Szwecja na co dzień,  Z życia wzięte

Badanie słuchu u dziecka w Szwecji.

Na początku chciałabym podkreślić, że wszystko może wyglądać inaczej w zależności od przychodni, szpitala, regionu Szwecji i przede wszystkim osoby, która takie badanie przeprowadza. Czas oczekiwania na badanie w szpitalu również może się różnić. Opisałam, jak to wyglądało w naszym przypadku. 

W Szwecji zaraz po urodzeniu przeprowadzone jest u noworodka badanie słuchu. Kolejne badanie wykonuje się na bilansie czterolatka. Badanie przeprowadzane jest przez pielęgniarkę w przychodni zdrowego dziecka. Wygląda w ten sposób, że dziecko zakłada na głowę słuchawki i kiedy słyszy dźwięk, wrzuca klocek do pojemnika. Teoretycznie brzmi łatwo. Gorzej praktycznie. Naszych znajomych dziecko tak się zdenerwowało, że wrzucało klocki nawet kiedy dźwięku nie słyszało. Nasza Freja w ogóle nie chciała założyć słuchawek. Pielęgniarka robiła trzy podejścia w odstępie kilku miesięcy. Znajomych dziecko po drugiej nieudanej próbie dostał skierowanie na specjalistyczne badanie w szpitalu. My musieliśmy zrobić trzy podejścia u pielęgniarki, a następnie czekaliśmy ponad pół roku na wizytę w szpitalu. Dodam, że już wcześniej, jeszcze przed bilansem czterolatka sygnalizowaliśmy potrzebę przeprowadzenia badania słuchu u specjalisty ze względu na opóźnienie mowy, które może być spowodowane niedosłuchem. Nasza pielęgniarka uznała, że Freja nie potrzebuje tego badania. Od pierwszej próby przeprowadzenia badania do badania w szpitalu minęło półtora roku. Prawdopodobnie jest to uwarunkowane postawą pielęgniarki i być może niektóre widząc, że z dzieckiem nie da się przeprowadzić badania, wypisują skierowanie od razu. Zależy, na jaką mniej lub bardziej upartą pielęgniarkę się trafi.

Badanie w szpitalu wykonuje się w poradni badania słuchu. Badanie u dzieci wykonuje specjalnie przeszkolony personel. Badanie zaczyna się od pokazania dziecku obrazka, na którym pokazany jest przekrój ludzkiego ucha. Freja była zachwycona faktem, że w uchu ma ślimaka. Następnie pielęgniarka sprawdziła uszy za pomocą „wziernika” czy w uchu nie ma za dużo woskowiny. Po sprawdzeniu uszu pokazała Freji kabelek i powiedziała, że włoży jej to do ucha, żeby sprawdzić, czy dobrze słyszy. Ostatnie badanie było podobne do tego w gabinecie pielęgniarki, z tym że były trzy opcje do wyboru: słuchawki na głowie, wiszące w pewnej odległości od uszu głośniki i sondy wkładane do uszu. Freja z marszu zaprotestowała przeciwko słuchawkom. Udało się z głośnikami. Badanie polegało na tym, że nad Freją wisiał stelaż z dwoma oddalonymi od jej uszu głośnikami, z których wydobywały się dźwięki. Freja dostała drewniane kółka, które miała nakładać na kijek w momencie kiedy usłyszała dźwięk. Dźwięki były o różnym natężeniu. Na koniec Freja dostała w nagrodę naklejkę i została wyściskana przez pielęgniarkę. 

Badanie było bardzo fajnie przeprowadzone. Pielęgniarka cały czas zagadywała Freję, wygłupiała się (np. zajrzała wziernikiem w pupę zabawki i zażartowała, że sprawdziła, czy dinozaur ma w dupce kupę, co Frejce strasznie się spodobało). Freja przez całe badanie siedziała na moich kolanach. Pielęgniarka jedynie upomniała mnie, żebym nie wpływała na Małą podczas badania. Pielęgniarka pytała również o próby przeprowadzenia badania w naszej przychodni. Na koniec mnie pocieszyła, że Freja z takim charakterem na pewno wysoko zajdzie w życiu. Zapytała mnie również czy się stresowałam i zapewniła, że wszystko jest w najlepszym porządku i mogę teraz w nagrodę pójść na kawę i coś słodkiego. To było jedno z najsympatyczniejszych badań, na jakich byłam.