Bośnia i Hercegowina

Bośnia i Hercegowina praktycznie czyli co gdzie i jak.

Bośnia i Hercegowina to obok Serbii jedno z najmniej popularnych państw na Bałkanach. O przepraszam dla pielgrzymów to jest ważny kraj ale chyba tylko jeżeli chodzi o Medjugorie bo reszta kraju to tajemnica.
Do Bośni oczywiście można dojechać samochodem, ale też i dolecieć samolotem. My akurat lecieliśmy do niewielkiej Tuzli. Wiem, że można również lecieć do Mostaru i Sarajewa (z Polski).

Po państwie bośniackim poruszaliśmy się wynajętym na lotnisku samochodem. W hali lotniska w Tuzli znajduje się kilka stanowisk wypożyczalni samochodów. W Sarajewie na bank to wygląda jeszcze lepiej. Jeżeli chodzi o inne formy podróżowania po tym państwie to wiem, że jest świetnie rozwinięta sieć komunikacji autobusowej (połączenia z Chorwacją i Serbią) i całkiem nieźle kolejowa ale podobnie jak w Chorwacji prym wiodą autobusy.

Jeżeli chodzi o sieć dróg to przyznam, że jest całkiem nieźle. Autostrada jest płatna, ale są to naprawdę grosze.

To kraj górzysty więc i drogi momentami hardcorowe. Co to znaczy? Masa ostrych zakrętów i stromych podjazdów/zjazdów. Jeżeli chodzi o parkowanie to bywa różnie. Trzeba uważać gdzie się stawia auto gdyż w wielu miejscach są strefy płatnego parkowania. My mieliśmy niezłego fuksa bo Bośniacy widząc, że parkujemy w strefie płatnej lub niedozwolonej uprzedzali nas o tym i pokazywali miejsce w którym można zaparkować za darmo albo strzeżony parking.

Jeżeli chodzi o noclegi to jak zwykle bukowaliśmy je z wyprzedzeniem za pośrednictwem jednego z portali. Trzeba przyznać, że Bośniacy mocno stawiają na wynajem apartamentów. Warunki w większości fantastyczne.

Najdrożej niestety nocleg nam wypadł w Mostarze, ale to wiadomo, że z racji tego bardzo turystycznego miejsca.

Drugi dosyć drogi jak na warunki był nocleg w Neum. Tutaj również wiadomo za co się płaci czyli za morze i plażę no i Dubrownik za rogiem.

Ostatni nocleg spędziliśmy w Tuzli w mieszkaniu w którym ktoś normalnie mieszka. Trochę dziwnie bo czułam się jakbym przyjechała do kogoś w odwiedziny, ale dzięki temu mogliśmy zobaczyć jak taki, przeciętny „Bośniak” mieszka.

Jeżeli chodzi o jedzenie to już pisałam o jedzeniu bośniackim w poście zajrzyj tutaj . Ceny w bośniackich knajpkach są naprawdę fantastyczne. Porcje duże, a jedzenie boskie.

Będąc w BiH koniecznie trzeba spróbować kawy bośniackiej i bośniackiego piwa. Polecam też wodną fajkę. W Sarajewie jest całe mnóstwo kafejek z sziszą. Smaki od koloru do wyboru.

Jeżeli chodzi ogólnie o ceny to jest to naprawdę tanie (jeszcze) państwo.

BiH to czasami powrót do przeszłości ponieważ w niektórych miejscach zatrzymał się czas, ale ma to swój przeogromny urok.

Trochę można się pogubić jeżeli chodzi o pocztę ponieważ BiH podzielone jest na „okręgi” administracyjne i tak raz widzimy bośniacką pocztę innym serbską, a jeszcze innym chorwacką. Spokojnie, wszędzie obowiązują znaczki bośniackie.

Pamiątki najlepiej kupować w Sarajewie albo w Mostarze. W obu tych miastach jest istne zagłębie pamiątkowe.

W Bośni tak jak w Chorwacji można zaopatrzyć się w woreczki z suszoną lawendą oraz olejek lawendowy. To państwo muzułmańskie więc obowiązkowo dostaniemy tutaj fantastyczne kosmetyczki z motywem dywanu tureckiego (ja je uwielbiam) i całkiem fajne kremy (bośniackie) do twarzy.

Z Bośni można też przywieźć świetną mieszankę przypraw do faszerowanej papryki i dipu (coś jak ta serbska). Fantastyczne są również wędliny.

Bośnia to również przepyszne wina, nalewki i rakija. Jeżeli chodzi o nalewki to oprócz genialnych bośniackich można też dostać niesamowitą chorwacką Maraskę.

Rakiję można kupić firmową, ale też i domową. Taką robioną chałupniczo można dostać na targowiskach. My taką ustrzeliliśmy na hali targowej w Sarajewie. Co dziwne w odróżnieniu do Macedonii (nie wiem czy wszędzie tak jest jak w Ochrydzie) tutaj pan miał butelki na blacie i nie tajniaczył się ze sprzedażą. Kupno poprzedzone było degustacją (butelka nalana z czubkiem).

Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo to Bośnia jest bezpieczna i to nawet bardzo. Trzeba oczywiście uważać na kieszonkowców, mieć oko na torby i sprzęt. Nie zostawiać w aucie na widoku cennych rzeczy, ale….to są zasady obowiązujące w każdym państwie. Pomimo tego, że to kraj w przeważającej części muzułmański (zachuszczone kobiety to w Bośni normalka) to nikt nie zwracał uwagi na moje odkryte ramiona i kolana. Nikt nas nie zaczepiał, a wieczorami bez problemu łaziliśmy po mieście. Natomiast trzeba uważać np. zwiedzając zamki bośniackie. Wiele z nich jest niezabezpieczonych (brak barierek) i zwiedzając je np. z dzieckiem naprawdę trzeba uważać, bo bardzo łatwo o nieszczęście. Jest jeszcze jedna kwestia – miny. Bośnia wciąż ma tereny które są niebezpieczne. Jadąc przez Bośnię kilka razy widzieliśmy na poboczu znak ostrzegający przed minami. Z roku na rok tych zaminowanych terenów jest coraz mniej, ale lepiej uważać i nie łazić tam gdzie nie trzeba.


2 komentarze

  • Angelika

    Fajnie opisane, jak zwykle zresztą. Mam tylko jedno „ale”- Medjugorje to mit, tam to tylko Rydzyk za młodu śmigał, objawienia nie są uznane przez KK. O ile mnie mój obecny stan wiedzy nie myli:-)

    • Agnes

      A tego to ja już nie wiem bo to nie mój film. Z tego co wiem to masa wycieczek tam jeździ ale ja się nie wypowiadam bo to nie mój temat. Dzięki! p.s.teraz mnie tak zainteresowałaś tematem, że aż poszukam w necie co tam jest napisane na temat Medjugorie.