Z życia wzięte

Jak być w ciąży i nie zwariować (zbankrutować).

Pamiętacie mój post o ciąży (tutaj go znajdziesz )? Oj wstrząsnęłam tym postem co poniektórych. Nawet parę osób obraziło się na mnie. Cóż będę musiała to jakoś przeżyć.
Ciąża to duża zmiana w życiu. To nie tylko zmiana w samopoczuciu, ale też zmiana sylwetki, sposobu odżywiania itd. Wszystkie te zmiany to z reguły spore obciążenie dla naszego portfela. Ja podeszłam do tego w dosyć specyficzny sposób – na sknerę. Ok, na jedzeniu nie można oszczędzać, ale na takich witaminach już tak. Można je kupić w Polsce. W Szwecji leki są tak cholernie drogie, że mózg staje. Do tego nie wiedziałam za bardzo, co tutaj przyjmują matki. Co jest najlepszego. W związku z tym zrobiłam zapas w Polsce, a resztę dowiózł mi w styczniu Tato. No i przyoszczędziłam.
Sknera również się we mnie odezwała w przypadku rzeczy dla dzieci. Nie dość, że praktycznie nic mi się nie podobało to jeszcze te ceny…..jak bluzeczka dla maluszka może kosztować tyle, co dla dorosłego? Jakiś chory film! Mało tego, nawet po przecenie te rzeczy były tak drogie, że żal mi za dupę ściskał, że tyle muszę wydać na coś, co Mała ponosi chwilę. Na szczęście w Szwecji można znaleźć ratunek w lumpeksach.

Zapewne niektórzy oburzą się, że jak tak można kupić dziecku używane rzeczy. Pamiętam czasy, kiedy w sklepach nic nie było, a jedną z metod ratunku było przekazywanie sobie ciuszków dziecięcych. Ja mam dla małej śpioszki i kaftaniki po moim młodszym bracie. A w lumpach można upolować nawet nowe rzeczy z metkami. Praktycznie nowe body Tommy Hilfiger za 15 zł? No grzech nie brać! W końcu i tak wszystko trzeba wyprać i wyprasować więc co za różnica? Nie martwcie się – Mała nie ma wszystkiego z lumpów. Dziadek Bigosław i Babcia Małgonia nieźle nas zaopatrzyli.

Jednym ze sposobów na przyoszczędzenie jest zrobienie baby shower. Do tej imprezy od początku miałam zdystansowane podejście. Najpierw chciałam zrobić dużą imprezę dla koleżanek. Niestety w styczniu trafiły się moje urodziny, odwiedziny mojego Taty z bratem, a na koniec parapetówa i tak jakoś wyszło, że w sumie to jest trochę za późno na tego typu imprezę. Stwierdziłam również, że w sumie to mi się nie chce jej wyprawiać. Nie chciało mi się wymyślać menu, pichcić, sprzątać całej chaty, stresować, że z czymś nie zdążę i zapraszać osoby, które tak naprawdę mają mnie w dupie i przyjdą mi udzielać swoich „genialnych” rad o tym jak mam się odżywiać. Dla jednych śpioszków albo grzechotki? Skończyło się tak, że zrobiłam baby shower dla siostry Pana B., która już wcześniej wygadała się, że nakupowała dla Małej pełno rzeczy. To było najlepsza tego typu impreza na świecie. Bez spinki i głupich rad typu tego nie możesz jeść, tego nie możesz pić i dlaczego nie chcesz rodzić naturalnie? Bez głupiego tortu, jakiś debilnych konkursów polegających na jedzeniu ciasta z podpaski i robieniu odlewu brzucha.

I na koniec ciuchy dla mnie. Do tej sprawy podeszłam najbardziej oszczędnie. W szafie mam sporo luźnych tunik i bluzek i nawet jakieś przyduże spodnie się znalazły. Postanowiłam więc nie kupować ciuchów ciążowych, które w większości napawały mnie odrazą. Sorki dziewczyny, ale ogrodniczki dla ciężarnej to jakaś masakra. Tak więc na własnych ciuchach dojechałam do siódmego miesiąca – niestety potem moje ulubione spodnie zaczęły mnie uwierać, a tym samym musiałam zrezygnować z noszenia luźnych koszulek, które były zbyt krótkie, żeby je nosić do legginsów. Wtedy dopadła mnie myśl, żeby kupić sobie spodnie z gumą. No i zaczęły się schody. Na Allegro bałam się je zamówić. W normalnych sklepach drogie jak cholera. W szwedzkich lumpach jak na złość nic nie było, a jak było to albo drogie, albo za wielkie. Stwierdziłam więc, że po cholerę będę wydawać tyle kasy na coś, co będę nosić przez trzy miesiące, no może cztery. Patrząc na mój mały przyrost wagi i to, że szybko chudnę, założyłam, że takie spodnie to będzie bezsensowny zakup. To samo z kurtką zimową. Bardzo długo w puchowej wyglądałam tak, jakbym nie była w ciąży. Pod koniec już ledwo się zapinałam, ale w odwecie jeszcze miałam kurtkę Pana B. To samo z bielizną. Kupiłam z cztery staniki, ale takie, które będę jeszcze nosić i jeden większy, który oddam swojej mamie. Do staników kupiłamprzedłużacze obwodu i jakoś się udało.
No ale nie byłabym sobą gdybym jednak czegoś nie kupiła, a że akurat zaczęły się przeceny… Tak więc zostałam właścicielką trzech bluzeczek w fantastycznej cenie. Z normalnych ciuchów kupiłam tylko dodatkowe legginsy, dwie podkoszulki, sukienkę wełnianą w lumpie i duży sweter. Wszystko z myślą, że po urodzeniu dziecka dalej będę to nosić. Z ciążowych rzeczy kupiłam też w Rossmannie cztery ciążowe podkoszulki za jakąś śmieszną cenę, z których trzy były dla mnie nawet pod koniec ciąży za wielkie.

Tak naprawdę to z ciążą nic nie wiadomo. Nie wiadomo, ile człowiek przytyje i co sobie kupić na tyłek. 

5 komentarzy

  • Karo

    Hej 😉
    Super wpis ! Uwazam ze masz 100% racji co do wszystkiego 😉 Ja bedac w ciazy kupilam sobie az jeden zestaw bo potrzebowalam na Wesele. to byla zima w Polsce nie moglam nic znalezc zeby to chociaz troche ladne bylo. W szwecji nawet nie szukalam bo bylo mi szkoda placic tak wysokie ceny.A cala ciaze przechodzilam w swoich. Jesli chodzi o corke 90% jej ubranek bylo z second handu 😉 wszystko z metkami firmowymi na ktorych byla cena sklepowa, a ja placilam az cale (moze) 10% tej ceny. tak do Roczku udawalo sie kupic pozniej niestety bylo ciezko. Co do cen sklepowych w szwecji jest mi latwiej wydac 250 sek na spodnie dla corki niz w pl w tym samym sklepie za to samo ponad 100 zl. no i Tu jednak przecena jest bardziej widoczna niz w polsce.
    Pozdrawiam serdecznie

  • Iwona (mashkotka87)

    Przydadzą ci się jak malutka będzie wydalać górą i dołem, plus laktacja… Hihi wszystkiego dobrego Aguś na tej nowej wyboistej drodze pod tytułem rodzicielstwo. Genialne teksty piszesz, wspaniała odskocznia to dla mnie od szarej codzienności. Ściskam mocno!

    • Agnes

      Ty mnie nie strasz! Dzięki Iwona i jak mi miło, że do mnie zaglądasz. Mam nadzieję, że może za jakiś czas uda się spotkać na mamine pogawędki i może Paulinę też namówimy? Buziaki!