Agnes na szwedzkiej ziemi – historia mojej emigracji.
Tym postem może w końcu zamknę usta albo nie – gęby tym, którzy krzyczą, że jak ja mogę tak źle pisać o Szwecji i każą mi spieprzać do Polski. Użyłam takiego wulgaryzmu jakim mnie tu niektórzy częstują. Z naczelnym Panem hejterem rozprawię się przy okazji innego posta.
Historia zaczyna się w roku 2013. Od jakiegoś czasu pracuję sobie „spokojnie” w upragnionej budżetówce. Po kilku niepewnych pracach stwierdziłam, że czas na firmę w której nie dość, że będę miała szansę rozwoju to być może dotrwam w niej do emerytury. Pewnie by tak było gdyby nie Pan B.
Rok 2013 to rok zmian. To rok w którym kończę studia podyplomowe z politologii – przydadzą mi się potem w Szwecji. To rok kiedy mocno obcinam włosy. Stresująca praca pochłonęła masę moich włosów – stąd ta raptowna zmiana. Rok 2013 to rojenia o zrobieniu doktoratu (z historii można pisać nawet na wydziale matematycznym) na wydziale medycznym pod okiem profesora, który sobie uroił, że za bycie moim promotorem otrzyma zapłatę w naturze. Jak się możecie domyślić odrzucenie awansów poskutkowało jednym – doktorat się rozmywa. Uderzyłabym pewnie w inne drzwi, ale na horyzoncie pojawia się Pan B.
Pod koniec kwietnia 2013 roku moja rodzina otrzymuje zaproszenie na urodzinową imprezę. To były urodziny chrzestnego mojej Mamy. Na tych urodzinach spotkałam Pana B. W sumie to gdzieś go tam kiedyś już poznałam, ale z racji dzielących nas kilku lat różnicy wieku nie zwróciłam wtedy na niego uwagi – ani on na mnie. Tym razem jest inaczej. Obydwoje przez całą imprezę nie możemy oderwać od siebie wzroku.
Pan B. z rodziną od dobrych kilku lat mieszkał na stałe w Szwecji. Dla mnie sprawa beznadziejna. Przerabiałam związki na odległość i uważam, że to sprawa bez szans. Z Panem B. wymieniamy się adresami email w celu wymiany zdjęć z imprezy i tyle. Przed wyjściem z imprezy chwalę się, że za miesiąc jadę na wycieczkę do Rumunii. Następnego dnia dostaję emaila. Z emaili przechodzimy na telefon. Pan B. pyta czy miałabym coś przeciwko gdyby on też pojechał na wycieczkę do Rumunii. Po kilku dniach Pan B. jest znowu w Polsce.
Miesiąc od spotkania jedziemy na wycieczkę do Rumunii, Mołdawii i na Ukrainę z której wracamy jako para.
Od tej chwili zaczynają się podróże Gdańsk-Sztokholm, Sztokholm-Gdańsk. Pan B. jest w Polsce co dwa tygodnie. Ja raz na dwa miesiące w Sztokholmie.
Jesienią pada z ust Pana B. pytanie kiedy mogę przeprowadzić się do Sztokholmu. Zastanowiliśmy się nad wszystkimi za i przeciw. Wyszło nam, że nawet jeżeli ja nie będę pracować to i tak będzie to dla nas bardziej korzystne jeżeli przeprowadzę się do Szwecji. Pan B. od razu mi oświadczył, że zarabia na tyle dobrze, że ja nie muszę iść do pracy – znaczy się sprzątać u Szwedów bo tak z reguły ląduję się za granicą. Najpierw jednak musimy odzyskać mieszkanie Pana B. które zajmuje dzika lokatorka. Termin przeprowadzki ustalamy na lipiec roku 2014.
Do lipca 2014 jedziemy jeszcze na dwie wycieczki, sporo zwiedzamy na Wybrzeżu trafiając w różne dziwne i nie zawsze bezpieczne miejsca. Okazuje się, że obydwoje lubujemy się w nietypowych obiektach jak np. elektrownia w Żarnowcu. Poznajemy się coraz lepiej i coraz bardziej utwierdzamy się w fakcie, że to jest to.
Koniec końców moja przeprowadzka następuje w sierpniu roku 2014. Przeprowadzam się mając w ręce etat nauczyciela historii w polskiej szkole w której kierownikiem jest moja teściowa. Tak, pracę dostałam po znajomości. W ten sposób trafiam w gniazdo os.
Zanim to nastąpi okazuje się, że nie mamy gdzie mieszkać. No ale to już wszystko łącznie z historią o mojej pracy wiecie z wcześniejszych postów.
Nie przyjechałam do Szwecji za chlebem. Nigdy nie musiałam tu zapieprzać żeby przeżyć albo wysłać kasę rodzinie w Polsce. Epizod kiblowy był, bo sama chciałam spróbować. Podejrzewam, że gdyby nie Pan B. to nigdy bym w Szwecji nie wylądowała, ponieważ nie była na mojej liście kierunków do zwiedzenia. Nie kocham tego kraju i nigdy go nie pokocham. Jestem tu bo tak zadecydował los w postaci uczucia do Pana B. Jeżeli los zadecyduje, że opuszczamy ten kraj to nie będę płakać z tego powodu. Nie muszę uprawiać czołobitności, bo to w Polsce miałam dobrą pracę, a nie tutaj. Pan B. nie wyrwał mnie z ubóstwa dając mi szansę na lepsze życie. Nie mam zamiaru wychwalać Szwecji pod niebiosa, bo nie jest dla mnie rajem i nigdy nie była. Mało tego – mam zamiar obnażać jej czarną stronę czy to się komuś podoba czy nie.
2 komentarze
JG
Tez pojechalam za uczuciem ale gdy rzucam haslo, ze mieszkam w szwecji ludzie maja juz obrazek mnie czyszczacej kible. Kiedys na jakims party kolega mojej kolezanki niemal spadl z krzesla jak sie oakzalo ze kibli to ja nie czyszcze i co lepsze nie mam takiego zamiaru. Koles od razu zmienil do mnie podejscie z pogardy do friendly. Dupek. Co jak co nie mam nic do osob co sprzataja niech se robia co im odpowiada czepiam sie tylko stereotypow i pogardy jaka ludzie wrzucaja na start zanim cokolwiek sie dowiedza.
Agnes Wieckowska
Zgadzam się! Z drugiej strony…większość z nas to faktycznie robi. Ja uważam, że wstyd to kraść, a to co sobie ludzie myślą to ich sprawa. Z reguły wynika to z zazdrości.