Kuchnie świata,  Rumunia

Bukaresztańskie smaki

Smaki Rumunii: kulinarna podróż po Bukareszcie

Właśnie wróciłam z mojej trzeciej wyprawy do Rumunii, a drugiej do Bukaresztu. Tym razem chcę się z Wami podzielić świeżymi, kulinarnymi odkryciami.

Tak jak obiecałam sobie w moim, pierwszym poście o rumuńskich przysmakach tutaj przeczytasz, postanowiłam spróbować czegoś nowego. Zrezygnowałam z klasycznej ciorba de burta, by dać szansę innym daniom.

Mititei, czyli rumuński klasyk

Na pierwszy ogień poszły mititei – danie, które z wyglądu przypomina kiełbaski, choć mnie bardziej skojarzyło się z podłużnymi kotletami mielonymi. Spróbowałam i… odleciałam!

Były przepyszne – podane z ostrą musztardą oraz surówką z różnych odmian kapusty.

Pan B. zamówił natomiast zapiekankę z ziemniaków, pomidorów i mięsa wieprzowego pod pyszną, serową pierzynką. Choć to danie może nie było typowo rumuńskie (bo knajpka miała mołdawski profil), kuchnie tych krajów często się przenikają.

Restauracja była częścią sieciówki – coś w rodzaju „polskiego Sfinksa”: smacznie, niedrogo i regionalnie. Do tego – dzbanek domowego kompotu. Czysta rozkosz!

Druga próba mititei – równie udana!

Następnego dnia postanowiłam sprawdzić, czy moja miłość do mititei nie była wynikiem zwykłego głodu. Okazało się, że nie – wrażenia były równie zachwycające.

Tym razem mititei podano z zapiekanymi kartofelkami z bryndzą. W komentarzach ktoś kiedyś napisał, że „mititei nie podaje się z ziemniakami”. No więc – podaje się. Może nie w budkach z fast foodem, ale w porządnych lokalach już tak.

Rumunia się zmienia, także kulinarnie. Mamałyga? Smaczna i warto ją spróbować.


Rumuńskie i mołdawskie piwa
W czasie tej podróży postanowiłam też spróbować lokalnych piw. Sięgnęłam po ciemne rumuńskie Ursus oraz mołdawskie Chisinau.

Nie przepadam za jasnym piwem, ale to mołdawskie zaskoczyło mnie łagodnym i bardzo przyjemnym smakiem.

Restauracja prowadzona przez Węgra

Dzięki poleceniu naszej koleżanki mieszkającej w Bukareszcie trafiliśmy do ciekawego miejsca – nie całkiem rumuńskiego, bo prowadzi je Węgier. Jego popisowym daniem była zupa gulaszowa, ale niestety tego dnia jej nie serwowano.

Zamówiłam coś innego, a Pan B. skusił się na pomidorową zupę krem z klopsami. I był zachwycony.

Wyjątkowy klimat starej willi
Sama restauracja mieściła się na uboczu, w starej willi. Wnętrze? Lampy, dywany, muzyka – totalny klimat.

Choć nie każdemu przypadłoby do gustu (jeśli ktoś szuka nowoczesnych, sterylnych przestrzeni), mnie to miejsce oczarowało.

Lunch w Hanul Manuc – dużo, ale czy smacznie?

Na ostatni lunch wybraliśmy się do słynnej restauracji Hanul Manuc. Były dostępne gotowe zestawy lunchowe, co uznałam za duży plus.

Ja skusiłam się na flaczki i sznycel w płatkach kukurydzianych z frytkami. Do tego surówka z kiszonych warzyw. Dużo? Tak. Smacznie? Tak sobie.

Pan B. wybrał pomidorową ciorbę i frigărui (szaszłyk), które są popularne w Rumunii. Niestety szaszłyk był suchy i mało doprawiony. Cóż – danie za 20 zł…


Obsługa jak za PRL

Hanul Manuc ma piękne wnętrze, ale obsługa przypomniała nam czasy PRL-u.

Długo nikt się nami nie interesował, a potem co danie – inny kelner. Łącznie pięciu. Trochę chaosu, choć z uśmiechem.

Słodkie rumuńskie zakończenie

Na deser spróbowaliśmy kilku klasyków. Po pierwsze – papanasi. Rumuński pączek, który bije nasze na głowę. Nieprzesłodzony, z lekką śmietaną i owocowym sosem.

Spróbowaliśmy też rumuńskiej strucli – rewelacyjna. Niestety trafiliśmy również na najsłabszą ciorbę de burta, jaką jadłam. Ale wnętrze restauracji było jak z bajki, więc warto zajrzeć choćby na kawę.

Rumuński program dla seniorów

Dzięki naszemu przewodnikowi dowiedzieliśmy się, że rumuńscy emeryci mają ogromne zniżki w restauracjach.

Faktycznie – dookoła było mnóstwo eleganckich starszych osób. Babcie z czerwonymi ustami, dziadkowie w stylowych garniturach. Kontrast do naszych szarych realiów.

W jednej z restauracji skusiliśmy się jeszcze na czekoladowe ciasto z wiśniami i bezą.

Mnie najbardziej smakowały wiśnie, Pan B. był zachwycony całością. Tak czy inaczej – można spróbować.

Gdzie zjeść w Bukareszcie?

 La placinte  

Mititiei równie dobre, ale droższe w City grill –  zajrzyj tutaj

Carucubere – strudel i papanasi jak marzenie https://www.carucubere.ro/

Dianei 4 – klimatyczne miejsce w starej willi (niestety już nieczynne).

Hanul Manuc – lunch za grosze, ale smak przeciętny zajrzyj tutaj

Discover more from Agnes na szwedzkiej ziemi

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading