Nawiedzona restauracja na sztokholmskim Stureplan.
W Sztokholmie przy Stureplan znajduje się restauracja z ciekawą historią.
Obecnie działa pod szyldem East, ale do roku 1987 działała w tym miejscu restauracja o nazwie „Brända tomten”. Została ona otwarta w 1922 roku w miejscu dawnego antykwariatu.
Restaurację otworzył Sten Hellberg, późniejszy znany szwedzki restaurator, autor książek kucharskich i kolekcjoner dzieł sztuki ze wspólnikiem Svenem Stål. Obaj chcieli stworzyć wyjątkowe miejsce, do którego odważą się przyjść nawet samotne kobiety.
Wnętrze restauracji zostało urządzone z olbrzymim rozmachem. Każda z sal otrzymała swoją nazwę np. Sala Wersalska, Sala Lustrzana, Biedermeier. Sale zostały udekorowane działami sztuki. Początkowo restauracja dzieliła lokal ze sklepem z antykami.
Restauracja szybko stała się modnym miejscem w Sztokholmie. Bywali w niej znani artyści.
W 1946 roku restauracja została sprzedana firmie ICA. W tym czasie lokal był już dosyć zniszczony i nowy właściciel przeprowadził gruntowny remont, który poprowadził znany scenograf i projektant Sven Erik Skawonius. W latach 60 tych knajpa przeżyła nowy rozkwit. Brända tomten znowu stała się bardzo popularnym miejscem na mapie restauracyjnej Sztokholmu.
Niestety z czasem wyrosła pod bokiem mocna konkurencja i restauracja zaczęła tracić młodszą klientelę. W 1983 roku lokal został sprzedany firmie Scandic Hotels. Po remoncie otworzono nową restaurację z kuchnią azjatycką – East. Po starym wystroju nie został nawet najmniejszy ślad.
Restauracja jest nie tylko znana z tego, że jest w tym miejscu od dawien dawna. Restauracja mieści się w starej kamienicy i zajmuje piwnicę. W tej piwnicy coś siedzi. Coś niewytłumaczalnego co przyprawia każdego o zimne dreszcze na karku. Wśród personelu krąży opowieść o dwóch pracownikach knajpy, którzy przemeblowali trochę jedno z pomieszczeń znajdujących się w piwnicy. Następnego dnia kiedy weszli do pomieszczenia, okazało się, że wygląda tak, jakby nic w nim nie zrobili. Jednej z kelnerek przydarzył się bardzo dziwny i zarazem bardzo nieprzyjemny wypadek. Któregoś wieczoru po zamknięciu restauracji zmęczona przysiadła na sofie, żeby złapać trochę oddechu. Nagle ni z tego, ni z owego jej fartuch zaczął się palić. Obok nie było niczego, od czego fartuch mógłby się zapalić. Takich różnych przypadków w tym miejscu jest i było całe mnóstwo. Z czasem zauważono, że nasilają się kiedy w restauracji są jakieś zmiany wnętrza. Im większe zmiany tym dziwniejsze zdarzenia. Chodzą słuchy, że to jeden z były właścicieli jest niezadowolony kiedy się coś zmienia w jego ukochanej restauracji…
Źródło:
Petter Inedahl, Spöklikt, Stockholm 2018.