Ostre tematy

O życiu pod presją czyli jak należy zostać żoną, matką i babką.

My kobiety przez całe życie zmagamy się z różnymi presjami. Tak, wiem że panowie również. Presja zaczyna się już w wieku szkolnym (wtedy zaczyna się jakaś świadomość istnienia presji), kiedy należy dokonać wyboru dobrej szkoły i dobrze zdać testy. Następnie pojawia się nacisk na posiadanie fajnego i z przyzwoitej, najlepiej bogatej rodziny chłopaka. Zaraz potem jest presja pt. musisz iść na studia, bo bez studiów jesteś nikim, a poza tym może tam poznasz nowego chłopaka ( zwłaszcza wtedy gdy go aktualnie nie posiadasz). Podobno na studiach najczęściej poznaje się przyszłego męża! Co mają powiedzieć te dziewczyny, które nie będą studiować? W wieku 20 lat zostają skazane na staropanieństwo?

Ok, kończymy studia i mamy faceta, no to teraz trzeba znaleźć dobrą pracę i wziąć kredyt na mieszkanie. Kiedy to już nastąpi należy wziąć ślub i zrobić wielkie wesele bo przecież żona Twojego chrzestnego oświadczyła, że nie przyjdzie na jakieś tam przyjęcie ślubne. Przecież trzeba się nażreć i nachlać na weselu, tak żeby prezent chociaż w 3/4 się zwrócił. Nie zapominajmy też o presji wywieranej przez rodziców co to zrobienia listy gości. Oni płacą – oni decydują. W końcu ile ta Twoja koleżanka na marnym etaciku wrzuci do koperty? Stara ciotka-dewotka, której prawie nie znasz da na pewno stówkę więcej. Zdecydowanie ciotki-dewotki i wujkowie-oblechowie lepiej się opłacają jako goście weselni.

No i teraz zaczyna się jazda na macierzyństwo. To kiedy będziecie mieli dziecko? Jeszcze nie macie dzieci? Oni na pewno są bezpłodni! Co ja mówię, to na pewno ona nie może mieć dzieci. Puściła się pewnie z jakimś i potem miała skrobankę. Pamiętam jak latała po tych studenckich imprezach to pewnie zaliczyła wpadkę, a teraz życie marnuje chłopakowi. On ją teraz na bank zostawi, bo każdy facet chce mieć dziecko. Adoptowane to się nie liczy, kto by zresztą brał bachora z patologicznej rodziny.

Jest też taka wersja, że zachodzimy w ciążę i zaczyna się ciąg presji ciążowych. Musisz urodzić naturalnie bo cesarka to nie poród. Musisz się nacierpieć i wielkie mieć rozdarcie na dole. Musisz też karmić piersią i to przynajmniej do 3 roku życia. Podczas karmienia przecież wytwarza się niesamowita więź z matką, a dzieci nabierają wręcz boskiej odporności – może i się wytwarza, ale każdy powinien mieć prawo wyboru sposobu karmienia. No i wszyscy muszą dookoła podziwiać Twoje obrzmiałe cycki, żeby też sprawdzić czy Ty na pewno karmisz piersią. Gdy pojawia się dziecko można by pomyśleć, że skończy się to durne gadanie. Niestety pojawia się kolejne pytanie: to kiedy będziecie mieć drugie? Jedno dziecko to się nie liczy, trzeba mieć przynajmniej dwójkę! Dobra, mamy to drugie dziecko i przez moment jest spokój do czasu, kiedy córka dorasta i wtedy wszystko zaczyna się od początku. To Wasza córka ma już narzeczonego, tak? A to kiedy będzie ślub? Córka wyszła za mąż, a to kiedy zostaniesz babcią? I tak bez końca, do usranej śmierci. Nie wspominając o tekstach, że kobieta, strażniczka domowego ogniska powinna przygotowywać obiad dwudaniowy i to z deserem! Nieważne, że mąż ją leje, ważne, że jest obiad z deserem. Co za wspaniała rodzina! Ratunku!

Dlaczego tak napisałam? Ponieważ doskonale pamiętam teksty o mężu poznanym na studiach i wieczne pytania przy rodzinnych spotkaniach o to kiedy wyjdę za mąż. Na temat dzieci nie było pytań, bo przecież dziecko bez ślubu to grzech, a  bycie samotną matką to tragedia narodowa. W końcu lepiej byle jaki mąż niż żaden. Długo byłam rodzinną, starą panną czarną owcą, ale od kilku lat ku uldze wielu osób już nią nie jestem. Jakoś się niektórzy pogodzili z tym, że ślubu z wieśniackim weselem i kiczowatą suknią nie będzie (sorki wielbicieli wesel ale ja mam takie zdanie o takich imprezach), chociaż może co poniektórzy jeszcze liczą na lans weselny w Szwecji. No więc nie ma i nie będzie. Zdania nie zmienię.

Niestety z chwilą, kiedy zamieszkałam z Panem B. akcja „pytania” weszła na wyższy poziom wtajemniczenia. Cała masa osób zaczęła truć mi dupę pytaniami o to kiedy będziemy mieć dzieci. Rzygam już tymi pytaniami. Otwieram życzenia urodzinowe, a tam tekst o spełnieniu marzenia mojej Mamy (czytaj wnuczek), zaraz, to są moje urodziny czy mojej Mamy? Ginekolog mi chrzani, że już czas najwyższy decydować się na potomstwo. A kto go pytał o zdanie? Zaskakujące jest to, że nigdy nikt z zainteresowanych nie zapytał czy my chcemy mieć dzieci. Nikt nie pyta czy ja chcę mieć dziecko. No tak ale przecież największym marzeniem każdej kobiety jest bycie matką, a ja jestem tylko chodzącym inkubatorem. Wszyscy nagle stali się wielkimi doradcami w temacie powiększenia mojej rodziny.

Teksty o ślubie też się zdarzają bo przecież bez papierku Pan B. kopnie mnie w tyłek. Tylko od kiedy świstek papieru chroni kobiety przed zdradą i rozwodem?

Oczywiście jak wiecie, jest całe mnóstwo innych presji np. presja menopauzowa, miesiączkowa. Zauważyłam też, że ostatnio bardzo popularna presja na posiadanie depresji, a już nie wspomnę o presjach materialnych. I co z tym fantem zrobić? Napisać oświadczenie na fejsie? Zrobić sobie tatuaż na czole?  Dziewczyny, macie jakieś pomysły?

p.s. Pan Czesław absolutnie nie był męczony a po wszystkim wręcz był wniebowzięty ponieważ otrzymał ukochane dropsiki.

11 komentarzy

  • Agnieszka Radziewińska

    A ja tam w duuu…szy mam presje. Jedyna jakiej uleglam to organizacyjnoweselna, rzeczywiscie i zaluje. Cala reszta slub w ogole pierwsz dziecko, drugie dziecko na wlasne zyczenie. Wiec nie ogolniajmy i nie robmy z tego presji na zycie bez presji. Cieplo i nie pod presja pozdrawiam, zwlaszcza Czeslawa.

  • Gabi

    Pięknie napisane 🙂 A zdjęcia boskie 😀
    W ogóle jak dobrze, ze tyle piszesz, 1,5 tygodnia nie zaglądałam i mam lekturę na weekend :))

  • Kasia

    Dzien dobry Pani Agnieszko,
    Czytajac Pani posta az sie poplakalam…niestety w mojej/naszej rodzinie jest dokladnie jak to Pani opisala.Pewni ludzie nie daja mi/nam zyc,bo slub byl skromny i zaproszonych zostalo tyklo kilka osob…Nawet uslyszalam tekst od siostry mojego meza,ze jaki slub takie dzieci,czli chu…owe…
    Boze czemu ludzie to takie buraki i nie rozumieja,ze ja/mysmy wlasnie taki skromny slub chcieli?!!!
    Dlaczego obcy to tacy niby super”znawcy”naszego zycia?!
    Czasem to ja mysle,ze to tylko my Polacy tacy wlasnie jestesmy…wpieprzac sie do innych,krytykowac prace czy studia lub ich brak,glupie dogaduszki o mezu czy zonie,ewentualnie dzieciach…az rzygac sie chce.
    Jedno tylko co zauwazylam,to to,ze najweicej do powiedzenia maja ludzie,ktorzy sami ze swoim zyciem sobie nie radza ewentualnie nie sa z niego zadowoleni.
    Nam najczesciej dogaduja osoby ktore w zyciu nic nie osiagnely,ktore maja bardzo niski poziom inteligencji…samotnie wychowujace dzieci i klepiacy biede.
    Dobry post i super szczerosc.To sie ceni.
    Pozdrawiam Kasia.

    • Agnes

      Dzień Dobry Pani Kasiu, smutno mi się zrobiło gdy przeczytałam Pani słowa. Ja mam dobrą radę – odciąć się od takich ludzi i mówić prosto w nos co się myśli. Trudno, niech się obrażą. Proszę się nie przejmować i trzymać cieplutko! Dziękuję za odwiedziny 🙂

  • Marta Kociarka

    U mnie było tak – po 2 latach wpadka, która absolutnie nie powinna mieć miejsca, ale fizjologia kazała całować mi się w dupę. Zaczęły się pytania o ślub (skoro jest dziecko, to legalnie musi być)… Gdy pytania ucichły, 3,5 roku od narodzin syna poszliśmy do urzędu bez wcześniejszego powiadomienia kogokolwiek o tym wiekopomnym wydarzeniu (byliśmy tylko my, syn i świadkowie). Zaczął się czas wielkiej obrazy, że w tajemnicy, a gdy obraza przeszła przyszły pytania o drugie dziecko (bo już najwyższy czas)… Drugie dziecko zawitało do naszego domu 26 maja 1999, daliśmy jej na imię Fotka (była identyczna, jak Czesiek) i zaczął się kosmos, który trwa do dzisiaj 🙂 Naszej Foteczki już nie ma, ale nasza miłość do kotów trwa nieprzerwanie i rozwinęła się na tyle, że teraz mieszkamy z 12-stką i to właśnie dookoła nich obraca się nasze życie 🙂 A rodzina i znajomi uznali, że jesteśmy nienormalni i gdzieś tak po 10 latach trucia 4 liter dali nam spokój 😉

    • Agnes

      Och jestem teraz zawiedziona bo myślałam, że Czesław jest niepowtarzalny 😉 12 kotów? Niesamowite 🙂 Już Cię lubię 😉 p.s. zawsze mam cichą nadzieję, że z tymi presjami to trochę wyolbrzymiam ale najwyraźniej większość osób tak ma :/