Mamo, kup mi królika czyli gryzoń w Szwecji.
W życiu każdego rodzica przychodzi w końcu ten dzień kiedy jego ukochana pociecha wymawia magiczne zdanie: „Mamo, ja bym chciała kota, królika, psa, chomika itd.” U nas ten dzień właśnie nastąpił, z tym że Freja nie może się zdecydować albo inaczej – chciałaby wszystkie zwierzątka w tym 10 kotów. Koty wiadomo, są na pierwszym miejscu. Niestety ze względu na nasze częste podróże i problem z ze znalezieniem opieki dla kota, na razie z kotem odpuszczamy. Inna sprawa, to po Cześku i Tadku wiemy, że kot to niezły wydatek w momencie kiedy zaczyna chorować i kiedy pojawia się decyzja pt. czy warto płacić tysiące za operację, która nie daje gwarancji, że kot przeżyje.
Jak nie kot i na pewno nie pies, bo za psami ja nie przepadam, albo inaczej – lubię je, ale u kogoś, to padło na gryzonie. Rybki wiadomo, ładne, ale przytulić tego nie można ani pogadać – wiem, bo mój tata miał wielkie akwarium. Ptaki już nieco lepiej, ale nie dla małego dziecka. Z gryzoniami już sprawa wygląda inaczej. Jako dziecko i potem nastolatka przerobiłam prawie wszystko, więc doświadczenie mam niezłe.
Najpierw były myszy, potem chomiki, królik i świnki morskie. Z tego towarzystwa najbardziej przypadły mi do serca świnki. Kochane, bardzo kontaktowe i łatwe do odnalezienia w mieszkaniu. Do tego łatwe w obsłudze. Niestety krótko żyją, a ich odejście bardzo boli. Małe słodkie króliczki mogą okazać się gryzącymi, sikającymi na łóżko terrorystami. Myszy i chomiki to wiadomo, myślą tylko o ucieczce i przegryzieniu kabli. Nie mam ochoty przerabiać znowu tego we własnym mieszkaniu.
Skoro już wiemy, co chcemy, można się wybrać do sklepu i tutaj zaczynają się w Szwecji schody.
W Polsce wiadomo, mnóstwo sklepów zoologicznych, w którym zawsze są zwierzęta. W Szwecji tak prosto nie jest. Nawet wielki sklep zoologiczny może nie mieć na stanie żywych zwierząt.
Jeżeli ma zwierzęta, to niekoniecznie te, które chcemy kupić. W Szwecji popularne są chomiki, króliki, szczury i myszoskoczki, a i oczywiście ptaki. Te można kupić od ręki. Gołym okiem też widać, że takie np. króliki mają o wiele lepsze warunki niż ich pobratymcy w Polsce, którzy są ściśnięci w małym akwarium.
Świnki morskie jak się okazuje, już nie są tak popularne. W sklepie zapytaliśmy, gdzie można dostać świnkę i dowiedzieliśmy się, że mają w sklepie w….Västerås.
Sklep nie jest jedyną opcją zakupu zwierzęcia. Inną jest Blocket.se, czyli portal, na którym można kupić prawie wszystko.
Niestety nawet na tym portalu świnek jest niewiele, a jeżeli są, to głównie samczyki, a ja po doświadczeniach z obydwiema płciami wolę samiczki. To jest pierwszy problem. Drugim jest niechęć do sprzedaży tylko jednej sztuki. Sprzedawcy zastrzegają sobie, że albo sprzedają dwójkę, albo jedną świnkę w momencie kiedy już mamy jedną lub więcej świnek. Motywują to tym, że świnka jest bardzo towarzyskim zwierzątkiem i potrzebuje towarzystwa drugiej świnki.
Jeżeli już taką świnkę zdobędziemy, to możemy ją ubezpieczyć, co teraz po przejściach z weterynarzami kiedy mieliśmy koty, nie wydaje się wcale taką głupotą. Ubezpieczenie można wybrać np. za 56 kr miesięcznie, albo 130 kr, które jest najwyższym ubezpieczeniem. W ubezpieczeniu mamy leki do 1500 kr i leczenie do wysokości 10 000 kr. Cena ubezpieczenia jest różna dla różnych zwierząt. Dla szynszyli najwyższe ubezpieczenie wynosi 149 kr, a dla królika 130 kr. Są tu oczywiście różne zastrzeżenia, bo ubezpieczenie nie zawsze wszystko pokrywa.
Ubezpieczenie nie obejmuje zwykłych wizyt u weterynarza typu obcięcie pazurów, szczepienia, czyszczenia zębów. U wykastrowanego samca kota np. ubezpieczenie nie obejmowało leczenia zapalenia pęcherza. Za samo „trzaśniecie drzwiami” zapłacimy plus minus 780 kr.
A co z pozostałymi kosztami? Najdroższa jest klatka, którą za połowę ceny, a nawet i mniej możemy kupić na Blocket.se albo MarketPlace. Jeżeli oczywiście nie przeszkadza nam to, że jest używana.
Nawet mały gryzoń to nie lada wydatek i trzeba mocno przemyśleć sprawę czy na pewno stać nas na taki wydatek.
A może jednak lepiej kupić kota? 🙂