Szwecja na co dzień,  Z życia wzięte

Gastroskopia w Szwecji.

Jak wygląda gastroskopia w Szwecji?

Przede wszystkim należy otrzymać skierowanie na badanie. Skierowanie można dostać od swojego lekarza ogólnego, ale nie jest to takie proste. Lekarze z reguły proponują zmianę diety, trybu życia itd. Mnie się udało i skierowanie dostałam od razu. Takie skierowanie lekarz ogólny wysyła do wybranej kliniki.

Istnieje też opcja, że sami sobie napiszemy i wyślemy skierowanie, ale jest to bardziej skomplikowane (skierowanie musi być odpowiednio skonstruowane) i trwa dłużej, niż wtedy, gdy zrobi to nasz lekarz. Moje skierowanie zostało wysłane na początku sierpnia. Po trzech miesiącach otrzymałam z poradni informację o terminie badania i instrukcję, w jaki sposób mam się przygotować do badania, oraz ile to badanie będzie trwało.

W sumie na badanie czekałam 4 miesiące.

W dniu badania na 6 godzin przed badaniem musiałam przestać jeść i pić. Nawet wody nie mogłam się napić. Było to bardzo ciężkie i w pewnym momencie widziałam wszędzie jedzenie.

Po dotarciu do gabinetu zajęła się mną pielęgniarka, która przeprowadziła ze mną krótki wywiad – czy na pewno nic nie piłam i nie jadłam, czy nie biorę leków, a potem przeszła do konkretów.

W pakiecie można dostać „głupiego jasia”, ale ja wiem, że na mnie nie działa ten środek uspokajający, więc zrezygnowałam z niego. Dostałam lek do wypicia, potem znieczulenie do gardła i przełyku. Następnie polecono mi się położyć na lewym boku, w buzie wetknięto mi ustnik i… zrobiłam wielkie oczy ze zdumienia, ponieważ nie wiem dlaczego, ale wyobrażałam sobie, że ta rurka będzie mimo wszystko trochę mniejsza. Jeszcze przed połknięciem rurki poproszono mnie, żebym w miarę możliwości nie połykała śliny (znając moje doświadczenia u dentysty, już oczami wyobraźni widziałam te produkowane przeze mnie w stresie litry śliny). Naprzeciwko leżanki umieszczony był monitor, przez który można było oglądać wnętrze swojego przełyku i żołądka. I tak, jak na kolonoskopii wszystko śledziłam tak, przy wetknięciu rurki w przełyk zacisnęłam oczy i nie otworzyłam ich do końca badania. Teraz myślę, że może był to błąd i dzięki oglądaniu byłoby mi lżej znieść to badanie. Było okropnie, cały czas czułam uwierającą w gardło rurkę. Co jakiś czas się dławiłam i miałam odruch wymiotny. Plus do tego kaszel. Bolało i w pewnym momencie miałam ochotę się wyrwać i uciec. Bardzo dużo pomagało to, że Pan B. mógł być ze mną i trzymać mnie. Ogromnie pomagała pielęgniarka, która dodawała otuchy, mówiąc, że już zaraz będzie koniec i to ich nieśmiertelne „du är duktig”. Wyświechtane, ale w takiej sytuacji pomagające. Do tego gładziła po ramionach i to naprawdę bardzo pomaga. Lekarz też wspierała ze swojej strony. To jest to co mi się podoba w szwedzkiej służbie zdrowia – oni są empatyczni i potrafią sprawić, że najgorsze badanie będzie do przejścia dzięki temu, że starają się człowiekowi pomóc i wesprzeć. Nikt nie krzyczy, nie gani i nie traktuje z góry. Na koniec usłyszałam, że byłam bardzo dzielna. Pani doktor zażartowała z Pana B. że następnym razem to ja jego będę trzymać za ramiona i że teraz ma mnie zabrać na dobry lunch. Oczywiście pół kozetki było w mojej ślinie, ale wszystko było tak zabezpieczone, że nic na mnie nie poleciało. Pani doktor powiedziała, że wszystko jest w porządku i że mogę coś zjeść i wypić dopiero za godzinę. Przez chwilę czułam lekki ból w żołądku, a przełyk bolał mnie jeszcze przez dwa dni. Badanie trwało 2 – 3 minuty. Według niektórych znajomych za krótko  i że w Polsce mieli je przeprowadzane dłużej. Nie pobrano mi również wycinków. 

Było to jedno z najgorszych badań, jakie miałam. Myślę, że kolonoskopia jest łatwiejsza do przejścia – jeżeli chodzi o mnie. Jeżeli ktoś jeszcze nie czytał, a jest ciekaw, jak wygląda kolonoskopia w Szwecji, to może przeczytać tutaj o kolonoskopii.

Gastroskopię można przeprowadzić również w narkozie, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach np. u dzieci, osób niepełnosprawnych i u takich, które panicznie boją się badania.

Prywatne badanie w prywatnej klinice kosztuje 6 tysięcy koron. To nie jest mało nawet dla kogoś, kto mieszka i pracuje w Szwecji – dla niektórych jest to ponad połowa miesięcznego czynszu.