Portugalia

Lizbona praktycznie czyli co gdzie i jak.

Lizbona to ogromne miasto z wielkim lotniskiem. Lecąc tanimi liniami musimy się nastawić na niezły kurs autobusem do hali głównej. Wracając z Lizbony trzeba znaleźć halę nadania bagażu i odprawy (jest trochę z boku) a następnie przystanek autobusowy z którego dojedziemy do hali odlotów tanich linii. Wszystkie wielkie sklepy są wiadomo w głównym budynku w małej hali jest słabo ze sklepami, więc nie nastawiałabym się na wielkie zakupy na lotnisku.
Lizbona jest jednym z najlepiej skomunikowanym miastem jakie odwiedziłam. Lotnisko ma bezpośrednie połączenie z miastem. Jest to metro albo autobus. Jak ktoś ma ochotę to oczywiście może sobie wziąć taksówkę. Wszędzie można znaleźć automaty biletowe a przed wejściem do metra są stanowiska w których można kupić kartę wielokrotnego doładowania na różne środki transportu. Metro jest czyste ale….na pośrednich stacjach nie ma wind i jeżeli ma się walizkę to trzeba ją tachać po schodach.

Po Lizbonie oprócz metra i autobusów można się poruszać tramwajami. Na liniach poruszających się po starej Lizbonie czyli miejscach turystycznych jeżdżą stare, drewniane tramwaje. Przejażdżka takim tramwajem to bardzo wąskich uliczkach jest fantastycznym przeżyciem.

Poruszanie się wypożyczonym autem po Lizbonie raczej odradzam. Praktycznie nie ma parkingów w centrum miasta. Mieszkańcy parkują jak się da i trzeba się liczyć z faktem, że można zwyczajnie nie wyjechać ze swojego miejsca.

Noclegów w Lizbonie jest całe mnóstwo ale…są bardzo drogie. Popularne są pokoje w których jest tylko umywalka, mini prysznic i bidet a kibelek wspólny na korytarzu. Za pokój z prywatną łazienką trzeba już zapłacić więcej a warunki jak widać dyskusyjne. Dyskusyjne ponieważ pierwszy raz w życiu trzęśliśmy się o nasz bagaż gdyż w pokoju i przylegającej kuchni urzędowały mrówki. Środek trujący załatwił na jakiś czas sprawę i na szczęście udało nam się nie przywieźć nowych lokatorów.

Lizbona to przepiękne miasto pełne przeróżnych atrakcji. Trzy dni to stanowczo zbyt mało na stolicę Portugalii. My jak zwykle trochę nietypowo zwiedziliśmy Muzeum Sztuki, Architektury i Technologii i Zamek św. Jerzego. Obu miejscom poświęcę osobne wpisy.

Odwiedziliśmy również słynną lizbońską windę (jest to odpłatna przyjemność) oraz zaliczyliśmy plażę. Prawda jest taka, że w ciąży nie da się tyle biegać co normalnie ale z drugiej strony fajnie jest usiąść na plaży i poobserwować ludzi.

O jedzeniu lizbońskim pisałam w poście zajrzyj tutaj  dodam, że jak to każda stolica tak i Lizbona nastawiona jest na turystów i trzeba się nieźle naszukać żeby znaleźć coś gdzie nie będzie menu pod turystów i zarazem wyśrubowanych cen. Dodam też, że bardzo często jest problem z płaceniem kartą.

Co z Lizbony można przywieźć? Na pewno magnesy i breloczki. Bardzo popularne są wyroby z korka czyli korkowe podstawki, plecaki, torebki, czapki. To co wyróżnia Lizbonę to kafelki i masa autorskich galeryjek z ręcznie wykonanymi pamiątkami.

Jeżeli chodzi o kartki to w Lizbonie nie ma problemu z ich zakupem. Poczta jest dosyć dobrze oznaczona a kartki idą w miarę szybko – tak w porównaniu do Hiszpanii.

Jako prezent z Lizbony polecam słynną nalewkę Ginja. Można kupić całą flachę – jest w każdym sklepie albo miniaturkę. Miniaturki są w kosmicznych cenach i chyba lepiej kupić całą flachę. To co jest fajne to to, że nalewkę sprzedają na kieliszki mieszkańcy Lizbony. Idąc starą częścią Lizbony można co kawałek natknąć się na babcię sprzedającą ten pyszny napitek. Fajną pamiątką mogą być również portugalskie wina, sery i pyszne ciasteczka pastel de nata albo morskie stwory i sardynki w puszkach.

A jak cenowo? Różnie. Kiedyś usłyszałam, że Portugalia jest tania niestety po różnych akcjach w krajach Afryki Północnej turyści przenieśli się m.in. do Portugalii co zaowocowało sporym skokiem cen. Wiele rzeczy jest cenowo zbliżonych do cen polskich. W knajpach jest raczej drożej w każdym razie do Skandynawii im trochę brakuje.
A na koniec o bezpieczeństwie. Odpukać i tym razem nic nam się nie stało ale….ostrzeżono nas przed kieszonkowcami których w Lizbonie jest podobno zatrzęsienie. Faktem jest, że nigdy dotąd nie widziałam tylu osób chodzących z plecakami z przodu. Nigdy dotąd nie byliśmy tak często zaczepiani przez żebrzących (nie wyglądali na Portugalczyków). Myślę, że Lizbona jest jednym z tych miast w których trzeba mocno pilnować swojego dobytku.