Gdańsk,  Polska

Dom Uphagena w Gdańsku.

Dom Uphagena, który mieści się przy ulicy Długiej 12 był długo zamknięty. W latach 1953 – 1990 w kamienicy mieściła się m.in. biblioteka miejska, Gdański Ośrodek Dokumentacji Zabytków.

W roku 1998 zrekonstruowano całe wnętrze i Dom Uphagena zaczął funkcjonować jako Muzeum Wnętrz Mieszczańskich. Podobno jest to jedyne takie muzeum w Polsce i jedno z niewielu w Europie. To, co dzisiaj możemy oglądać jest tylko częścią dawnej kamienicy Uphagena. Kiedyś kamienica ciągnęła się od ulicy Długiej aż do ulicy Ogarnej i miała 77 m długości i 9 m szerokości. 

Muzeum ma dosyć długą tradycję, ponieważ zostało założone w 1911 roku. Do roku 1909 mieszkali tutaj Uphagenowie. Wtedy to przedstawicielka rodu podpisała umowę z miastem, oddając kamienicę i jednocześnie zastrzegając sobie prawo do corocznego organizowania spotkania rodu Uphagenów w dawnym domu rodowym. W 1910 oficjalnie powstało muzeum Dom Rajcy Johanna Uphagena. Muzeum funkcjonowało aż do 1944, kiedy to niemieccy konserwatorzy spakowali co się dało i wywieźli. W 1945 roku kamienica została wraz z innymi kamienicami przy ulicy Długiej zniszczona przez wojska naszego wschodniego „wyzwoliciela”.

W 1949 roku rozpoczęto odbudowę Dom Uphagena i w roku 1953 ją ukończono. Niestety muzeum nie wróciło prędko na swoje miejsce. Część przedmiotów zaginęła, część została zniszczona. Można stwierdzić, że to duży nacisk ze strony Niemców sprawił, że w końcu ostro się zabrano za jego reaktywację.

Niestety przez to, że bogaty księgozbiór Uphagena został przekazany do Biblioteki PAN, nie odbudowano części budynku, w której wcześniej znajdował się księgozbiór.

Zacznijmy od początku. Pod koniec XVIII wieku posesja przy ulicy Długiej 12 została nabyta przez bogatego mieszczanina — Jana Uphagena. Jan był bardzo bogatym rajcą gdańskim. Kochał książki, które z lubością kolekcjonował. Bardzo interesował się historią. Uwielbiał też piękne przedmioty, które namiętnie gromadził. Nabytą kamienicę Jan kompletnie przebudował i urządził po swojemu. Do swojej dyspozycji miał kilkanaście pokoi, które miały swoje nazwy — np. pokój owadów (od tapety w owady). Jan Uphagen nie pozostawił po sobie potomków, więc przed śmiercią utworzył fundację, której zadaniem miało być utrzymanie domu w stanie niezmienionym, a kamienica miała być dziedziczona na zasadzie majoratu – tak, żeby na zawsze pozostała w rękach rodu Uphagenów. Na przełomie XIX i XX wieku była to jedna z nielicznych kamienic w Gdańsku z oryginalnym wystrojem z XVIII wieku. 

Kamienica ma dwa piętra plus dwukondygnacyjne poddasze.

W sieni kiedyś znajdował się mały kupiecki kantor.

Na antresoli, która powiększała powierzchnię mieszkalną domu, znajduje się chiński salonik, który nazywany jest herbaciarnią. W saloniku znajduje się jeden z trzech pieców, które przetrwały do naszych czasów. 

Na pierwszym piętrze mieszczą się dwa najbardziej reprezentacyjne pomieszczenia domu Uphagena, do których wchodzi się z sieni, w której stała kiedyś barokowa szafa gdańska z rodzinnymi srebrami, które należały do ojca Jana, Petera. Niestety szafa zaginęła. 

Salon posiada oryginalny piec i drewniane wystrój. Niestety w czasie wojny zaginęły meble i obrazy. W salonie do 1943 roku odbywały się coroczne (22 stycznia w rocznicę śmierci Petera Uphagena) spotkania rodu Uphagena.

Od strony podwórza mieści się olbrzymia jadalnia. Pomieszczenie od strony podwórza na I piętrze zazwyczaj było sypialnią gospodarza. Bratanek Jana zrobił z tego pokoju jadalnię.

W dalszej części budynku znajduje się kilka saloników.

Jeden z nich to salon muzyczny, którego wystrój i wyposażenie przepadły w czasie II wojny światowej.

Ostatni pokój już w oficynie poprzecznej to niewielka jadalnia, z której można kiedyś było przejść do kolejnego budynku, w którym znajdowała się pokaźna biblioteka Jana. Piękny stół z krzesłami są oryginalnymi sprzętami ze starego domu Uphagena.

W oficynie na dole znajduje się sień.

Z sieni przechodzi się do izby kucharki.

Z sieni można wyjść na niewielkie podwórze (w sezonie wiosenno-jesiennym), na którym rośnie lipa (kiedyś rosły dwie lipy), oraz znajduje się odrestaurowana studnia.

Kiedyś w sieni pod schodami znajdowały się drzwi do piwnicy.

Z sieni przechodzi się do kuchni.

Z kuchni do spiżarni.

Dawny kantor zaadaptowano na miejsce, w którym zaprezentowane są fotografie dokumentujące remont kamienicy oraz stare fotografie przedwojenne, dzięki którym można zobaczyć oryginalne wnętrza kamienicy w tym sypialni. W planach jest odtworzenie kantoru.

Sypialnie czekają na rekonstrukcję, ale można je zobaczyć w czasie wystaw czasowych.

Źródełka:

http://www.mhmg.pl/oddzial/4/dom-uphagena-muzeum-wnetrz-mieszczanskich

http://www.domuphagena.pl/

http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/14027,gdansk-w-domu-uphagena.html

4 komentarze

  • Gabi

    Wiesz co, miałam dokładnie tak samo… Lublin zaczęłam odkrywać,jak się stamtąd wyniosłam. Po przeprowadzce do Szwecji zdałam sobie sprawę, że bardzo niewiele korzystałam też z warszawskiej oferty kulturalnej (choć już było lepiej 😉 ). Dlatego teraz staram się już nie popełniać tego błędu i w Sztokholmie z muzeami jestem już bardziej za pan brat 😀

    • Agnes

      Wiesz, ja w Gdańsku większość mam oblatane ale w międzyczasie pojawiły się nowe muzea ale fakt faktem w kilku nie byłam. Ooo Warszawa to ma oferty – wszyscy aktorzy znani z tv na wyciągnięcie ręki 🙂

  • MariannaInAfrica

    Ależ ciekawe miejsce! Dużo racji jest w tym, że nie odkrywamy swoich miast w takim stopniu, w jakim robią to turyści czy przyjezdni. Pamiętam, jak się przeprowadziliśmy do Łodzi ze Szczecina, i moja mama, poznanianka, ciągała nas po wszystkich muzeach i innych ciekawych miejscach, jakie tylko znalazła, żebyśmy poznali nasze nowe miasto – a znajomi łodzianie dziwili się, jak im opowiadała o tych miejscach, bo nie mieli pojęcia o ich istnieniu 🙂 Fajnie, że ciągle coś nowego się pojawia w Gdańsku, w wielu innych miastach też, więc można je wciąż na nowo odkrywać! 🙂

    • Agnes

      A ja w Łodzi jeszcze nie byłam, a wiem że jest fantastyczne muzeum w kanale. Twoja Mama miała fantastyczny pomysł. Ja tak teraz ciągam moją Mamę, która część muzeów widziała sto lat temu, a niektórych wcale. Pozdrawiam i idę do Ciebie bo chyba mam jakieś zaległości.