Niesamowite historie,  Przewodnik po Szwecji

Czarna postać w pałacu Krusenberg.

Na północ od Sztokholmu w stronę Uppsali znajduje się mnóstwo dworów. Jednym z nim jest Krusenberg.

W latach 40 tych XVII wieku, szlachcic Johan Jespersson Cruus af Harfvila postawnowił wybudować w tym miejscu pałac. Niestety w 1644 roku Johan zmarł w Ystad na wojnie z Danią. Nie dane mu było zobaczyć pałacu w pełnej okazałości.

Pałac został zaprojektowany przez nie byle kogo, bo Nicodemusa Tessina Starszego (twórca pałacu Drottningholm).  Został ukończony w 1648 roku, ale już na początku XVIII wieku spłonął.

Dzisiejszy wygląd pałac to efekt przebudowy z roku 1819. W tym czasie właścicielem posiadłości był hrabia Per Gustaf af Ugglas, który zarządził renowację budynków.

Do lat 80 tych XX wieku majątek był w rękach prywatnych. Obecnie właścicielem jest firma Sabis, a pałac jest hotelem/centrum konferencyjnym.

Ten piękny pałac skrywa wiele tajemnic.

Podobno już jeden z pierwszych właścicieli tego pałacu opowiadał o dziwnych, nocnych hałasach. Wnuk ostatniego prywatnego właściciela pałacu bawił się raz w jednym z pomieszczeń pałacowych. Kiedy babcia zawołała go na posiłek, wstał i zaczął biec w kierunku jadalni. Nagle zobaczył dwójkę nieznanych dzieci w dziwnych ubraniach. Dzieci patrzyły na niego zimnymi oczami i nic nie mówiły. Nagle zniknęły – tak jakby coś je wessało w podłogę. To nie koniec! Na początku lat 80 tych dwie kobiety wchodziły po schodach na strych. Nie doszły do strychu. Powstrzymała je para wpatrujących się w nie w ciemności oczu. Na tych samych schodach jeden z pracowników słyszał ciężkie kroki. Oczywiście nikogo nie widział. Biedny człowiek był jakimś szczególnym obiektem dla tego co mieszka w pałacu. Innego dnia robiąc przed zamknięciem pałacu obchód, dostrzegł, że w jednym z okien na samej górze zapaliła się lampa. Wiedział, że nikogo w pałacu nie ma i to niemożliwe, żeby lampa zapaliła się sama. W pałacu rzeczywiście nie było żywej duszy, nie licząc myszy. Po wejściu do pokoju okazało się, że lampa jest zgaszona. Mężczyzna dosłownie z duszą na ramieniu wybiegł z pałacu.

Odsuwające się krzesła, rozbujane żyrandole, grzechoczące naczynia to stały repertuar. Ciekawa historia przytrafiła się grupie gości, która zażywała jacuzzi w ogrodzie pałacowym. Rozbawione towarzystwo nagle ujrzało mężczyznę w czarnym długim płaszczu z innej epoki. Mężczyzna przeszedł koło nich bezszelestnie (w tym miejscu jest żwir) i zniknął. Goście zapytali później w recepcji, czy pałac organizował jakąś tematyczną imprezę. Odpowiedź była wiadomo jaka. Zdziwiony recepcjonista otworzył buzię ze zdumienia i oczywiście zaprzeczył.

Co ciekawe duchy, bo jest tu jeszcze duch Białej Damy, widzą najczęściej goście hotelowi, a personel nie.