzam sie w calej rozciaglosci, ze wielu naplywowych nie potrafi i nie chce sie dostosowac przywazac ze soba swoje zwyczaje, ktore we wspolczesnym europejskim panstwie sa archaiczne i nie do przyjecia. Ale system jest temu sobie sam winny bo nie potrafi skutecznie wyciagac konsekwencji i ingerowac skutecznie. Tak jak szwedzka Policja, lepiej liczyc na siebie niz na ich pomoc.

    Z plusow dodalbym jeszcze czyste powietrze, roznice mozna szybko zauwazyc wysiadajac z samolotu w Gdansku :).

    • Agnes

      Taaa ja niedawno na kursie usłyszałam, że to Szwecja, a w Szwecji nie przepuszcza się kobiet w drzwiach. Scyzoryk mi się otworzył w kieszeni, ale gęba na kłódkę bo przecież Arabom nie wolno zwracać uwagi bo można zostać rasistą. Brawo za odwagę i dystans do siebie (koledzy otwierający drzwi wymiatają). Niestety Szwedki posunęły się trochę za daleko w feminizmie ale to już temat na kolejny post.

    • Radek Siechowicz

      To znaczy, zeby sprostowac to nie jest tak, ze staje jak wryty przed drzwiami i trzymam te wrota az wszystkie bialoglowy przejda. Zwykle kiedy otwieram drzwi do pracy i widzie, ze stoi za mna jakas niewiastka to trzy mam te drzwi dla tej osoby i wychodze za nia. Zadazylo mi sie tez kilka razy wniesc ciezkie siaty na pietro niezbyt tego wygladajacej przedstawicielce wojujacego feminizmu (nie krzywila sie nic a nic). Jesli zrobic rzecz z taktem zgrzytu nie ma ale nadmierna egzaltacja na pewno nie jest wskazana.

Discover more from Agnes na szwedzkiej ziemi

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading