Z życia wzięte

O randkach z portali randkowych czyli jakich palantów można spotkać w necie.

Jak wszystkim wiadomo jestem od kilku lat w szczęśliwym związku z Panem B. Poznaliśmy się…..nietypowo bo na rodzinnej imprezie. Zanim jednak w moim życiu pojawił się Pan B. działo się wiele. Wiecie jak to jest, najpierw szkoła średnia – chłopacy ze starszych klas, kluby – jest sporo możliwości na poznanie faceta (tak w każdym razie było za moich czasów), potem są studia na których również roi się od facetów – imprezy studenckie, no dzieje się sporo. Za moich czasów my dziewczyny wysłuchiwałyśmy tekstów, że studia to ostatni moment na znalezienie męża. Taaa bo potem to już pozamiatane – stara panna, którą nikt się nie zainteresuje, bo wszyscy chłopacy łapią żony na studiach, a do tego 25 lat to najlepszy moment na rodzenie dzieci….

Mam nadzieję, że teraz trochę się to zmieniło i dziewczyny nie wysłuchują od wszystkich dookoła („życzliwych” koleżanek, które już ustrzeliły swojego frajera i głupich ciotek) takich, debilnych tekstów. No dobra, to jak już przekroczyło się to magiczne 25 lat i do klubów studenckich to już tak nie bardzo bo tam gówniarzeria, a w klubach/dyskotekach to wiadomo z reguły można poznać tylko faceta, którego jedynym celem jest puknięcie Cię w swojej, sorki najlepiej w Twojej chacie (bo nad ranem może się szybko wymknąć bez zostawiania swojego numeru). A jak weźmie Twój numer to i tak z reguły nie zadzwoni. Fakt jest taki, że koleś jest tak narąbany, że na drugi dzień nie pamięta o Twoim istnieniu, a nawet jak pamięta to nie kojarzy jak wyglądasz. Więc gdzie tych facetów poznawać – gdzie ja ich poznawałam? W internecie na portalu randkowym. Właściwie to przygodę z randkowym portale zaczęłam przez zdjęcia. Wtedy jeszcze nie istniał portal który zrzeszał fotografów i modelki i miejscem gdzie można było wychaczyć jakąś fajną buzię była randkownia – w ten sposób udało mi się zrobić kilka, fajnych sesji. Zdjęcia zdjęciami ale zauważyłam, że na tym portalu są też fajni faceci….teoretycznie. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że nie poznałam tam ani jednego sensownego faceta – być może to ja mam takie szczęście do przypałów i zboków.

  1. Pan wykładowca geografii – tak naprawdę to nie do końca byłam przekonana co do tej randki. Na jednych zdjęciach wyglądał fajnie, na innych słabo. Umówiliśmy się i to była wtopa. Jako, że to było przed Sylwestrem i koleś był współorganizatorem imprezy sylwestrowej, nonstop odbierał jakieś telefony od ludzi, którzy mieli być na tej imprezie. Oczywiście mnie też zaprosił ale…..taa już się pakuję i pędzę z obcym fagasem na jakąś imprezę na wygwizdowie. Olewa mnie odbierając cholerne telefony i mam lecieć z nim na imprezę? Nigdy w życiu! Po kilku latach zgadałam się ze znajomą, która skończyła geografię na UG, że Pan Geo był jej wykładowcą i bardzo lubił ładne studentki….
  2. Pan biznesmen. Ten wydawał się sensowny aczkolwiek przyjezdny co nie rokowało dobrze. Jakiś właściciel firmy czy coś w ten deseń. Randka przebiegała bardzo sympatycznie ale…..po wyjściu z kawiarni zaczął namawiać mnie na wizytę w jego hotelu, kiedy stanowczo odmówiłam nawet mnie nie odprowadził do domu. Wydzwaniał i smsował jeszcze potem coraz bardziej mnie wkurzając – bo wszystko sprowadzało się do jednego, żebym wylądowała w jego łóżku hotelowym. Potem przycichł na jakiś czas, a kiedy się odezwał ponownie wściekła wypaliłam mu czy znowu się odzywa bo szuka darmowej dupy, która mu umili pobyt w Gdańsku? Stwierdził, że to nie był on (Alzheimer?)- że coś mi się pomyliło i….przestał się odzywać.
  3. Kurdupel od automatów kawowych. Zdarzały też zabawne randki – np. z kolesiem, który dał takie zdjęcie na którym nie było dobrze widać jak wygląda i chyba trochę sobie zawyżył wzrost. Na wejściu okazało się, że jest kurduplem, a po chwili że strasznym nudziarzem. Kiedy dowiedział się, że pracuję w Outlecie zaczął jechać na moją szefową. Tutaj też wyszło jego kolejne kłamstwo – w profilu wpisał sobie, że jest menagerem – jasne od ustawiania automatów do kawy. Wkurzył mnie, bo zaczął stękać na moją szefową, że nie chce wpuścić więcej jego automatów na pasaż handlowy. Randka szybko się skończyła, ponieważ nagle, kiedy się zastanawiałam jak się tutaj wymiksować oświadczył, że jest umówiony z kolegami na mecz i sobie poszedł. Skorzystałam na tej randce tyle, że dowiedziałam się o fajnej stronce z zagranicznymi kosmetykami w super cenach (teraz już dowalili podatek więc się nie opyla). Aaa i nie omieszkałam donieść mojej szefowie o tym niezadowolonym fajfusie.
  4. Seksoholik. Z kurdupli to spotkałam się jeszcze z jednym ale ten przynajmniej tego nie ukrywał. Wiedziałam, że mi się nie podoba ale fajnie się gadało, więc czemu się po prostu nie umówić na kawę i pogadać na żywo? Niestety to tylko ja miałam taką wizję spotkania. Koleś był tragiczny. Na dzień dobry powiedział mi, że jest seksoholikiem. Opowiedział mi, że on tak naprawdę miał w życiu tylko jedną kobietę – swoją, byłą żonę ale właśnie jest po jednej randce z laską, która dała mu się ostro wymacać na wydmach gdzieś na morzem. No i on odkrył w sobie drugą naturę – seksoholika! Wooow i co to dla mnie miało oznaczać? Koleś mnie też od razu zapytał ile zarabiam bo on ma plan. Chce wziąć kredyt na mieszkanie w swoich rodzinnych Chojnicach i je wynająć, żeby się samo spłacało, a z dwóch pensji to przecież się spokojnie w Gdańsku wynajmie chatę, będzie też na alimenty na jego dziecko i generalnie gitara. Po pół godzinie siedziałam i myślałam, jak tu się z tego spotkania uwolnić. A ten jak nakręcony – nawet drugi deser mi zamówił i nie chciał mnie wypuścić!
  5. Nudziarz od miesiączki. Kolejnym razem kiedy chciałam się zawijać z randki był koleś, którego też zaklasyfikowałam jako kolegę do pogadania. On mnie chyba nie. Umówiliśmy się w knajpce na obiad. Przyjechałam na miejsce i patrzę nie ma nikogo. Po chwili podszedł do mnie koleś – no trochę inaczej wyglądał niż na zdjęciach, ale pal licho skoro od razu założyłam, że z tej mąki to chleba nie będzie. Miało się fajnie gadać o fotografii i tyle. Nie było fajnie – było nudno jak flaki z olejem. Do tego wszystkiego koleś się przyznał, że stał kawałek dalej i obserwował jaka laska podejdzie. Znaczy się, że gdybym była brzydsza to by sobie pojechał? Zjadłam naleśnika i zaczęłam kombinować jak tu się uwolnić. Poszłam do łazienki i zaczęłam smsować do znajomego, żeby mnie uratował z tej pseudorandki. Dupa, idiota nie skumał, że ma zadzwonić, a ja mu odpowiem, „tak Mamo, już jadę”. Nie chciało mi się tłumaczyć kolejnym znajomym mojej, „tragicznej” sytuacji, więc postanowiłam użyć broni masowego rażenia. Wyszłam z kibelka i oświadczyłam kolesiowi, że bardzo mi przykro, ale właśnie przybyły do mnie przykre dni w miesiącu każdej kobiety i bardzo źle się poczułam. Chciałabym więc wrócić do domu. No cóż miał zrobić biedaczyna? Nic tak aseksualnie nie działa jak kobieca miesiączka.
  6. Zbok od rzygów. Miałam jeszcze jedna randkę na której użyłam broni masowego rażenia ale dlatego, że zapaliła mi się czerwona lampka. Umówiłam się z kolesiem, ale domyślałam się, że to raczej nie będzie strzał w 10 – nie mieszkał w Trójmieście. Umówiliśmy się w jednej z gdańskich kawiarni. Było całkiem przyjemnie, koleś nie był aż taki tragiczny. Przejął się nawet moją, życiową sytuacją – byłam wtedy bez pracy. W pewnym momencie stwierdził, że może byśmy się przenieśli gdzieś indziej. W sumie to się trochę zdziwiłam bo miejsce było ok, ale czemu nie – można się przenieść do PIkawy w której jest większy wybór kaw. Kolesiowi jednak nie chodziło o PIkawę – chciał się przenieść do Sopotu. Wsadził mnie do swojego Volvo i….po jakimś czasie zablokował drzwi. Tak wiem, niektóre samochody same blokują drzwi ale chyba od razu prawda? Zaczęłam się trochę denerwować, koleś przestał gadać na luzie i zrobił się jakiś nerwowy. Zaczęłam mieć wizję, że to jakiś zbok i wywiezie mnie gdzieś do lasu. Zrobiłam w głowie krótki przegląd możliwości ucieczki i robiąc zbolałą minę oświadczyłam kolesiowi, że coś mnie brzuch zaczyna boleć. Po chwili stwierdziłam, że chyba mi ciasto zaszkodziło i będę potrzebować do toalety. W głowie już opracowałam plan, że ta toaleta musi być w dobrym miejscu czyli najlepiej w centrum handlowym. Dojeżdżaliśmy właśnie do Wrzeszcza, a we Wrzeszczu jest Manhattan do którego akurat był utrudniony dojazd. Zaproponowałam, żeby kolega wysadził mnie niedaleko wejścia do centrum, a sam pojechał zaparkować. Mieliśmy się spotkać w Manhattanie. Oczywiście nie pobiegłam do toalety, ale na przystanek autobusowy i to kawałek do tyłu – zakładając, że koleś pojedzie do domu przez Gdańsk, a nie przez obwodnicę. Nie wiem czy był to tylko mój wymysł – może się denerwował jazdą przez Gdańsk, może auto samo się blokowało, może gdyby miał faktycznie niecne zamiary to wcale by mnie nie zawiózł pod centrum. Nie wiem. Wiem, że coś mi zaczęło śmierdzieć i wolałam nie ryzykować.
  7. Sean Patrik Flanery. Ha to jest dopiero ewenement. Ten anonsik widziałam bardzo długo – wiecznie z tym samym zdjęciem. Facet na focie, musicie mi przyznać, że mega zajebisty. Śliniłam się do niego przez dłuższy czas. Nawet podglądał mój profil, ale nie zagadywał. Postanowiłam więc sama zagadać, a co tam, kto gra ten ma. Niestety nigdy mi nie odpisał. I bardzo dobrze, bo nie wiadomo co to za troll. Wpadając na pomysł napisania tego posta stwierdziłam, że sprawdzę to zdjęcie w necie. Wiecie kto to jest? Aktor – Sean Patrik Flanery. Faktycznie nieziemsko przystojny facet, ale na pewno to nie on był kolesiem z anonsiku – a takich na portalach randkowych jest całe mnóstwo.
  8. Dwubiegunowy prawnik z Wrocławia. W mojej karierze randkowej kilka razy trafiłam na prawników. Pierwszy miał na pewno coś nie tak pod sufitem. Tak naprawdę nigdy go nie spotkałam – był z Wrocławia. Nasze kontakty ograniczały się do wymiany emaili, smsów i rozmów telefonicznych. Na początku było ok – wydawał się całkiem do rzeczy. Nawet trochę mi podpowiadał pod kątem prawniczym. Akurat zmieniałam pracę i wiązał mnie cyrograf z pracodawcą. Coś się jednak zaczęło psuć. Kiedy rozmawialiśmy przez telefon było wszystko ok, ale kiedy pisał do mnie emaile albo smsy coś mu odpalało. Robił mi jakieś jazdy i to do końca nie wiedziałam o co. Wyglądało to tak jakbym była jego panną. Zaczęło mnie to wnerwiać i wcisnęłam mu swój standardowy kit, że wracam do mojego byłego. Myślałam, że się go pozbyłam – ależ gdzie tam. Po kilku latach dostałam tajemniczego smsa. To był ten bubek z Wrocławia. Dostał pracę w Warszawce i jakby nigdy nic zaczął mnie zapraszać do siebie na chatę! Jakiś idiota! Tym razem pozbyłam się go skutecznie.
  9. .Prawnik-poeta. Drugi prawnik wydawał się być naprawdę normalnym i fajnym facetem, a do tego przystojnym. Niestety na drugim spotaniu -zong. Zapytał mnie czy mam umowę na stałe i ile zarabiam. Już wiecie, że na takie pytanie reaguję ja czerwona płachta na byka (w Szwecji mi się trochę odmieniło pod tym względem). Od tego momentu zaczął mnie drażnić. Drażniło mnie to, że ciągle narzeka na swoją pracę – pracował jako sekretarz w sądzie. Jak to ja, doradziłam mu zmianę pracy, bo jak Ci tak strasznie nie pasuje Twoja praca to ją zmień albo przynajmniej spróbuj to zrobić. Proste i logiczne. Rzygam takim narzekaczami na swoją pracę co to palcem nie kiwną w kierunku jej zmiany. Koleś miał co prawda tylko skończone prawo, co jak wiadomo za dużo nie daje ale wrócił dopiero co z Wysp po kilkuletnim pobycie. Prawo plus bardzo dobry angielski to już są jakieś perspektywy. Akurat wtedy był nabór do Agencji Reuters i jak myślicie co ten bubek zrobił? Wielkie G, nawet cv nie złożył. Za to cały czas mi opowiadał jak to on uwielbia jeździć na rowerze i pisać wiersze – bo to poeta był. Już sobie wyobrażałam jak zaiwaniam na dwóch etatach, tacham ciężkie siaty z zakupami, sprzątam całe mieszkanie i jeszcze oporządzam naszego bachora, a ten sobie cały dzień jeździ na rowerze i pisze swoje, pieprzone wierszyki. O nie, coś takiego to nie ze mną. I jeszcze mnie na chatę namawiał, że kupi tanie serki i wino z Lidla…
  10. Prokurator szukający nowej gospodyni domowej. Ostatni prawnik to była dopiero figura (o ile nie ściemniał) – pan prokurator. Nie wiedziałam dokładnie jak wygląda, ponieważ nie dał zdjęcia. Postanowiłam zaryzykować. Umówiliśmy się po gdańskim LOT-em pod którym chwilę czekałam, aż dupek do mnie podszedł. Tak dupek, bo dupek stanął sobie kawałek dalej i obserwował co to przylezie. To był pierwszy minus. Potem było już coraz gorzej. Facet okazał się zadufanym palantem. Stał z boku i obserwował, a sam chyba zatrzymał się w poprzedniej epoce. Jego ciuchy i fryzura to była masakra. W czasie spotkania wysłuchałam całej opowieści o tym, jak znajomi z palestry doradzili mu żeby zaczął się spotykać z kobietami spoza środowiska prawniczego. Dowiedziałam się również, że jest po rozwodzie i….całej historii o jego małżeństwie jaką to miał niewdzięczną żonę, która nie chciała przygotowywać kolacji kiedy wracał z kolegami, o zgrozo z polowań – bo to myśliwy był z własną chatą! A przecież nie pracowała zawodowo i nie miała nic do roboty tylko nadskakiwać swojemu panu i władcy. Cóż za niewdzięcznica! Siedziałam jak na tureckim kazaniu, nudząc się niemiłosiernie i myśląc co to za idiota i męski szowinista. Na szczęście wielki pan prokurator następnego dnia musiał wziąć udział w złożeniu wieńców pod pomnikiem (to było przed Świętem Niepodległości)  i nawet nie dał rady mnie odprowadzić pod drzwi klatki – prawdę mówiąc nie rozpaczałam z tego powodu. I tyle go widzieli a widzieć nie chcieli.
  11. Fotograf – podrywacz na genitalia. Tego pana kojarzyłam jako niezłego fotografa. Poznaliśmy się dopiero na portalu randkowym. Na początku sporo gadaliśmy (kolejny z południa Polski) ale koleś zaczął się coraz bardziej rozkręcać do tego stopnia, że któregoś razu zadzwonił do mnie kiedy byłam w pracy i zapytał jakie mam gacie na sobie, a następnie przysłał mi zdjęcia swoich klejnotów rodowych. Spuszczony z wodą w klozecie.
  12. Wielbiciel pornoli. Chłopak od pierwszego wejrzenia wpadł mi w oko. Cieszyłam się, że wystroiłam się w kieckę ( w pewnym momencie doszłam do tego, że ubierałam się byle jak żeby tylko za bardzo nie zachęcić palantów) bo było naprawdę warto. Facet inteligentny z ciekawą pracą (był managerem hotelu), fajnie się gadało ale do momentu kiedy ni z gruchy ni z pietruchy zapytał mnie czy lubię oglądać pornole, a kiedy mu nie odpowiedziałam (totalnie mnie zatkało) stwierdził, że jakaś pruderyjna jestem. WTF!
  13. O tym jak los uparcie stawia na naszej drodze dziwne osoby. To było strasznie dziwne. Dziwny koleś z fajnym zdjęciem. Strasznie arogancki, bezczelny i trochę chamski. Zaczepiał mnie długo. Raz spasował i zniknął, ale kiedy się znowu pojawił i zaproponował spotkanie – zgodziłam się. To nie był facet ze zdjęcia. Nie był tragiczny, ale to nie było to, zwłaszcza w połączeniu z tym co opowiadał o sobie. Koleś był z Władysławowa, miał swoją firmę i swoją kawalerkę w Gdańsku w której zalegał w weekendy. Kiedy opowiadał mi o sobie – że jest z Władka, że studiował na WSM, że pisał jakieś artykuły gdzieś tam, zaczęło mi coś świtać w głowie. Przypomniała mi się pewna impreza dobrych kilka lat wcześniej w nieistniejących już Kazamatach i pewien koleś. Siedziałam wtedy przy barze i czekałam aż się zrobi jasno i będę mogła bezpiecznie wrócić do domu. Przysiadł się do mnie koleś, zamówił mi piwo i zaczął przynudzać – o WSM-ce, pisaniu i Władysławowie. Był na tyle nudny, że mu zwyczajnie zwiałam. To był ten sam facet. Jak mogłam drugi raz spotkać takiego nudziarza? Powiedziałam mu o tym, że już się kiedyś spotkaliśmy a on do mnie: „To co laska dajesz na warsztat?”. Idiota.
  14. Były który nudzi się w małżeństwie. Pewnego razu dostałam wiadomość – od mojego byłego. Bardzo sympatyczną – co słychać i tak w ogóle i czy może byśmy się kiedyś na jakąś kawę wybrali. Spojrzałam w jego anonsik….był zaskakujący. Żonaty facet z dziećmi szuka bezpruderyjnej kobiety, która jak on chciałaby się niezobowiązująco zabawić. Jest znudzony swoim małżeństwem, żoną i chciałby sobie trochę ubarwić to swoje, smutne, małżeńskie życie….numerkami na boku. Nie zdążyłam mu odpisać….bo zlikwidował profil. Niechcący się zdekonspirował. W każdym razie jakoś mi się tak zrobiło niesmacznie – to ja mogłam być na miejscu jego żony….
  15. Palant od rolexa. A na koniec ciekawostka. Zawsze daję na tzw. zapowiedzi na moim fp uprzedzając Was o czym będzie następny pościk. Tak zrobiłam i tym razem. Moja ulubiona blogerka ze Sztokholmu pokazała mi link do fp z tekstami różnych przypałów. Ja też mam coś takiego na koncie. Kilkukrotnie (bo konto wygaszałam i reaktywowałam kilkukrotnie) dostałam wiadomość. Zawszę tę samą – że koleś szuka panny do ostrego seksu. Ma pracę wyjazdową i może się spotkać w hotelu nad morzem, preferuje ostry seks z poniżaniem i innymi idiotyzmami. Raz zignorowałam tę wiadomość, innym razem odpisałam że ma się p…..ć i zgłaszam to do admina – w zależności od mojego nastroju. Przyszedł jednak moment, że postanowiłam się zabawić kosztem pajaca. Mój Tato marzy o zegarku. Zegarku marki Rolex – bardzo drogim zegarku. Zapytałam kolesia, że co ja z tego będę miała? Odpisał mi! Zapytał, że super i że będę miała zajebisty wyjazd seksowy. No to go zapytałam czy kupi mi zegarek Rolexa dla Taty. Koleś był albo tak zajarany, że jakaś frajerka się zgłosiła albo totalnym jełopem, który nie potrafi sobie sprawdzić u wujka google co to jest Rolex – totalnie nie zajarzył o co mi chodzi. A Więckowskiej w to graj – nie chcielibyście być w jego skórze. A jaką bekę mieliśmy z tego z moim Tatą.

Tych randek było oczywiście więcej ale te mi najbardziej utkwiły w pamięci. Kochani Panowie, mam nadzieję, że się nie obrazicie – dobrze wiem, że panny też robią niezłe wałki na portalach randkowych – w końcu robiłam jednej zdjęcia na taki portal i żądała ode mnie niezłych przeróbek żeby lepiej wyglądać niż w rzeczywistości. Wiem też, że czasami można tam faktycznie poznać swoją drugą połowę więc może jest to jakiś pomysł.

A jak chcecie się ze mną podzielić swoimi doświadczeniami z randek internetowych to ja bardzo chętnie poczytam!

7 komentarzy

  • Czarna Skrzynka

    Madre Mia! Jakie szczęście, że za moich czasów nie było portali randkowych! Przecież to jakaś piekielna męka 😊 Randka numer 6 – najlepsza! Czytało się jak wspomnienia pułkownika Kuklińskiego… porwania, ucieczki 😊 Mam nadzieję, że jest jednak happy end na końcu?

    • Czarna Skrzynka

      Ufff! Dzięki Bogu! Bo to przypominało jakiś dom wariatów 🙂 Po czymś takim, człowiek chyba musi poddać się jakiejś terapii, czy co… 😉
      Jeżeli miałbym się doszukiwać jakichś pozytywnych rzeczy (jest ich tak mało, że prawie ich nie ma :), to to, że niektórych z tych dziwolągów stać było na elementarną uczciwość, żeby na wstępie powiedzieć, czego od Ciebie oczekują (np. Pan numer 4 :)… Strach pomyśleć, gdybyś dowiedziała się tego za którymś tam razem, albo co gorsza, gdybyś się w to zaangażowała…. Pozdrawiam również!

  • Piotr

    Ciekawe i takie prawdziwe … niestety
    Osobicie, bylem od tego uzależniony … jednak ciekawych rozmówczyń i interesujących spotkań szukałem na czat.wp.pl
    Kiedyś chciałem napisać taką książkę pt. „Zwierzenia internetowego Casanovy”,może połączymy siły, widać, ze umiesz bardzo ciekawie opowiadać, bo ja poetą nie jestem 🙂

    Szczęśliwy mąż i tata 🙂

  • sabina

    Uśmiałam się, co za typy! Chociaż z drugiej strony to smutne, że tak mało prawdziwych facetów teraz, tylko jakieś pipy wszędzie się panoszą. Ja kiedyś poznałam się z takim jednym i przejechałam ponad 2 tysiące kilometrów, żeby go poznać. Nieźle szurnięta byłam i do dzisiaj tego żałuję. Nic wielkiego się nie stało, ale jednak to głupia decyzja była. Trzeba też uważać, bo czytałam o lasce, do której przyjechał Francuz i zgwałcił ją we własnym domu. Uciekła naga i udało jej się uratować…

    • Agnes

      ooo Sabina a może zrób posta o tym? Już rozbudziłaś moją ciekawość 🙂 A z tym Francuzem…myślę, że takich sytuacji jest wiele tylko dziewczyny o nich nie mówią, nie mówiąc o zgłaszaniu :/

  • majka

    Zabawny tekst, pewnie w dużej mierze prawdziwy. Ale z drugiej strony… Czy takich samych dziwnych typów nie można by było spotkać w realu? Myślę, że można by nawet więcej typów facetów opisać. Internet jest specyficzny, jednak można trafić na odpowiedni portal, gdzie znajdzie się odpowiedniego faceta. Myślę, że około połowy typów, które opisałaś, spotkałam w necie, jednak odkąd przeniosłam się na mydwoje, moje doświadczenia z internetem są inne. Jednak portal matrymonialny rządzi się innymi prawami, inni ludzie tam zakładają konto, inne podejście jest do poznawania osób. I pewnie, że możesz też spotkać różne typy, jednak uważam, że w świecie rzeczywistym również możemy trafić na bardzo dziwne osoby. Internet przynajmniej pozwala na taki wstępne zweryfikowanie drugiej osoby, zanim dojdzie do spotkania, może siętak wstępnie poznać, co moim zdaniem jest sporym plusem.