Gdańsk,  Ostre tematy,  Polska

10 rzeczy które mnie wkurzają w Gdańsku (Polsce).

Mieszkam już kilka lat za granicą i przyznaję, że pewne sprawy w Polsce zaczynają być mi odległe. Tak odległe, że nie będę już głosować w wyborach parlamentarnych i prezydenckich. Ale…..wciąż bardzo mocno identyfikuję się z tzw. małą ojczyzną. W Gdańsku bywam często. Ślędzę w internecie wiadomości dotyczące mojego miasta. Mogę powiedzieć, że nawet teraz jestem bardziej na bieżąco ze sprawami Gdańska niż przed wyjazdem. Kocham moje miasto i boli mnie to co się w nim dzieje. Zadziwia mnie również fakt jak można uwielbiać obecną władzę miasta, która co i rusz wypuszcza jakiegoś babola. Ok pominę to milczeniem – w końcu mamy demokrację i każdy ma prawo się wypowiedzieć.
A więc zaczynamy plucie jadem…..

1. Syf. Szwecja niesamowicie zmieniła moje postrzeganie porządku w przestrzeni miejskiej. Podobno i tak jest gorzej niż to było kilka lat temu, ale takiego syfu jaki widzę wychodząc z samochodu pod domem rodziców raczej nie ujrzy się w Szwecji. Wcześniej jeszcze zanim wyjechałam do Szwecji raziło mnie to, że w Polsce wszędzie walają się papiery i inne śmieci po chodnikach. To co przyprawia o obrzydzenie to polskie śmietniki. W tej konkurencji moglibyśmy konkurować z krajami trzeciego świata. Taaa w tej materii nie różnimy się od takich np. krajów arabskich gdzie śmieci rzuca się pod nogi – bo przecież wieczorem specjalne służby to posprzątają. A co tam! Przecież sprzątaczka musi mieć co robić, prawda? Druga sprawa, to brak małych śmietników. Pamiętam, że milion lat temu za czasów znienawidzonej komuny co kawałek był mały śmietnik. Nieważne czy to była ulica Długa czy osiedle na peryferiach miasta. Wszędzie stały śmietniki i nie trzeba było maszerować przez pół miasta z papierkiem po lodzie. Wracając do dużych śmietników to flaki mi się skręcają kiedy widzę wysypujące się z kubłów śmieci bo właściel sknerzy na wywózce odpadów (np. właściciel świetnie prosperującej cukierni na Głównym Mieście). Ten problem kwitnie wszędzie. Wystarczy przejść się po zapleczu ulicy Długiej, a nie wspomnę o osiedlowych śmietnitkach. Do tego wystawki starych mebli. Przecież nie można dowiedzieć się kiedy są wywożone tego typu rzeczy. Trzeba je szybko wynieść i niech sobie tak leżą tygodniami przy okazji niszcząć trawnik.

2. Psie gówna gdzie popadnie.  Tego chyba nigdy nie pojmę. Jeżeli stać kogoś na kundla (nie wspomnę o rasowcach) to chyba stać go również na woreczki na kupy? Co ja mówię! Przecież my, Polacy kochamy w sklepie każdą rzecz pakować w foliową siateczkę. Nie można tej siatki potem wykorzystać na kupę pupila? Aaa no tak przecież ta kupa ma wielkie zęby i palce odgryzie! Zasrane trawniki to standard, ale nie powiem co mnie strzela kiedy widzę zasrane chodniki. W takiej chwili zawsze się zastanawiam czy kundlarze nie widzą tych kup na chodnikach? Jakieś specjalne okulary albo soczewki noszą które wymazują im te kupy z pola widzenia?

3. Chamscy kierowcy i rowerzyści. To jest też temat rzeka. Nie będę wspominać o tym, że czasami trzeba się wepchnąć pod koła żeby cham na czterech kółkach łaskawie się zatrzymał. Nie mogę się doczekać kiedy Polska dojrzeje do szwedzkiego standardu w którym kierowca musi się zatrzymać przed przejściem widząc pieszego. Już widzę te miny chamów za kółkiem. To co mnie też wpienia to parkowanie na chodnikach w taki sposób, że pieszy musi się dosłownie przeciskać między autem a płotem. Na takich to naklejka z karnym kutasem to za mało. Piękna rysa na masce skutecznie by wyleczyła z chamskiego parkowania. I jeszcze jedno. W Polsce wiele osób nie potrafi parkować albo inaczej – parkuje się tak, żeby mieć pół metra na otwarcie drzwi z każdej strony. A to że ktoś już nie zaparkuje bo nie ma miejsca to za przeproszeniem w dupie. Najważniejsze, że ja zaparkowałem.Aaa i Polak potrafi zaparkować dosłownie wszędzie. Chodniki przecież są po to żeby na nich zaparkować, a że stoją jakieś barierki to nie szkodzi. Polak potrafi!

4. Ludzie którzy zazdroszczą wyjazdu za granicę. Taaa to znają wszyscy którzy wyprowadzili się albo wyjeżdżają do pracy za granicę. Zawsze znajdzie się jakaś menda, która policzy ile musisz zarabiać, że stać Cię na tyle wyjazdów „wakacyjnych”. Zawsze ktoś Ci wytknie, że do Polski przyjeżdżasz zrobić zęby i włosy. Nie kończącym pytaniem będzie czy wyjechałeś na zawsze i czy wrócisz do kraju (a niby do czego wracać jeżeli wciąż jest w Polsce słabo z pracą). Nie wspomnę o tabunach osób, które myślą, że wszędzie to kasa spada z nieba bo tylko w Polsce trzeba się narobić żeby coś zarobić. I jeszcze to mamrotanie, że w Polsce jest piekło tak jakby w każdym innym państwie był raj. Ciekawe jest to, że zazwyczaj takie teksty puszczają ludzie, którzy wcale tak źle nie mają w Polsce i nawet nie pomyślą o emigracji.

5. Niszczenie zieleni (kwiatki). Sztokholm jest bardzo zielonym miastem – inne szwedzkie miasta również. Zawsze mnie zadziwia to, że tutaj rośnie tyle kwiatków i krzewów kwitnących – i nikt tego nie rwie! Rzadkością jest, że dziecko zerwie kwiatek albo listek. Wiele razy byłam świadkiem kiedy rodzic upominał swoje dziecko, że nie wolno zrywać kwiatów z trawnika – a kwiatki były niczyje. W Polsce jeżeli coś rośnie na trawniku to jest państwowe a to oznacza, że można to rwać i niszczyć do woli. Krzew bzu na trawniku osiedlowym? Minuta pięć i jest ogołocony z kwiatostanu. Szczegół, że bez po kilku godzinach w dzbanku więdnie. Szczegół, że na trawniku krzewy sadzi spółdzielnia z opłat mieszkańców. Szczegół, że ten krzew mogła zasadzić prywatna osoba. Jak nie ogrodzone to je moje i mogę sobie narwać do porzygu. Taaa a jeszcze lepiej wykopać albo wyrwać komuś z ogródka pod oknem. To pewnie też państwowe. Bo w naszym kraju wszystko musi być ogrodzone drutem kolczastym, a drut najlepiej pod prądem. Nie wspomnę o dzieciach, które rwą kwiatki pod czujnym okiem rodziców. To gdzie te lekcje przyrody na które uczęszczaliśmy??? Sramy się za przeproszeniem z ekologicznym jedzeniem, a swoich dzieci nie potrafimy nauczyć prostej rzeczy, że nie wolno niszczyć zieleni?

6. Polak na schodach ruchomych. My Polacy jesteśmy bardzo energicznym narodem. Uwielbiam nas za szybkie pakowanie się do środków transportu. Czas to pieniądz a my tych pieniędzy przecież zbyt wiele nie mamy. W Sztokholmie kiedy widzę, że ktoś pędzi do autobusu albo przemyka po chodniku to od razu wiem, że to może być rodak. Co ciekawe nasza energia dziwnie wyparowuje na schodach ruchomych. Nagle wszyscy mają masę czasu. Stoją takie święte krowy na tych ruchomych schodach – najlepiej parami, tak żeby zatarasować przejście. Przecież nie można stać z jednej strony i odwrócić się do osoby stojącej poniżej żeby sobie popaplać. Nieee trzeba stać obok siebie – przecież nikomu się nie spieszy i nikt nie będzie chciał przejść obok nas.

7. Dziurawe ulice i chodniki. Nie wiem jak to wygląda w innym miastach polskich ale Gdańsk pod względem dziur w ulicach i koszmarnych chodników mógłby wziąć udział w konkursie na najbardziej dziurawe miasto. To co Wam pokazuję na zdjęciach to ścisłe centrum miasta. Czy tak powinno wyglądać Główne i Stare Miasto? A takie dziury i wyboje są wszędzie – nawet w nowo położonych chodnikach.

8. Wysokie krawężniki – Gdańsk „przyjaznym miastem dla niepełnosprawnych i matek z dziećmi”.                                                         Jakiś czas temu jedno z gdańskich muzeów szczyciło się tym, że zamontowało rampę dla wózków inwalidzkich. Co to była za „spuszczalnia”, że jak wspaniale Miasto Gdańsk dba o niepełnosprawnych. Ciekawe, że na testerkę wybrano osobę na elektrycznym wózku inwalidzkim. Nie trafiały do zachwyconych tym faktem argumenty, że co z tego że muzeum ma windę i rampy wewnątrz skoro niepełnosprawny nie może się wydostać z domu, a potem przejechać przez miasto. Teraz sobie popatrzcie na te zdjęcia powyżej. Wyobrażacie sobie przejechać na wózku po takich falach i dziurach??? A krawężniki??? My z dziecięcym wózkiem napracowaliśmy się z podjazdami, a wózek osoby niepełnosprawnej? Nie da rady! I to ma być miasto przyjazne matkom z dziećmi i niepełnosprawnym osobom? Teraz wiem dlaczego w Gdańsku nie widać niepełnosprawnych. To nie to, że oni nie istnieją. Oni nie mają jak poruszać się po mieście.

9. Gówniana woda (dosłownie). Słyszeliście jak się teraz nazywa Gdańsk i Trójmiasto? Srańsk i Srajmiasto. A wszystko dzięki gównianej aferze. Podobno Gdańsk ma jedną z najlepszych wód w Polsce (ta w kranach). I jedną z najdroższych. Swego czasu z niedowierzaniem oglądałam spoty reklamowe z szeryfem Gdańska vel Budyń w którym popijał wodę z kranu. Jak się potem okazało ta woda to wcale nie była ta z kranu tylko źródlana z butelki. No co tam ważne, że tabun mieszkańców Gdańska uległ tej wizji. Ja jej nie uległam, a teraz po ostatnim pobycie w rodzinnym mieście jestem wręcz przerażona. Wszystko przez moją Dzidziunię. Jesteśmy wciąż na etapie wyparzania butelek. W Gdańsku po pierwszym wyparzeniu zastanawiałam się o co chodzi, że butelki są całe w szarym osadzie/kamieniu. Po kolejnym stwierdziłam, że już rozumiem dlaczego moja Mama ciągle odkamienia czajnik (w Szwecji jak dotąd ani razu nie odkamieniałam czajnika). Z przerażeniem uzmysłowiłam sobie ile przez te wszystkie lata mieszkania w Gdańsku wchłonęłam kamienia. Pytanie ile osób w Gdańsku ma kamienie które powstały od picia wody z kranu. Teraz się nie dziwię, że firmy sprzedające wodę źródlaną robią fantastyczny biznes. No ale wracając do tematu. Nie wiem czy wiecie ale kilka tygodni temu w Gdańsku miała miejsce duża awaria w przepompowni wody. W jej wyniku do Raduni zostały wylane ścieki. Propaganda w Gdańsku głosi, że nic się nie stało i nawet będzie się można kąpać w Zatoce. Gówno prawda! Normalnie kąpieliska są często zamknięte z powodu różnych zanieczyszczeń, a co dopiero po takiej, gównianej bombie. Najlepsze jest w tym to, że zamiast skorzystać z okazji i wypowiedzieć niewygodną umowę (firma obsługująca wodę zarabia na Gdańsku krocie) miasto stara się o odszkodowanie. No i co z tego, że odszkodowanie zostanie przyznane? Przecież firma ma już w planach podwyżki za wywóz ścieków i prędzej czy później odbije sobie straty – łącznie z kosztami sprowadzenia nowych pomp. Najlepsze jest jednak w tym to, że wielu mieszkańców Gdańska nadal jest zachwyconych faktem, że Gdańsk ma prawie najlepszą wodę w Polsce! Są gotowi płacić krocie za gównianą wodę z kamieniem bądź chlorem.

10. Cała prawda o Gdańsku. Ile razy przyznam się, że jestem z Gdańska to słyszę masę zachwytów, że w takim pięknym mieście mieszkam. Tak, Gdańsk jest pięknym miastem i ma duży potencjał. Niestety ten potencjał jest powoli niszczony. W ścisłym centrum buduje się molochy handlowe i wysokościowce której sprawiają, że Stare i Główne Miasto jest coraz bardziej ściśnięte. Zaczynam mieć wrażenie, że najlepiej by było wyburzyć wszystkie zabytkowe budowle a na ich miejsce postawić nowoczesne apartamentowce, które pokazują jak miasto się rozwija. W końcu nie można wciąż żyć w średniowiecznym skansenie, prawda?

Zatwierdza się projekty koszmarki, które po wybudowaniu okazują się jeszcze większym koszmarem, ponieważ dziwnym trafem każdy projekt ewoluuje i w fazie końcowej wygląda zupełnie inaczej (kładka na Motławie).

Praktycznie nic się nie buduje w nawiązaniu do starej zabudowy Gdańska. Na siłę wciska się nowe budownictwo które pasuje jak pięść do nosa. Najgorsze jest to, że wielu osobom to pasuje. Gdańsk się przecież rozwija! Nie można wciąż żyć w skansenie! A w czym się niby rozwija? W budowie mieszkań, które albo stoją puste bo zwykłego śmiertelnika na nie nie stać, czy w budowie molochów handlowych? No tak ale dzięki molochom pracę dostaną magistrowie których marzeniem jest podawanie naburmuszonej paniusi kolejnych gaci.
Nie wspomnę o traktowanych po macoszemu osiedlach otaczająceych Stare i Główne Miasto. Tunel poniżej jest jednym z kilku przez który strach przejść.  Strach iść nim w dzień i w nocy bo nie wiadomo kiedy się zarwie. Często jest zalany wodą tak, że trzeba brodzić po kostki w….no właśnie nie wiadomo w czym. Ten stan trwa od kilkudziesięciu lat bo ciągle nie ma sensu go remontować – „przecież ma być niedługo” zlikwidowany. Inne przejścia podziemne wyglądają podobnie, no może nie grożą zawaleniem ale równie często są zalane.

Do tego możemy dodać gdańskiego „Titanica”, „dziurę wstydu” która już co prawda nie jest dziurą wstydu ale nadal straszy i most syfiastych kłódek czyli  tzw. most miłości.

„Titanic” leży sobie na dnie Motławy i nikt nie może zmusić właściciela żeby go wydobył. A co tam, niech sobie leży w końcu które z polskich miast ma swojego Titanica? „Dziura wstydu” już obrosła legendą. Swego czasu przez słabo zabezpieczony parkan wpadł do niej robiący zdjęcia zagraniczny turysta. To spowodowało, że w końcu ktoś pomyślał o lepszym zabezpieczeniu. A gdyby wpadło dziecko? Obecnie dziura jest zasypana ale nadal to wygląda beznadziejnie. Miasto zasłania się tym, że to działka prywatna. Tu też nikt nie może zmusić właściciela do jakiś działań, a pewna gdańska fundacja wywala pieniądze na prowizorkę mającą upiększyć to miejsce – dodam, że tędy codziennie przechodzą tabuny turystów. Wspaniała wizytówka Gdańska, prawda? No i tzw. most miłości. Ten most jakiś czas temu otrzymał przepiękną balustradę. To było naprawdę coś ponieważ most znajduje się zaraz przy Ratuszu Staromiejskim i Wielkim Młynie. Wspaniale nawiązywał do starej zabudowy Gdańska. Niestety ktoś wpadł na „genialny” pomysł zrobienia z niego złomowiska pt. „Most miłości”. W tej chwili nie widać już pięknej balustrady. Widać wyłącznie zardzewiałe kłódki. Nie wiem czy już jest niebezpiecznie oprzeć się o balustradę. Wiadomo – zardzewiałe kłódki równa się zardzewiała balustrada, która w każdej chwili może się zarwać. Ciekawe kiedy ktoś do niej wpadnie i coś sobie złamie. Oby to był zagraniczny turysta bo wtedy będzie natychmiastowa reakcja jak w przypadku „dziury wstydu”.

p.s. i jeszcze jedno….na emigracji nie wolno złego słowa powiedzieć ani na kraj w którym się obecnie mieszka (jak Ci tak źle to wracaj do Polski), ani na Polskę (jak tak źle odbierasz swój kraj ojczysty to najlepiej siedź sobie na obczyźnie i nie wracaj – nie będziemy za Tobą tęsknić!).

6 komentarzy

  • Mariusz Choiński

    PKT. 1; 2; 3; 4; 5 … to my Polacy… tacy jesteśmy… bez względu na poglądy polityczne… choć akurat chamstwo promuje aktualna władza naszego państwa… pospolita chamówa z „budyniem’ nie ma nic wspólnego,
    Pkt 6 jestem jednym z nich… nie kumam w czym jest problem… schody ruchome z natury rzeczy sa ruchome… omijanie „podróżników” jest jest chyba niebezpieczne,
    Pkt 7 zgadza się ,
    Pkt 8 w Gdańsku i Polsce wiele zrobiono … naprawdę bardzo wiele… jeżeli idzie obecna władzę w Polsce niepełnosprawnych potraktowała ona z buta… nawet nie idzie o to że nie dali im kasy… po prostu jej nie mają… mają tylko gęby napchane frazesami bez pokrycia… znoszenie barier architektonicznych padnie pierwsza ofiarą cięć budżetowych… kasa się kończy.
    Pkt 9 to banalna awaria techniczna… obsługa przepompowni ścieków nie ogarnęła tematu gwałtownego napływu wody deszczowej po ulewie i krótkiego zaniku zasilania w prąd w/w przepompowni… to wina firmy… co z firmą zrobić nie będę sie rozwodził… jeżeli idzie o wodę i kamień (https://www.eden.pl/blog/twarda-woda-dlaczego-warto-ja-pic) mam nadzieje ze nie kłamią.
    Pkt 10 najważniejszy … co do naszego miasta wszystko sie zgadza i nie zgadza… stracę czas wynajdując obiektywne przyczyny w/w stanu… i nikt mi nie uwierzy… Adamowicza nie cierpię …z rożnych przyczyn najważniejsza jest taka że rządzi już wystarczająco długo żeby odejść … ale wolę jego, niż wyciągniętą z teczki, zagubioną sierotę smoleńską młodego Płażyńskiego… moje motywy dlaczego tak jest, można odgadnąć zaglądając na mój profil na FB
    „na emigracji nie wolno złego słowa powiedzieć ani na kraj w którym się obecnie mieszka (jak Ci tak źle to wracaj do Polski), ani na Polskę (jak tak źle odbierasz swój kraj ojczysty to najlepiej siedź sobie na obczyźnie i nie wracaj – nie będziemy za Tobą tęsknić!” …. bombowy fragment… krytyka kraju z perspektywy zagranicy… bardzo niebezpieczny uczynek… łatwo przekroczyć granicę
    Pozdrawiam

  • Klaudia

    Chcialam odpowiedziec na kazy Twoj punkt, ale sobie podaruje, bo szkoda czasu…
    Powiem, tylko tyle… Chyba jezdzisz do innego Gdanska i mieszkasz w innej Szwecji niz ja 🙂 (nie, nie mieszkam w Malmö)
    Pozdrawiam!

    • Agnes

      Może mam bardziej trzeźwe spojrzenie i…..nie idealizuję Polski (Szwecji też nie idealizuję – polecam posty o Szwecji). Pozdrawiam! p.s. jak to mówią zawsze możesz wrócić do kraju jak Ci źle w Szwecji 😉

  • zofia rhodin

    Wszystko zalezy gdzie mieszkasz i czy ci co mieszkaja w danym osiedlu dbaja o wszystko wokol nich,
    Na moim osiedlu ( poludniowa czesc Sztokholmu ), jest bardzo czysto wszyscy o to dbaja. Nikt nie rzuca nawet petow z papierosow na ulicy… To samo ze smietnikami – wszyscy o to dbamy – zeby nie smierdzialo…. w Polsce w stutysiecznym miescie do ktorgo jezdze czesto od wielu, wielu lat,
    bywalo roznie , ale z tego co zaobserwowalam wszystko zalezy od zarzadu miasta ,ktory przeznacza czas i pieniadze na utrzymanie porzadku i ludzi ktorzy mieszkaja w danej dzielnicy…