Szwecja na co dzień

Szkoła dla ciężarówek.

Wszyscy wiedzą jak wyglądają szkoły rodzenia – chyba nie ma osoby, która by nie widziała amerykańskiego filmu w którym są sceny ze szkoły rodzenia. Z takim właśnie obrazem zapisałam się na kurs rodzenia, który jak się okazało z tą filmową miał się jak pięść do nosa.
Gdzieś tak na początku drugiego trymestru położna zaczęła wspominać o kursach dla przyszłych rodziców. Moja przychodnia organizowała tego typu kursy i za radą położnej zapisaliśmy się na kurs rodzenia w styczniu. Kurs był darmowy ale zdziwiło mnie to, że będziemy mieli tylko jedno spotkanie. Miało być to co prawda sześć godzin ale wydawało mi się, że to trochę mało. Sprawdziłam nawet w internecie jak to wygląda w Polsce i okazało się, że tych spotkań jest tam o wiele więcej.

Kurs odbywał się w szpitalu – niestety nie w tym w którym mieliśmy rodzić. Już na wejściu stwierdziłam, że to w sumie nie jest kurs praktyczny ale zwyczajny wykład.

Wykład prowadziła położna pracująca od x czasu w zawodzie. Muszę przyznać, że była bardzo dobrym wykładowcą, który wie kiedy ożywić atmosferę. Wykład ropoczął się od statystyk z których dowiedziałam się, że średnia wieku rodzących kobiet to 32 lata w Sztokholmie, a 25 na północy kraju. Położna „pocieszyła” nas również danymi o tym, że w ciągu 18 pierwszych miesięcy od narodzin dziecka rozpada się wiele związków. Musiała oczywiście wspomnieć o równouprawnieniu w zawodzie położna. Prawdę mówiąc nie wiem czy chciałabym mieć męską położną kobieta wydaje mi się bardziej pasować do tego zawodu.
Po statystykach przyszła kolej na opowiadanie o porodzie. Właściwie to wykład był dobry dla Pana B. – ja już praktycznie wszystko wiedziałam ale np. dowiedziałam się, o czym wcześniej nie wiedziałam, że przy olbrzymim stresie może nie zadziałać znieczulenie i to była woda na mój młyn odnośnie cesarki. Położna powiedziała też, że w Szwecji nie robi się lewatywy. Nie wiem jak to teraz wygląda w Polsce ale kiedyś lewatywa była obowiązkowa. W Szwecji oczywiście jest pełna natura. Tu jest wszystko normalne – nawet to, że rodząca może pogryźć położną. I nikt nikomu złego słowa nie powie – nie to co na polskiej porodówce, prawda? To co mnie jeszcze zdziwiło to to, że położne są po to, żeby zapewnić rodzącej dobrą atmosferę. Rodząca może stwierdzić, że nie pasuje jej położna i zażyczyć sobie innej. Może też odesłać położną do diabła albo kazać jej siedzieć plackiem w pokoju. Ciekawe było też to, że prowadząca wykład powiedziała, że każdy inaczej odczuwa ból i co dla jednej może być wyciśnięciem pryszcza dla innej jest bólem nie do zniesienia. Niby logiczne ale jak słucham, albo czytam w necie wypowiedzi niektórych mamusiek to mam wrażenie, że nie dla wszystkich.
Dalej jeszcze mówiła o karmieniu, więzi ojca z dzieckiem – to mi się szczególnie podobało.

Kurs oczywiście nie trwał bitych sześciu godzin. W międzyczasie mieliśmy dwie przerwy na kawę i jedzenie. Wykład był ciekawy ale….to nie było to o czym myslałam.

Na kolejnej wizycie u położnej dowiedzieliśmy się (gamonie nie sprawdziliśmy tego sami), że jeszcze jest wykład o samym karmieniu dziecka. Zapisaliśmy się ale niestety na termin dwa tygodnie przed porodem. Kursu nie odbyliśmy bo….w międzyczasie zdążyłam urodzić Dzidziunię. Oj przepraszam matki rodzące jedynie prawdziwie – wydobyto ze mnie Malutką.
Oczywiście nie dawało mi to spokoju, że w Szwecji nie ma tego typu kursów co w zapyziałej Polsce (tak niestety wielu Szwedów postrzega nasz kraj). Postanowiłam więc poszperać w necie i kursy są ale odpłatne. Nie wiem jak w innych przychodniach położniczych ale nasza oferowała tylko dwa bezpłatne wykłady. Wszystko pozostałe czyli gimnastyki, karmienie, oddychanie, pierwsza pomoc itd. są odpłatne. Tak więc ominęło mnie dziwne sapanie na sali pełnej ludzi.
Źródła:
http://www.mamamiakurser.se/

8 komentarzy

  • Iwona

    Aga, słuchaj ja też nie chodziłam na żaden kurs, a oddychać nauczyłam się w pięć minut będąc w trakcie próby urodzenia młodego, przy córce poszło szybko bo dla bezpieczeństwa zrobili od razu cc. U nas są odpłatne oczywiście i nie uważam aby było to potrzebne aby sobie dać radę- instynkt robi swoje😉 pozdrawiam

    • Agnes

      Wiesz, mi pomogła yoga (sama ćwiczyłam w domu). Wcześniej się z tego wyśmiewałam ale to faktycznie działa – te ćwiczenia oddechu. A kursu byłam zwyczajnie ciekawa jak to tutaj wygląda no i jak się zachowują Szwedzi. Wiesz, że ja lubię obserwować ludzi 😉

  • Magdalena

    Aga- ja jedno rodzilam w PL, wieki temu😉, nie mialam lewatywy zadnej, a dzieciak juz dorosly, wiec to bylo dawno. Drugie tu- cc, o ile opieka fantastyczna, to na moje prosby o lek przeciwbolowy ( okropny bol glowy), uslyszalam, ze poczekamy, a po 2 godz.- 1tabl.Alvedonu😂. Dobrze, ze mialam swoje leki.Ja tam nie czuje sie bardziej matka poprzez porod naturalny- tak samo dlugo karmilam- 3mies., bylam tak samo zmeczona, a dzieciaki tak samo: wyly, walily w pieluchy i dawaly popalic w nocy( choc to urodzone w SE, przeszlo samego siebie).Obydwoje kocham tak samo💗Buziaki dla Was.M.

    • Agnes

      Wiesz, ja wyczytałam że w tej chwili lewatywę robią na własne życzenie (30 lat temu była obowiązkowa ale to faktycznie wieki temu). Ooo a ja od razu dostałam przydział tabletek przeciwbólowych i nawet dostałam coś ekstra bo przez moment dosyć mocno mnie bolał brzuch więc ja nie mogę narzekać. Głowa mnie nie bolała ale ja dobrze znoszę znieczulenia i narkozy (pomijając fakt, że potrzebuję końskiej dawki). Fajne masz podejście do cesarki – nie wiem co teraz się pomieszało babom w głowach, które nawołują do rodzenia w bólach. Chyba cofamy się do średniowiecza :/ Pozdrawiam serdecznie!

  • poFIKAsz? O Szwecji po polsku

    Szkoły rodzenia w Polsce też niewiele dają. Po wejściu na salę porodową na komendę: zabierz powietrza Ty je wypuszczasz. A porady laktacyjne… Pożal się Boże! A po porodzie, na słowa, że boli 0 położna odpowiada: musi boleć, taki los kobiety 😀

    • Agnes

      Tego nigdy nie zrozumiem….jak kobieta może być tak podła dla innej kobiety? To po kiego diabła wymyślono środki przeciwbólowe? O poradach a właściwie ich braku też słyszałam wiele historii. Tutaj jest totalnie inaczej – zagłaskaliby człowieka na śmierć.

  • Celia

    Hej, mam pytanie w jaki sposób „udało” Ci się mieć cesarkę w Szwecji? Jestem aktualnie w połowie 7 miesiąca ciąży i mam duże bóle w spojeniu łonowym i nikt się tym nie przejmuje. Ciężko dostać skierowanie do ortopedy (mimo, że mam rotację miednicy i przesunięcie w spojeniu łonowym) i chciałabym się dowiedzieć, jak to widzą w Szwecji i czy nie jest to właśnie powód do cesarki. Tutaj wszyscy mi powtarzają, że to normalne, wszystko jest normalne…Smutne jest też to, że zwolnienie lekarskie w ciąży jest praktycznie niemożliwe, nawet , jak człowieka boli i nie może wysiedzieć w pracy. Kilkukrotnie mi powtarzano, że Szwedki pracują do samego porodu i ja też tak powinnam… Jestem bardzo zawiedziona Szwecją i opieką nad kobietami w czasie ciąży. Nikt się niczym nie przejmuje i nie stara się nawet pomóc. To smutne.

    • Agnes

      Strasznie mi przykro. Kiedyś było łatwiej z cesarką ale teraz zaczynają liczyć każdą koroną i obcinają co się da. Szczerze? W tej chwili ciężko jest dostać cesarkę ze względów medycznych. Z tego co zauważyłam oni są przeświadczeni o genialności swoich lekarzy i ogólnie służby zdrowia. My Polacy z kraju trzeciego świata powinniśmy całować ich po piętach za możliwość rodzenia w ich kraju. Ja mam problem z adrenaliną i nie działa na mnie znieczulenie (to był ich główny argument przy bólu, że dadzą mi znieczulenie). Musisz powiedzieć swojej położnej, że nie dasz rady urodzić normalnie. Musisz na niej wymusić spotkanie z lekarzem w szpitalu w którym będziesz rodzić. Ja miałam trzy spotkania w szpitalu, a moja koleżanka tylko jedno (inne szpitale). Powiedz, że się boisz. Pozbieraj informacje na temat tego przesunięcia – najlepiej z periodyków medycznych, nawet z polskich bo polscy lekarze są znani i szanowani. Musisz już ostro działać! Trzymam kciuki żeby Ci się udało.

Discover more from Agnes na szwedzkiej ziemi

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading