Uncategorized

Ciąg dalszy nauki szwedzkiego czyli dlaczego nauczycielki faworyzują uczniów płci męskiej.

Taa właśnie jestem po egzaminach i już wiem, że zaliczyłam etap/poziom drugi kolejnego kursu. Przede mną etap trzeci i poziom grund zaliczony 🙂

Ale pewnie jesteście ciekawi jak to było na tym drugim (jeżeli chcesz przeczytać o poziomie pierwszy to tutaj zajrzyj).

Przede wszystkim na kolejny kurs trzeba zapisać się około dwa miesiące wcześniej, czyli zaczynając kurs pierwszy trzeba automatycznie zapisać się już na kurs drugi. Trochę dziwne to, ponieważ nie wiedziałam czy zdam i co będzie jak walnę kibla? Tak samo jak tylko zaczęłam kurs drugi to musiałam od razu zapisać się na kurs trzeci. Teraz powinnam już się zapisać na kolejny poziom ale niestety kurs rozpoczyna się w połowie października, a ja dopiero skończę mój na początku listopada. W ten sposób szykują mi się niezłe wakacje ponieważ kolejne kursy ruszają dopiero w styczniu. No cóż będzie więcej czasu na remont salonu.

Tym razem informację o dostaniu się na kurs dostałam pocztą , że tego i tego dnia rozpoczyna się mój kurs i mam się stawić w takiej i takiej sali na godzinę 10. Teraz miałam zobaczyć jak kto działa od początku bo za pierwszym razem w moim przypadku wyglądało to trochę inaczej. Na wejściu spotkałam masę starych znajomych w tym osoby z mojej grupy w SFI, które właśnie miały rozpocząć naukę szwedzkiego w Komvux. Te osoby miały spotkanie na godzinę 9, a o 10 zaczynały pisać test, który ja pisałam w Centrum Komvux. My, czyli poziom drugi i trzeci mieliśmy krótkie, informacyjne spotkanie – małe powitanie i plan zajęć na bieżący tydzień. Następnego dnia poziom trzeci rozpoczynał już normalne zajęcia, a dwie grupy poziomu drugiego miały mieć wspólne lekcje. Dopiero kolejnego dnia mieliśmy dowiedzieć się czy nas pomieszają i jakich będziemy mieć nauczycieli. Niestety nasi nauczyciele z poprzedniego kursu byli nauczycielami kursów letnich czyli nie będą nas dalej uczyć. img_20160926_184916a

Następnego dnia zajęcia mieliśmy z mega fajnym nauczycielem na których w końcu załapałam o co chodzi z tym cholernym, szkolnym bingo 😉 To były fantastyczne zajęcia pod względem naszej integracji. Nauczyciel powiedział nam również jaką lekturę będziemy przerabiać na tym kursie.

img_20160811_110444913a img_20160811_093923563a

Trzeciego dnia z radością przyjęłyśmy z Im wiadomość, że nadal jesteśmy w tej samej grupie. img_20160830_104327982a

Zajęcia znowu mieliśmy na 5 piętrze ale w innej sali – zbyt małej. Oznaczało to wychodzenie na wcześniejsze metro, po to żeby mieć miejsce w ławce i dobry widok za oknem. Taa bywało tak, że osoby które się spóźniły musiały pisać na kolanie. Dopiero pod koniec kursu znalazły się dwie dodatkowe ławki. Lekka żenua…. img_20160926_195702a img_20160926_195737a

Naszą nauczycielką okazała się młoda dziewczyna. Szwedka pochodzenia fińskiego, która pierwsze wrażenie zrobiła na nas bardzo pozytywne. Bardzo nas zachęcała do kontaktowania się z nią przez platformę szkolną ale też i emailową, że jak będziemy mieli problemy to mamy do niej pisać. Pierwszy dzień był bardzo organizacyjny. Dowiedzieliśmy się, że znowu nas czeka prezentacja, egzamin z lektury, egzamin pisemny na zadany temat i test ze zrozumienia tekstu. Na tym poziomie odpuszczali nam test ze słuchu. Co bardzo mnie ucieszyło bo to dla mnie jest najgorszy egzamin.img_20160815_090241465a

Raz w tygodniu mieliśmy mieć zajęcia z drugą nauczycielką. Na początku kręciliśmy nosem bo tak dziwnie mieć jeden dzień lekcje z kimś innym. Jak się potem okazało w ten, jeden dzień mieliśmy prawdziwe zajęcia na których każdy musiał się wypowiedzieć. img_20160830_104241283a

W drugim tygodniu dostaliśmy od naszej nauczycielki rozpiskę na cały kurs czyli co każdego dnia będziemy przerabiać i kiedy będą egzaminy. Przez cały tydzień nie zrobiliśmy nawet połowy z tego co mieliśmy w planie. Na dzień przed prezentacją mieliśmy cały dzień o tym jak to będzie wyglądać (nauczyciel z poprzedniego kursu poświęcił na to 15 minut). Prezentacja miała wyglądać tak, że trzeba było wybrać temat i go omówić w 3 minuty. Tym razem można było korzystać z pomocy czyli kartki z nakreślonym planem i prezentacji PowerPoint. Ja sobie wybrałam temat o tym, że powinno się zakazać jedzenia, picia alkoholu i malowania się w metrze. Tym razem mniej się denerwowałam. Temat był fajny i znalazłam masę śmiesznych zdjęć, które zainteresowały wszystkich w klasie. Zaliczyłam 🙂img_20160823_092757674a

Drugi egzamin był egzaminem pisemnym i trzeba było napisać rozprawkę. Wcześniej pisaliśmy podobną pracę pisemną więc nie miałam problemu z tym egzaminem i spokojnie go zdałam.

img_20160906_084943966a

W czasie tego kursu mieliśmy więcej prac pisemnych niż na poprzednim, które pisaliśmy w domu. Do zaliczenia kursu musieliśmy również odpowiadać pisemnie na pytania do lektury, a lekturą była książka „Agnes Cecilia”. Książka dla młodzieży, nudna jak flaki z olejem, napisana dość ciężkim językiem – ze zniekształconą gramatyką. Ratowałam się polską wersją i najpierw czytałam po szwedzku, a następnie po polsku żeby dokładnie zrozumieć niektóre wątki.img_20160926_195604a

Trzeci egzamin był testem, czyli dostaliśmy kilka tekstów i trzeba było wybrać właściwą odpowiedź.

Ostatni egzamin niestety zdawałam z poprawkowiczami ponieważ w czasie kiedy był właściwy egzamin ja miałam wakacje…..o których niedługo napiszę. Dlatego też bardzo się stresowałam tym żeby zdać wszystkie egzaminy w terminie, ponieważ nasza nauczycielka powiedziała nam, że możemy mieć tylko jedną poprawkę bo ona nie będzie tylu prac sprawdzać (było nas raptem 5 osób). To był egzamin z wiedzy o lekturze – tylko dwa pytania. Napisałam, że książka jest nudna i nie polecę jej znajomym. No i chyba źle napisałam bo zdałam ale ocenę końcową dostałam słabą. Zaraz Wam napiszę dlaczego dostałam słabą ocenę  za całokształt (i nie tylko ja) 🙂img_20160926_181745a

Przed tym końcowym zaliczeniem dowiedzieliśmy się, że w dniu rozpoczęcia kursu nie musimy przychodzić do szkoły. Dowiedzieliśmy się również, że będziemy nadal mieć zajęcia z tą samą nauczycielką z tym, że zmieni się nam druga nauczycielka i z nią będzie nie jeden dzień, ale dwa w tygodniu. No i załamka. To jest jedna z najgorszych nauczycielek jaką miałam – w Szwecji, bo w Polsce to mogę na palcach jednej ręki policzyć dobrych nauczycieli z którymi miałam do czynienia. Tak jak się na początku zestresowałam widząc plan zajęć to w połowie zrozumiałam, że to jakaś popierdułka.  Podręcznika praktycznie nie przerabialiśmy (wiele osób go sobie kupiło). Zajęcia często były przegadane – o niczym. Kiedy mieliśmy zajęcia w grupach mogliśmy sobie gadać o „dupie Maryni”, ponieważ nauczycielka do nas nie podchodziła i nie sprawdzała nas (ta druga i owszem). Najlepiej też pasowała jej męska część grupy (głównie arabska), która ją czarowała, przynosiła ciasteczka itd. Mogłam się naocznie przekonać o technikach czarowania facetów z krajów arabskich. A dziewczyna aż promieniowała zakładając coraz częściej przykuse spódniczki, patrząc przy tym coraz bardziej kusym wzrokiem na nas, dziewczyny kiedy jeden z chłopaków (też coraz bardziej niezadowolony z lekcji) przysiadał się do nas na przerwie żeby pogadać. Do tego wszystkiego zero dyscypliny. Codziennie ktoś się spóźniał na zajęcia. Codziennie była to jedna i ta sama osoba. Wchodził do klasy jak pan dyrektor i ani dzień dobry ani pocałuj mnie w dupę nie wspominając o zwykłym przepraszam. Nasz nauczyciel z poprzedniego kursu zamykał drzwi i tacy spóźnialscy byli zwyczajnie zawstydzani bo padało jeszcze kilka ironicznych słów ze strony nauczyciela. Po tygodniu nikt się nie spóźniał. Facet nie bał się posądzeń o rasizm i zrobił porządek w klasie. A tutaj….szkoda gadać. Zaczęło być w tej naszej grupie niefajnie. Moja mała przyjaciółka z Kambodży oblała test ze zrozumienia tekstu. Zapytała nauczycielkę, czy mogłyby się spotkać (jest taka możliwość) żeby jej wytłumaczyła co źle robi – została delikatnie mówiąc spuszczona z wodą w kiblu. Wszystkie, bo jeszcze moje koleżanki z Ukrainy i Włoch (nie wiem jak reszta dziewczyn) dostałyśmy na koniec słabe oceny – pomimo tego, że testy zaliczyłyśmy dobrze. Super co? Czy to moja wina, że jestem wysoka i nie mam grubych ud? A może problem jest w tym, że nie mam ptaszka w spodniach? A może powinnam chodzić nieumalowana i w jakimś szarym worku? Flaki mi się przewracają jak sobie pomyślę, że spędzę następne półtora miesiąca na wstawaniu rano po to tylko, żeby podpisać listę obecności i patrzeniu na zazdrosną gębę baby.

p.s. na pierwszych zajęciach powiedziała nam, że jej mąż to pantoflarz wtf ???img_20160921_101840376a

3 komentarze

  • Gabi

    Dobry nauczyciel to podstawa 🙂 Mi na szczęście jeszcze na żadnym z kursów nie trafił się ktoś faworyzujący jakąkolwiek grupę uczniów 🙂

    Btw, nienawidzę grać w bingo, nigdy nie zrozumiem, czemu tak to uwielbiają na wszystkich kursach językowych

    • Agnes

      ooo u Was też to jest? dla mnie jest bezsensu bo masa osób oszukuje (nie powiem skąd) czyli na kursie angielskiego też mnie czeka bingo? Super :/

    • Gabi

      Taaak, też to mamy. Choć u nas na szczęście wszyscy podchodzą na luzie i zazwyczaj nie tylko pytają „czy masz dzieci”, ale też „opowiedz mi o nich” i zaczyna się taka normalna rozmowa 🙂 I nauczyciel zazwyczaj kończy grę po upływie X czasu, a nie gdy ktoś wygrywa 🙂 Jak wczoraj graliśmy, to udało mi się porozmawiać tylko z dwoma osobami np. ale za to dostałam szczegółowe odpowiedzi na każde pytanie 🙂

      A w bingo też duuużo graliśmy na angielskim w szkołach językowych w Polsce, ale znając szwedzkie zamiłowanie do tej gry, nie zdziwiłoby mnie, gdyby tutaj było tak samo 😉