O tym jak się wyniosłam z pewnego klubu czyli coś o poprawności politycznej.
Wszyscy (no prawie wszyscy) robią jakieś podsumowania roczne – szczególnie jest to popularne wśród blogerek. Ja nie zamierzam sobie wypruwać publicznie flaków z powodu tego czego nie zrobiłam w tym roku. Zresztą po co mi to? Wszędzie człowieka z czegoś rozliczają: w urzędach, pracy, szkole, na studiach to po kiego diabła jeszcze siebie samego rozliczać?
To oczywiście nie oznacza, że nie zrobię jakiegoś rozliczenia, a mam kilka takich rzeczy na tapecie czyli praca w polskiej szkole albo w NFZ. To sobie jednak zostawię na później, a zabiorę się za pewien klubik do którego jakiś czas temu należałam.
Zastanawialiście się może jak funkcjonują te wszystkie kluby, zrzeszenia wirtualne? Jacy ludzie tam należą i jak wygląda to od środka?
Dwa lata temu postanowiłam przystąpić do pewnego klubiku, który reklamował się tym, że zrzesza Polki mieszkające na obczyźnie i prowadzące blogi/vlogi. Stwierdziłam, że może to dobrze zrobi mojemu blogowi, a i przy okazji poznam dziewczyny z krajów, które mnie interesują jako przyszłe miejsca do odwiedzenia. Na wejściu spodobało mi się, ponieważ trafiłam na projekt z fajnym tematem, który miał pomóc w zbiórce na hospicjum. Super – lubię takie akcje. Niestety zaraz potem było nieszczęsne spotkanie szwedzkich blogerek, które mi się mocno odbiło czkawką i hejtem ze strony jednej z uczestniczek. Nieważne, było minęło – więcej nie dam się namówić na tego typu spotkanie. Wracając do klubiku to zaczęłam się coraz częściej odzywać na forum klubikowym, które czasami aż kipiało z emocji. Taa bo całe życie klubiku toczy się w zamkniętej grupie na fejsie. Po pewnym czasie zauważyłam, że w klubiku rządzi grupa lasek, które wymądrzają się i na tym koniec. Uważam, że jeżeli nic się nie robi to nie powinno się wymądrzać, więc żeby dać sobie to prawo postanowiłam przyłączyć się grupki pomocnic. Przynajmniej miałam przymus żeby przeczytać teksty moich koleżanek. Niestety przy okazji niechcący rozpętałam tornado. Tornado zmian, które chyba poszły nie w tę stronę co trzeba. Jak to Danton powiedział – „Rewolucja pożera własne dzieci”. Tak mnie też pożarła moja rewolucja.
Chciałam dobrze – zaktywizować dziewczyny do pisania większej ilości postów projektowych, tak jak to zakładał regulamin klubiku. Niestety jak się okazało laska która założyła i rządzi klubikiem miała inną wizję. Mam wrażenie, że potrzebowała kogoś kto jej pomoże rozpętać wojenkę na której ona najwięcej ugra. Zaktywizowanie wyglądało tak, że pojawiło się więcej chętnych do pomocy. Taaa ale jednocześnie został założony twitter i pinterest klubiku, został też reaktywowany instagram. Pojawiła się cała masa nowych rzeczy, a laska rządząca nie miała umiaru w wymyślaniu nowych pierdół typu kalendarz, książka i wiele innych rzeczy. Wiecznie też narzekała, że nie ma na nic czasu, że dziewczyny z klubu to tylko narzekają i się kłócą. Taa w kuluarach aż wrzało. Najpierw utożsamiałam się z tym i też mnie wpieniały rzucające się dziewczyny – a najbardziej rzucały się te, które totalnie nic nie robiły. Najbardziej rozwaliła mnie sprawa logo klubiku. Normalnie koniec świata. Niektóre to prawie się pocięły ponieważ logo zostało zmienione bez zgody wszystkich członkiń.
W międzyczasie coś się wydarzyło przykrego w moim życiu co sprawiło, że klubik jakby przestał być taki ważny dla mnie jak mi się to wcześniej wydawało. W międzyczasie miałam też spięcie z właścicielką klubiku, która sto razy zmieniała zdanie, zasady i jak ją coś w dupę ugryzło to szukała kozła ofiarnego. Konkretnie poszło o insta przy którym pomagałam. Założycielce nie podobało się, że daje się zdjęcia dziewczyn, które nie są aktywne. Według niej należało wrzucać foty lizusów. Postanowiłam więc się wycofać z grona „adminek”. Zaczął mi się nowy kurs na którym musiałam się skupić, a potem doszły problemy zdrowotne. Przestały mnie kręcić przepychanki, wyzywanie dziewczyn od cytuję: „głupich pip, które dawno nie miały bolca” itd. Zaczęło mnie też coraz bardziej drażnić to, że klubik staje się niepokojąco poprawny politycznie. Poprawny tylko w jedną stronę. Pewnego dnia właścicielka klubiku poinformowała nas o tym, że dziennikarka z gazety katolickiej chce przeprowadzić wywiady z niektórymi blogerkami. To co po tym się zaczęło….wątpię, że jakaś dziewczyna odważyła się odpowiedzieć na anons tej dziennikarki. Taki hejt poleciał na dziennikarkę i przy okazji na katolików, że nawet mi się zrobiło od tego niedobrze. A jakie podlizy dla właścicielki klubiku leciały. Zastanawiałam się, jak się czują w tym momencie dziewczyny katoliczki? Jedna z nich odważyła się odezwać i oczywiście wylało się na nią wiadro głupich tekstów, a w kuluarach wielka obraza majestatu. Po pewnym czasie nagle w klubiku dziwnie przybyło dziewczyn/żon muslimów. Zaczął się też w klubiku podział na zwolenników przyjmowania izbjegliczków (tak z chorwackiego) i na przeciwników. Do tego doszło opluwanie Trumpa i ludzi którzy na niego głosowali. Oj tutaj to przodował taki fizduś, który nie wiem jakim cudem dostał się do klubiku (klubik jest wyłącznie dla kobiet). Oaza taktu, wyrozumiałości i tolerancji, a pluł jadem, aż przykro się robiło na myśl o dziewczynach ze Stanów, które być może głosowały na Trumpa. Najlepsze było w tym to, że właścicielka, nie usuwała takich wątków. Jej cenzura nie działała jeżeli chodziło o wątki antychrześcijańskie i polityczne (te wyzywające od różnych Kaczyńskiego i PiS). Wydawało się, że nawet czerpie radochę z tego, że ktoś dowala komuś kogo ona nie trawi. A nie trawi wiele osób. Niech tylko ma zły dzień to zaraz szuka sobie dziewczynki do bicia. A zły dzień ma często bo problemy ma takie że ho ho. Żona bogatego obywatela kraju religii „pokoju”, której największym problemem jest to, że jej piesek na trawkę w ogródku narobił.
Po moim wycofaniu się z klubikowej elity obserwowałam wszystko z boku i zastanawiałam się o co w tym chodzi i czemu to służy. Cały ten klubik zaczął mi przypominać sektę. Te akty uwielbienia dla właścicielki klubiku. Nazywanie jej „Matką-Przełożoną” i podlizywanie się do granic wytrzymałości. Do tego niektóre dziewczyny zachowywały się jakby świat poza klubikiem nie istniał. Jakby były od niego uzależnione. Po każdym straszeniu robiły prawdziwą samokrytykę z żebraniem o niewywalanie z klubiku. Podejrzane też się dla mnie zrobiło to, że trzeba było pisać teksty na wyłączność klubiku, których nigdzie poza klubikiem nie wolno publikować. Wszystko oczywiście za darmo bo przecież klubik nas – blogerki lansuje. Jasssne.
Wiele dziewczyn pożegnało się z klubikiem. Ja też zaczęłam myśleć o odejściu. Moją decyzję przyspieszyły dwa wydarzenia. Pierwszym był nowy projekt klubowy na temat stereotypów. Napisałam ostry tekst, miejscami bardzo bezpośrednim językiem o szwedzkich stereotypach – czasami tak lubię. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że jakaś menda doniosła na mnie właścicielce, która już i tak miała na mnie oko. Swoim tekstem rozpętałam istne piekło. Fizduś i taka jedna aktywistka z USA zaczęli się pluć o nieszczęsne Tajki. Stwierdzili, że to niemożliwe, że Szwedzi je przywożą do Szwecji. To nieprawda, że w Tajlandii kwitnie prostytucja i dlatego jest to ukochany kraj starych, szwedzkich pierdzieli. O tych starych pierdzieli to dopiero był ściskodup. A kto się najbardziej rzucał? Dziewczyny, które mają za mężów starych dziadów. W sumie to nie wiem o co im chodziło. Jak im pasuje partner starszy o kilkanaście lat to ich sprawa. To że tak się zagotowały świadczy tylko o tym, że się chyba wstydzą tych starych partnerów. Najbardziej jednak zagotował się fizduś. Aż zaczęłam się zastanawiać czy stary pierdziel (jego lata świetności już dawno minęły) też nie korzysta przy okazji pobytu w Tajlandii z małych, tajskich rączek i innych części ich ciała. Powiem Wam, że niezła aferka z tego wyszła. Mój tekst oczywiście zleciał z fp klubiku, bo cytuję: „klubik nie mogą reprezentować tak wulgarne i szowinistyczne, przepraszam rasistowskie teksty”. Taa bo zrobili ze mnie szowinistkę, a nawet rasistkę. Po tej aferze klubik zyskał nową postać czyli cenzora, który miał sprawdzać każdy tekst, który miał wisieć na fp klubiku. Głównym cenzorem oczywiście została dziunia z USA, która zamiast się zająć swoim małżeństwem wyżywa się w klubiku.
W krótkim czasie wybuchła kolejna afera. Na forum klubiku pojawił się temat o izbjegliczkach i gnojenie tych, które były przeciwko. Tutaj to się dopiero zaktywizowały dziunie. Jedna niby wielka feministka z Niemiec a na insta same zdjęcia z za przeproszeniem gołą dupą pokazuje (od kiedy to feministki zabiegają o uwagę facetów i do tego pokazują gołe cycki i dupę) kazała mi spadać z klubiku. Inna która na mnie wsiadła – też niezła bo kiedyś stwierdziła na forum, że dzieci powinny oglądać książeczki z dziecięcą pornografią tak obróciła temat, że to przez nią potem dostałam czerwoną kartkę. Taki ładny ciasteczkowy nick ma babsko, a jednocześnie donosi i skarży założycielce klubiku ile wlezie. W sumie to odezwałam się w obronie starszej pani, którą jakiś czas temu napadł i pobił taki izbjegliczek. Wyszła z tego niezła awantura po której starsza pani wypięła się na mnie, a ja dostałam ostrzeżenie i jakieś kazanie, którego zresztą nie odczytałam. Odczekałam chwilę i sama się wypisałam bez proszenia o wypisanie.
Podobno w tej chwili sporo się zmieniło w klubiku. Afery jednak nadal trwają. Kolejnym osobom uderzyła sodówka do głowy. Inne nadal się podlizują właścicielce i myślą, że nie ma życia poza klubikiem. Po wypisaniu się z klubiku nagle odkryłam ile czasu marnowałam na śledzenie wątków na jego fp. Nie wiem czy to ja trafiłam do tak specyficznego miejsca czy większość grup ma takie chore filmy.
p.s. Ten post jest moim „wilczym biletem” ponieważ nie ma mam zamiaru wracać na łono klubiku i tak nawiasem to mam zrzuty rozmów „Elity” 😉