Przewodnik po Sztokholmie

Stureby z cyklu sztokholmskie dzielnice.

Kolejną sztokholmską dzielnicą, a właściwie dzielnicami, które chcę Wam pokazać są Stureby i Svedmyra. To dzielnice, które leżą w południowej części Sztokholmu.

Stureby powstało w latach 20 – tych ubiegłego wieku, tzn. dzisiejsza dzielnica, ponieważ wcześniej istniało tu skupisko kilku gospodarstw rolnych. Nazwa tej dzielnicy związana jest z rycerzem, który zwał się Sven Sture i przez moment rządził Szwecją. Tutaj mieszkał Ulf Stark, autor poczytnych książek dla dzieci. Z tą dzielnicą związana jest również bardzo dobra, szwedzka drużyna hokejowa – jedna z najlepszych w kraju w latach 50 tych ubiegłego wieku. Niestety dzisiaj już nie istnieją domki starych gospodarstw, nie jeździ już również tędy tramwaj (jest za to linia metra). To bardzo spokojna dzielnica, w której znajdują się głównie domki jedno lub kilku rodzinne. W związku z tym jest to dzielnica, w której mieszkania są dosyć drogie. Dostać tutaj mieszkanie z przydziału to hohoho.

Stureby nie posiada za bardzo zabytkowych budowli, ale coś tu się ciekawego znajduje i tym czymś jest kompleks budynków domu opieki, który powstał w latach 30 – tych XX wieku. To, co jest interesujące w tym kompleksie budynków to długie budyneczki, które pełnią funkcję bram. Usytuowane są po przeciwnych stronach ulicy i być może kiedyś było to całością jednego, wielkiego kompleksu opieki. Obecnie jest tu dom spokojnej starości.

Budynek opieki jest duży i robi spore wrażenie. Z tyłu znajduje się kotłownia z potężnym kominem, który oczywiście musiałam obejrzeć.

Na tyłach budynku opieki znajdują się również typowe, szwedzkie, jednorodzinne domki. Nie wiem czy mieszka w nich personel domu opieki, czy zupełnie prywatne osoby. W każdym razie niektórych z nich są urocze i przyjemnie mroczne.

Na terenie domu opieki znajduje się również ciekawy budynek – rotunda, który kiedyś pełnił funkcję kaplicy oraz sali konferencyjnej.

A po przeciwnej stronie ulicy znajduje kilka budynków, w których kiedyś był ten właściwy dom starości. Kompleks budynków otwiera taka sama brama co dom opieki. Obecnie w bramie znajdują się pomieszczenia gospodarcze typu pralnia, ponieważ teraz jest to normalne osiedle mieszkaniowe.

W budynkach, w których niegdyś mieścił się dom starości obecnie są mieszkania. Osiedle jest urocze i podejrzewam, że mieszkania są bardzo ładne w tych niewielkich blokach.

Dzielnice Stureby i Svedmyra leżą praktycznie naprzeciwko siebie, a odgradza je od siebie linia metra.

Svedmyra to niewielka dzielnica, w której praktycznie nie ma nic ciekawego. To takie malutkie, spokojne osiedle, w którym przeważa zabudowa domków jednorodzinnych. Nazwa tej dzielnicy pochodzi od nazwy gospodarstwa, lub od czerwonych mrówek (myra), których podobno jest tu sporo.

Tak jak wspomniałam, Svedmyra jest zwykłą dzielnicą w której przeważa zabudowa domków jednorodzinnych i w której raczej nie zobaczymy zabytkowych budynków. Jest tu też kilka bloków i dom w którym obecnie mieści się hotel.

A na koniec słów kilka o mojej kleszczowej obsesji. Od kilku lat trwa wariactwo na punkcie kleszczy. Wszędzie trąbią o środkach przeciwko kleszczom dla ludzi i zwierząt domowych. Doszło do tego, że człowiek boi się wejść na trawnik, bo przecież w trawie czają się wściekłe kleszcze, które tylko czekają na to, żeby nas zainfekować boreliozą. Normalnie jakiś obłęd! Tylko raz w życiu miałam kleszcza. To było na wycieczce klasowej w czwartej klasie szkoły podstawowej. Pojechaliśmy wtedy na rajd Jarem Raduni i podczas przerwy na posiłek rozłożyliśmy się na łące. Zmęczeni i obżarci położyliśmy się spać i pewnie wtedy kleszcze przystąpiły do ataku. Nie wiem jak reszta klasy, ale ja miałam tylko jednego w zgięciu ręki, a dokładnie w miejscu, gdzie pobiera się krew. Szczerze mówiąc nie wiedziałam, że mam kleszcza. W tamtych czasach nikt się w popłochu nie oglądał po powrocie z lasu. Kilka dni po powrocie z wycieczki zobaczyłam, że coś mi odstaje na ręce – jakiś mały guzek. Zaczęłam to tarmosić, a że nie bolało to coraz bardziej i mocniej. Nie wiem jak to zrobiłam, ale wykręciłam bobka i nagle się okazało, że bobek ma nóżki! Poleciałam z moim odkryciem do Taty, który stwierdził, że to normalny kleszcz i zaraz go ukatrupił. Nikt z tego nie zrobił afery i nie ciągał mnie do lekarza. A teraz wchodzę do lasu, albo na trawnik i zaraz mam wrażenie, że coś mi chodzi po nodze. Jakaś masakra!

Łażąc po Svedmyra chciałam zrobić fajne zdjęcie na którym widać by było Globen (ten od Eurowizji) ale żeby to zrobić musiałam wejść do lasu. Dla zdjęć jestem w stanie wiele zrobić więc nie zastanawiając się długo wkroczyłam na niebezpieczne tereny. Niestety zdjęć nie udało się zrobić ponieważ ktoś wpadł na pomysł żeby wybudować obok halę i jednocześnie zepsuć widok na Globen. Za to selfiaki wyszły mi przednie. Pakując aparat do torby zauważyłam, że na ziemi, zaraz przy mojej nodze leżą jakieś, czarne kulki. W pierwszej chwili pomyślałam, że to  bobki zająca, których jest u nas całe zatrzęsienie, ale zaraz potem przypomniałam sobie pewien obrazek.

Kleszcze czy bobki. Wiem, że jest różnica ale nie zrobiłam zdjęcia i teraz nie pamiętam jak to dokładnie wyglądało 🙁 Jak tylko uświadomiłam sobie, że to może być „to” i zobaczyłam, że prawie w to weszłam, a zaraz obok jest druga taka, kupka „bobków”, włączyłam motorek i zwiałam stamtąd aż się kurzyło. Oczywiście od razu wszystko mnie swędziało, bo na bank coś po mnie chodziło. Spokojnie, nie chodziło i nie było żadnego kleszcza. Wkurza mnie ta głupia obsesja, ale też jednocześnie mam świadomość, że mój zapach nie przyciąga kleszczy. Bo nie wiem czy wiecie ale nie każdy jest atakiem tych małych terminatorów. Dlatego też nie ulegam reklamom i nie sponsoruję korporacji farmaceutycznych. A z kleszczami jest tak, że zwyczajnie obrzydza mnie sam robal :/

A Wy jakie macie doświadczenia z kleszczową mafią?

https://sv.wikipedia.org/wiki/Stureby

https://sv.wikipedia.org/wiki/Svedmyra

https://sturebybloggen.wordpress.com/

Jeden komentarz

  • acurrent91

    Moja mama powiedziała mi kiedyś że mam po niej coś co podobno sprawia, że nie jestem interesująca dla kleszcza, ale jak wymieniłam to przy lekarzu stwierdził, że takie coś nie istnieje. Czy to prawa, czy coś do włożenia między bajki – nigdy nie bałam się kleszczy i nigdy kleszcza nie złapałam. Natomiast zwierzątka w moim domu nawet zakropione często przynoszą kleszcze i wtedy je po prostu usuwam takim plastikowym urządzonkiem.
    Oglądałam nagrania z Eurowizji. Dziwna była. Był zespół, który mi się bardzo podobał, tylko nie pamiętam skąd. A Szpak… dobry wokal. Najbardziej poruszyła mnie dziewczyna z Ukrainy.
    Pozdrawiam 🙂