Serbia

Belgrad praktycznie czyli co, gdzie i jak.

Planując podróż do stolicy Serbii należy przygotować sobie paszport. Serbia nie należy do UE – stąd kontrole paszportów. W Belgradzie na lotnisku kontrola paszportów przebiega bardzo sprawnie. Nawet jednego pytania nie usłyszeliśmy z ust pana kontrolera – ani w jedną ani w drugą stronę. Lotnisko w Belgradzie jest trochę specyficzne. To stary budynek, który lata świetności ma dawno za sobą. Nie jest to jakieś duże lotnisko dlatego radzę nie nastawiać się na ogromną ilość sklepów. Spóźnialscy na pewno znajdą jakieś pamiątki. Odradzam zakupy w sklepie wolnocłowym. Po pierwsze sklep jest niewielki, a po drugie ceny dosłownie zwalają z nóg.

Na lotnisku jest kilka kafejek i restauracje, ale ja polecam restaurację obok lotniska w której są o wiele niższe ceny.
To co jest specyficzne w tym lotnisku to to, że zaraz na wejściu mamy kontrolę paszportową (po nadaniu bagażu). Kontrolę bezpieczeństwa przechodzimy dopiero w bramce lotu. Taa każda bramka ma swoją kontrolę bezpieczeństwa. Niestety taśma kontroli zajmuje miejsce w i tak niedużym pomieszczeniu poczekalni. Jest strasznie duszno, tłoczno a co za tym idzie niezły bajzel. Cyganie na chama wbijają się bez kolejki. Jak dotąd to moje, najgorsze lotnisko.
Z lotniska do centrum Belgradu dojedziemy na kilka sposobów. Pierwszy to taksówka – mega droga. Podobno taksówkarze narzucają wygórowane ceny twierdząc przy tym, że mają zepsuty taksometr. Z tego co słyszałam, to jadąc na lotnisko zapłacimy jakąś, śmieszną kwotę – a z lotniska do centrum bajońską sumę. Drugi sposób to autobusy. Do wyboru mamy dwóch przewoźników. Jeden tańszy, drugi droższy. Droższy jedzie szybciej i podpasowany jest pod samoloty. Bus zapełnia się bardzo szybko więc minuta pięć i pędzi się w stronę Belgradu. Podróż trwa około pół godziny. Można wysiąść w Nowym Belgradzie, dworcu autobusowym lub w samym centrum. Niestety mając dużą walizkę można się nie dostać na bus – trzeba poczekać na kolejny. Bilety kupuje się u kierowcy, który sprzedaje bilety po tym jak już wszyscy usiądą na swoich miejscach. Tańszy autobus jedzie dłużej bo około 40 minut. Na ten autobus trzeba kupić bilety w kiosku na lotnisku. My wsiedliśmy w pierwszy lepszy czyli trafił nam się ten droższy. Po samym Belgradzie można poruszać się zarówno tramwajami jak i autobusami.

Jeszcze jedno. Pieniądze lepiej wymienić na lotnisku niż np. na dworcu autobusowym gdzie jest gorszy kurs waluty.
Belgrad ma fantastycznie rozwiniętą sieć hoteli, hosteli i prywatnych apartamentów. My wynajęliśmy apartament – za jakieś śmieszne pieniądze.

O pysznym, belgradzkim jedzeniu już napisałam posta, którego znajdziecie: tutaj zajrzyj . Belgrad jest wręcz naszpikowany kawiarniami i restauracjami.

W Belgradzie jak wszędzie znajdziemy pułapki na turystów – takie jak ulica Skadarska. Uliczkę polecam ale wyłącznie na spacer.

To co w Belgradzie jest fajne to masa punktów z szybkim jedzeniem. Co ciekawe tutaj barów z kebabami jest jak na lekarstwo, za to jest masa kiosków z jedzeniem typowo serbskim czyli burkami, różnymi bułami z mięsiwem i pizzą na sposób serbski. Wszystko w tak śmiesznych cenach, że aż grzech nie skorzystać.

W zależności od miejsca zjemy raz taniej raz drożej, ale nie ma strachu, że splajtujemy.

Serbia jako kraj nie należący do UE ma w nosie takie rzeczy jak zakaz palenia w pomieszczeniach. Serbowie kochają palić.

Belgrad to miasto dla każdego – idealne dla osoby, która chce poimprezować, dobrze i tanio zjeść ale też i dla takiej, która chce coś ciekawego zobaczyć. To co jest numerem jeden to twierdza Kalemegdan. Twierdza jest spora i należy na nią przeznaczyć przynajmniej pół dnia – część obiektów twierdzy ma płatne wstępy. Niestety my nie daliśmy już rady zajrzeć do rzymskiej studni i kilku innych atrakcji.

W Belgradzie jest również całe mnóstwo muzeów. My postawiliśmy sobie za punkt główny zwiedzenie muzeum Nikola Tesli. Fantastyczne muzeum, które aż się prosi o oddzielny post.

Drugie muzeum w którym byliśmy i to całkiem przypadkowo to muzeum w Banku Narodowym. Żeby wejść do tego muzeum trzeba się wylegitymować paszportem. W środku przepiękne wnętrza, ciekawe eksponaty i zero ludzi, a na koniec niespodzianka. O tej atrakcji również przygotuję osobny post.

Będąc na wycieczce zorganizowanej miałam okazję zwiedzić mauzoleum Josefa Broz-Tito. Szczerze – nie polecam. Mauzoleum jest położone dobry kawałek od centrum i moim zdaniem lepiej czas, który straci się na dotarcie do niego i zwiedzanie przeznaczyć na twierdzę Kalemegdan lub inne muzea w centrum. Jeżeli ktoś się zdecyduje to w mauzoleum jest także niewielki oddział muzeum Historii Jugosławii – chyba można go nazwać oddziałem historyczno-etnograficzny.
Belgrad zostawił sobie na „pamiątkę” kilka zbombardowanych przez wojska NATO budynków. Moim zdaniem punkt obowiązkowy odwiedzin w Belgradzie. Przygnębiające wrażenia ale warto to zobaczyć.

Belgrad to również zagłębie pamiątek. Muszę stwierdzić, że tutaj widziałam jedne z najładniejszych magnesów. Podobało mi się również to, że Serbowie sprzedają masę pamiątek związanych z narodowymi bohaterami. Niektórzy pewnie zdziwią się widząc pamiątki z Putinem ale faktem jest to, że Serbia zawsze trzymała z Rosją i jak widać nie wstydzi się tego.

Pamiątki kupicie na wejściu do twierdzy Kalemegdan oraz na głównym deptaku Kniazia Michała.

A zapominalscy mogą jeszcze coś zdobyć na lotnisku – oczywiście w odpowiednio wyższej cenie.
Na straganikach można również zakupić widokówki.

Widokówki też oczywiście dostaniemy razem ze znaczkami na poczcie. Urząd pocztowy jest widocznie oznaczony, a żółtych skrzynek nie da się przeoczyć.

To co jest fajne w tym państwie to podobieństwo języka serbskiego do naszego języka. Wiele wyrazów jest podobnych – fakt trzeba też uważać bo to co u nas brzmi jak kurak/kurczę to u Serba może zabrzmieć jak…ch^^*j. Pewnym utrudnieniem może być też cyrylica, ale jeżeli ktoś coś pamięta z nauki języka rosyjskiego to spokojnie sobie poradzi.

To co najlepiej przywieźć z Belgradu? Oczywiście śliwowicę i likiery ziołowe! W sklepach spożywczych znajdziemy masę „małpek”, które można przewieźć w bagażu podręcznym.

Jedne z najładniejszych magnesów i ciekawe breloczki.

Serbskie kremy do twarzy.
Przyprawy czyli sudźuk i urnebes – ostra przyprawa do kajmaku.

Belgrad jest dużym miastem z wieloma atrakcjami – weekend to zdecydowanie zbyt mało na to piękne miasto.
Więcej informacji o dojeździe z lotniska znajdziecie na stronie: http://www.beg.aero/en/strana/8811/bus .

2 komentarze

Discover more from Agnes na szwedzkiej ziemi

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading