Rumunia

Curtea de Arges.

Rumunia to kraj pięknych monastyrów. Jednym z nich, z którym dodatkowo związane są tragiczne historie/legendy jest klasztor Arges w rumuńskiej Muntenii.

W 1517 roku hospodar Neagoe Besarab zlecił budowę kościoła w Curtea de Arges. Mistrz Manolo – projektant i budowniczy świątyni został sprowadzony aż z Niemiec. Budynek cerkwi to mieszanka stylów: bizantyjskiego, kaukaskiego, bałkańskiego, narodowego, orientalnego i zachodniego. Fundator chciał, aby budowla była „fragmentem boskich niebios”. Besarab nie doczekał otwarcia świątyni – zmarł w 1512 roku. Klasztor został ukończony przez jego zięcia, Radu de la Afumati.

Klasztor Arges jest miejscem pochówku par królewskich, Karola I i Elżbiety, Ferdynanda I i Marie, oraz króla Michała I.

Klasztor należy do najważniejszych szesnastowiecznych zabytków w Rumunii. Jest też najważniejszym w regionie Muntenii ośrodkiem pielgrzymkowym. Znajdują się w nim relikwie św. męczennicy Tatiany, św. Sergiusza i św. Filofteei.

Pierwsza i najbardziej znana legenda związana z klasztorem mówi, że mistrz Manolo nie mógł wybudować świątyni. Co wybudował jednego dnia, to następnego leżało to w gruzach. Pewnej nocy mistrz miał sen, z którego dowiedział się, że uda mu się zbudować najpiękniejszą świątynię jeżeli poświęci coś, co najbardziej kocha. Mistrz obudził się zlany potem. Cały dzień myślał, co ma zrobić. W porze obiadowej kiedy ukochana żona przyniosła mu obiad, wiedział już, co zrobi. Manolo wziął za rękę ukochaną, zaprowadził ją do środka budowli i kazał stanąć w specjalnie przygotowanej wnęce jednej z południowych ścian świątyni. Własnoręcznie zamurował żywcem swoją żonę. Następnego dnia świątynia stała tak jak ją Manolo zostawił wieczorem. Niestety piękno budowli zemściło się na mistrzu Manolo. Besarab był tak zachwycony pięknem świątyni, że postanowił uniemożliwić Manolo stworzenie w przyszłości czegoś równie pięknego. Zwabił mistrza na dach pod pretekstem podziwiania widoku roztaczającego się z dachu monastyru, a potem sam uciekł i kazał zamknąć na stałe jedyne drzwi wiodące na dach. Mistrza czekała śmierć. Na dachu zostało trochę materiałów z budowy kościoła. Usiadł więc i skonstruował parę skrzydeł. Niestety skrzydła nie wytrzymały ciężaru i Mistrz Manolo spadł na ziemię. W miejscu, w którym upadł, trysnęło źródełko, w którym każdy pielgrzym może teraz ugasić pragnienie.


Druga legenda opowiada o 12-letniej dziewczynce – Filofteei, której ojciec po śmierci jej matki ponownie się ożenił z kobietą. Jak to bywa w większości historii o macochach tak i ta nie znosiła swojej pasierbicy. Codziennie dokuczała dziewczynce i wierciła mężowi dziurę w brzuchu, jaka to, jego córka jest leniwa i nieposłuszna. Drażniło ją, ze dziewczyna jest bardzo dobra i chętnie pomaga potrzebującym. Filofteia codziennie musiała zanosić jedzenie pracownikom swojego ojca. Pewnego dnia zlitowała się nad spotkanymi po drodze żebrakami i oddała im jedzenie. Wściekły ojciec, podburzany przez nową żonę, chwycił za topór i zabił swoją córkę. Po wszystkim padł na kolana i zaczął płakać. Chciał wziąć zwłoki córki, ale nie mógł ich podnieść. Wezwani kapłani również nie dawali rady. Ciało dziewczynki jakby wrosło w ziemię. Kapłani zaczęli się modlić i wtedy jeden z nich wpadł na pomysł, że może dziewczyna chce, żeby jej szczątki spoczęły w jakimś szczególnym miejscu. Zaczęli więc wymieniać wszystkie monastyry. W momencie kiedy padła nazwa Arges ciało Filofteei zrobiło się jakby lżejsze. W ten sposób szczątki dziewczynki spoczęły w monastyrze Arges. Co roku 7 grudnia trumna świętej jest otwierana i umieszczana w specjalnym pawilonie, do którego ściągają wierni z całej Rumunii. Tyle z legendy. Historyczne fakty są takie, że szczątki świętej zostały przywiezione z bułgarskiego Tyrnowa w XIV wieku, aby je uchronić przed najazdem Turków.

p.s. w prawosławnych kościołach (w większości) nie wolno robić zdjęć.

Jeden komentarz

  • Cygan

    Z Rumuna i mam do czyszczenia od 20 lat. To podły zakłamany, mściwy naród. Sprzedadzą własną matkę, własną siostrę przelecą, a swojego ojca okradną i połamią jemu kości.
    Nie lubię ich