Czesio - kot,  Szwecja na co dzień

Pan Czesław jest chory.

Tak tak w końcu udało mi się dorwać do tego ustrojstwa. Słyszałem, że bardzo Wam się podobała moja, pierwsza opowieść. Koścista mówiła, że statystyki jej ładnie skoczyły, ale godisa mi menda nie dała – a ja się tak napracowałem. No nie wiem, może jej za karę nasikam na torebkę. Dzisiaj to tak w ogóle chcę się Wam pożalić. Bo jestem chory – tzn. już wyzdrowiałem, ale poszkodować mnie trochę możecie.

Wszystko się zaczęło od tego, że Koścista i Sklerotyk pojechali sobie na wycieczkę. Wiecie jak ja nie lubię transporterka? Już wchodzę do niego sam, bo zobaczyłem, że zapieranie się i nawet łapanie za wielką torbę Kościstej (z wielkim worem się przecież nie zmieszczę) nic nie daje. Sklerotyk się tylko bardziej gotuje, a Koścista ma bekę – jakby było z czego. Tak więc zawieźli mnie znowu do Wysuszonego Wikinga. Nie powiem, lubię u niego zalegać ale ta podróż i cały tydzień poza moim domem….no trochę zatęskniłem. Przyjechali w końcu po mnie, a ja po powrocie do domu – z tej całej radości pochorowałem się. Koścista zaraz coś wykumała, że za często odwiedzam kuwetę. No tak ciągle chciało mi się siku. Sikałbym tak co godzinę. Gdybym wiedział czym to się skończy to bym się starał powstrzymywać, albo siknąłbym gdzieś w kącie i może by nie zauważyła – bo Koścista zawsze musi wszystko wyniuchać.

Myślałem, że się posikam na zawołanie jak zobaczyłem, że Sklerotyk znowu przywlókł transporterek. Już mi serce stanęło ze strachu, że oni znowu gdzieś jadą i mnie biednego, chorego gdzieś odwożą. 

Trochę mi się lepiej zrobiło gdy zobaczyłem, że przyjechaliśmy w inne miejsce. Oj jak tam pachniało dobrym jedzonkiem i przysmakami. Tylko zaraz okazało się, że nie przyjechaliśmy na zakupy tylko do lekarza.

Te zapachy mnie zmyliły. Nawet się bardziej zdenerwowałem bo okazało się, że przyjechaliśmy do innego lekarza. Tamtego bądź co bądź już trochę znałem. Zawsze mówił, że jestem bardzo ładny i nie stękał, że niby jestem za gruby. A tutaj od razu na wagę i Koścista z Sklerotykiem zaczęli głośno – mogliby się trochę pohamować i nie robić tego publicznie, gderać czy ja czasami nie jestem zbyt gruby. No nie zaprzeczę, wysuszony Wiking karmi mnie nieźle. Potrafi mi nawet kupić ekstra mięsko i po tych wakacjach zawsze mam pełniejsze boczki.

No i było tak jak przypuszczałem. Weszliśmy do pomieszczenia, a tam jakaś chuda baba z rozwalonym włosiem na głowie. Na dzień dobry bezczelnie zapytała o moją wagę i zaczęła jęczeć, że jestem za gruby. Ani słowa o tym jaki jestem ładny, jakie mam piękne oczy i błyszczącą sierść. Nic, kompletnie nic – tylko stękanie, że powinienem z kilogram zrzucić. Sama niech sobie zrzuca – lepiej by się wyczesała, a nie straszy porządne koty. Ponarzekała, a potem zaczęła mnie macać i jeszcze mi po chamsku w zęby oglądać. A co to ja jakiś koń jestem? No to jej z łapy strzeliłem. Ha i trafiłem w palec! Małpa jedna aż zasyczała. Teraz myślę, że może byłem zbyt ostry, bo pochwaliła moje ząbki, że są bardzo zadbane i wyglądają jak u młodego kota. No tak, ale Koścista mi codziennie rano myje zęby i miętuski mi daje specjalne. Tak myślę, że może jakby ją ugryzł to by powiedziała, że jestem bardzo ładnym kocurkiem. To był jednak koniec dobrych rzeczy. Lekarka mnie puściła i zaczęła gadać. Gadała i gadała, a ja chciałem już wracać do domu. Nawet sam wlazłem do transporterka żeby dać do zrozumienia Kościstej i Sklerotykowi, że już czas wracać. Ale nie – babsko się rozgadało i końca nie było widać. Powiedziała, że mam prawdopodobnie zapalenie pęcherza. No taa Wysuszony Wiking trochę mi nie sprzątał, ale babsko powiedziało, że mogłem to też dostać z tęsknoty. No tęskniłem za moimi poddanymi, ale ta kuweta to też by mogła być częściej sprzątana. Tak myślę, że może następnym razem nasikam mu pod prysznic albo jeszcze lepiej – zrobię kupę. To może gamoń zrozumie. W każdym razie dostałem lekarstwo na moje siuśki. Koścista aż podskoczyła ze szczęścia, że to są krople a nie tabletki.

Za to skrzywiła się, gdy usłyszała, że muszą mi pobrać próbkę moczu do badania. Szczerze mówiąc gdy zobaczyłem o co chodzi to też się skrzywiłem.

Coś mi od razu zaśmierdziało gdy zobaczyłem, że kupili mi nową kuwetę.

Bezczelnie mi ją podmienili i nie byłoby jeszcze tak źle ale w środku były jakieś, dziwne kulki.

Średnio mi się to podobało i kręciłem się jak tylko mogłem żeby tylko uniknąć wejścia do tych dziwnych kulek. Koścista to nawet przy drzwiach usiadła i mnie pomiziała.  No to zrobiłem te siku.

Szczurza twarz, co to był potem za wrzask szczęścia. Nawet ekstra dropsika dostałem i moją kuwetę. Szczerze mówiąc to miałem nadzieję, że to już będzie koniec. Z drugiej strony nie powiem nawet mi się to podobało, bo zaczęli mi codziennie dawać mokre. Przymknąłem oko na to, że coś tam mi dolewają – najważniejsze, że teraz mogłem się codziennie opychać pysznym mięskiem.

Wszystko super tylko lekarka zadzwoniła i powiedziała, że chce więcej moich sików ponieważ znalazła w nich krew. Dała mi jeszcze więcej tego lekarstwa z czego akurat bardzo się ucieszyłem bo to oznaczało, że nadal będę się codziennie obżerał mięskiem. Tylko znowu mnie czekało wchodzenie do nowej kuwety i siusianie na dziwne kulki. Nawet sobie nie wyobrażacie ile musiałem się nagimnastykować, żeby tak wyjść z kuwety żeby nie dotknąć obsikanych kulek. Musiałem też sobie podarować sprzątanie kuwety bo jeszcze bym się sikami ufajdał. Fuj! Tak nawiasem to sknery mogłyby kupić z dwie paczki tych kulek.

Zawieźli te moje siki i okazało się….że jestem zdrowy! A Babcia już panikowała, że ja coś mam z nerkami. Jestem zdrowy jak rybka. Koścista ze Sklerotykiem byli tacy szczęśliwi, że nawet przełknęli to, że musieli za mnie zapłacić 1700 koron. Tyle kasy, a ja nawet dobrego godisa nie zobaczyłem. Za tyle sikania powinienem coś dostać, nie? No dobra, ponad tydzień obżerałem się codziennie mokrym mięskiem.