Dobre rady dla „młodej” mamusi.
Dziecko to temat rzeka. Codziennie coś się nowego dzieje i….codziennie trzeba wysłuchiwać miliona porad. Chcesz czy nie jesteś bombardowana milionem rad. Wciskają Ci je prosto do gardła, aż do porzygu. Czy to mama czy teściowa, czy koleżanka, ciotka, dziadek, wujek – wszyscy czują się w obowiązku dać Ci dobrą radę.
Niecały rok temu napisałam posta o radach które dostałam po urodzeniu Frejki – właściwie wtedy to nie były jeszcze rady tylko opinie i pytania. W tym poście postanowiłam Wam faktycznie opowiedzieć o „dobrych” radach które otrzymuję albo otrzymałam od ludzi, którzy wszystko wiedzą najlepiej.
1.Rozszerzaj dietę – najlepiej od pierwszego tygodnia życia.
Jedzenie to temat rzeka. Każdy ma swoje zdanie. Dziadki mówią jedno, książki drugie, a koleżanki trzecie. Od urodzin mojego brata mam wrażenie, że standardy żywieniowe zmieniły się milion razy. To co kiedyś było dobre teraz jest złe i wręcz zakazane. Dziadki najchętniej dawaliby jabłko i marchew już w trzecim miesiącu od narodzin. Cukier to chyba już pierwszego dnia życia wepchnęliby dziecku do ust. W mojej rodzinie krąży historia jak to jedna z ciotek dała polizać lizaka mojemu trzymiesięcznemu bratu.
2.Koniecznie stosuj BLW.
Szczerze? To BLW już mi nosem wychodzi. Gdzie się nie zajrzy tam jest spuszczalnia nad BLW. Teraz jak masz dziecko to absolutnie musisz stosować tę metodę. Jeżeli jej nie stosujesz to ograniczasz swoje dziecko, a spróbuj ją skrytykować…
3. Daj jej glukozy, a najlepiej całą łyżkę cukru.
Żyjemy w dobie atakujących nas słodyczy. Idziemy do sklepu, a tam na dzień dobry kosz z kolorowymi paczuszkami słodyczy. Jednocześnie przestrzegają nas przed próchnicą zębów. Zwariować można! Jeszcze bardziej oszaleć można od uporu starszego pokolenia które uważa, że kluczem do małego serduszka jest cukier. Od pierwszego dnia życia dziecka wciskają ten cukier. Jak to nie dajesz dziecku glukozy do picia??? Jak to pije samą wodę??? Podaruj dziecku odrobinę luksusu i daj mu coś słodkiego w łapkę! Zobaczysz, jak pewnego dnia rzuci się na słodycze i wstydu Ci narobi! Pewnie, że narobi jak nie z tego to z innego powodu.
4. Ten kubek jest niedobry, jedzenie ze słoików jest fuj.
Kocham inne mamusie które zawsze wszystko wiedzą lepiej i nie omieszkają Cię o tym poinformować. W pewnym momencie stwierdzasz, że wszystko co kupujesz jest złe, a Twoje dziecko będzie miało krzywy zgryz, skoliozę, platfusa, zeza, garba i wszystkie inne wady i choroby świata. Hmm a jedzenie ze słoików to dopiero jest syf. Co za leniwa sucz z Ciebie, że dziecku dajesz gotowce ze sklepu. Tak, przyznaję się też kiedyś myślałam, że matki są leniwe dając dziecku słoiki. Zmieniłam zdanie po tym jak Freja nie chciała mojego jedzenia, a ze słoików i owszem. Ach przepraszam mogłam ugotować takie samo. A skąd wiesz, że nie gotowałam?
5. Dajesz jej surowego ogórka i paprykę??? A może damy jej mięska w sosie z grzybami? To ogórek jest be, ale grzyby ok?
Kolejna abstrakcja starszego pokolenia.
6. Dlaczego nie dajesz jej kopru do picia?
Koperek to lekarstwo na wszystkie dolegliwości świata. Co ja mówię, koperek trzeba dawać absolutnie cały czas – tak na zmianę z glukozą. Mała ma zły humor? Nie to na pewno boli ją brzuszek i trzeba dać jej koperku. Tym samym przechodzimy do punktu….
7. Marudzi to na pewno jest głodna, albo boli ją brzuszek, a może ma mokro? Nie kuźwa, ona się tylko nudzi!
Starsze pokolenie ma zakodowane, że jeżeli dziecko marudzi to na bank coś je boli albo jest głodne/spragnione ewentualnie ma mokro. Nie przyjmują do wiadomości, że maluch może być znudzony! Dziecko sprowadza się do trzech czynności – żarcia, wypróżniania i bólu. Nie dopuszczają myśli, że maluch może się zwyczajnie nudzić albo mieć tego dnia kiepski nastrój. Do tego te rady kiedy maluch marudzi „A może jest głodna? A może brzuszek ją boli? Pewnie trzeba jej pieluszkę zmienić!” A może ja, mama wiem lepiej co mojemu dziecku dolega? To ja z nim przebywam 24 h na dobę.
8. Mała jest za gruba – trzeba jej mleko rozcieńczać.
Freja była mała po urodzeniu – w końcu urodziła się kilka tygodni przed terminem. Szybko zaczęła nadrabiać pochłaniając coraz większe ilości mleka i obrastając w tłuszczyk. W krótkim czasie z glisty zrobiła się gruba gąsienica. Zarejestrowała to jedna znajoma która ma fioła na punkcie figury fit. Kobieta w trosce o przyszłą sylwetkę naszej córki doradziła nam…rozcieńczanie mleka.
9. Sztuczne mleko to trucizna.
Zamierzałam karmić małą kilka miesięcy wyszło, że robiłam to krócej. Miałam mało pokarmu. Przestałam walczyć, ponieważ Freja słabo tolerowała mój pokarm. Była to świadoma decyzja ale…kiedy słyszałam teksty, że sztuczne mleko to trucizna robiło mi się trochę przykro. Mówiły to osoby które wiedziały jak wyglądała nasza sytuacja. Wiele słyszę od karmiących piersią, że muszą się zmagać z niechęcią otoczenia do publicznego karmienia piersią. Słyszę często, że są szykanowane za to, że karmią dzieci dłużej niż rok. Tak to jest przykre. To ich prywatna sprawa jak długo karmią. Zastanawia mnie jedno – dlaczego jednocześnie same są tak bardzo nietolerancyjne i okrutne dla matek które przestają karmić z różnych często bardzo bolesnych powodów? Teksty o tym, że się nie buduje więzi z dzieckiem, że się nie jest prawdziwą matką, ponieważ nie ma się cycków wyciągniętych do kolan sprawiają, że mam ochotę głośno powiedzieć „g^w^o mnie obchodzi, że w Polsce nie ma pokojów karmień i ludzie nie lubią patrzeć na Twojego nieapetycznego cycka”.
10. Czy jeszcze karmisz? Dlaczego wszyscy zakładają że trzeba karmić piersią?
No właśnie…każda Matka Polka musi karmić cycem inaczej nie jest prawdziwą matką.
11. Co to za widzimisię z tą kukurydzą i olejem palmowym?
Nie rozumiem – wszyscy bez protestów przyjmują do wiadomości, że ktoś nie je mięsa, nie pije alkoholu, nie pali, ale jak mówisz, że dziecku nie dajesz produktów z kukurydzą i olejem palmowym to jesteś jakaś dziwna. Co Ty znowu wymyśliłaś??? Najlepiej mówić, że Mała dostaję pryszczy na dupie od kukurydzy i oleju palmowego. GMO i syfiasty olej nie dociera do wiadomości.
12. Nie wciskaj dziecku smoczka do gęby, bo będzie miało zły zgryz.
Bo będzie miało, a jak ma nie mieć jeżeli ma to zakodowane w genach? Mam szczękę po rodzinie mojej Mamy w której każda kobieta ma wysuniętą szczękę do przodu. Pan B. ma podobną wadę. To jaka jest szansa, że Freja nie będzie miała takiej wady? Bardzo niewielka, a nawet jeśli to w Szwecji jest darmowy ortodonta, więc nie mam zamiaru odmawiać dziecku chwili przyjemności ze smoczkiem w paszczy. Niech sobie wpakuje nawet sześć smoczków które mamy w zanadrzu. Tak nawiasem to znam osoby, które nie były fanami smoczka, a zgryz mają do bani.
13. Oddaj dziecko do żłobka kiedy skończy rok i miesiąc, bo dziecko się szybciej socjalizuje.
Temat żłobka to materiał na cały post który nie omieszkam napisać. Dla mnie to nowa presja ze strony otoczenia – tego w Szwecji. W Polsce pod tym względem są normalni ludzie. Tutaj w Szwecji trzeba dać dziecko do żłobka, bo wszystkie dzieci mają mieć tak samo przerypane. Mamusie nie mogą siedzieć w domu z dzieckiem i grzać tyłka na pensji męża. Mają zapieprzać do roboty. Szwedzki socjalizm się kłania. Spokojnie, rozwinę ten temat.
14. To jeszcze Ci się nie znudziło to siedzenie z dzieckiem?
No jakaś dziwna jestem, że chcę jak najdłużej siedzieć z dzieckiem w domu. Dziwna jestem, że chrzanię rozwój osobisty, zawodowy i co tam jeszcze. Dziwna jestem, że nie wywalam na kopach maluszka do żłobka, bo już jestem nim znudzona. Tak wiem, że wiele matek (szczególnie Polek bo mam na myśli Szwecję) musi oddać dziecko do żłobka ponieważ sytuacja życiowa je do tego zmusza, ale ja nie muszę i nie chcę.
15. Jeszcze nie chodzi? No przecież czas najwyższy! Trzeba jej kupić chodzik!
Chodzenie to dopiero jest temat. Freja jest leniwa i bardzo ostrożna. Jest dzieckiem książkowym czyli przerabia wszystkie etapy poruszania się nie omijając nawet jednego. Niestety niektórzy mają z tym ewidentnie problem. Dostaliśmy oczywiście złotą radę zakupu chodzika. Cóż jeżeli nawet pediatrzy doradzają zakup chodzika to nic dziwnego, że potem takie rady się dostaje.
16. Kupcie jej buty to będzie szybciej chodzić.
To jest dopiero złota rada. Buty załatwią wszystko. Założę je Frejce i ruszy z kopyta aż się będzie kurzyć. To jakie kupić? Takie betonowe, bo podobno źle stopy stawia? Betonowe jej wyprostują stopy i zmobilizują do biegania.
17. Wyścig szczurów czyli „a moje dziecko to już samo je, mówi pełnymi zdaniami, robi kupę do sedesu i już czyta książki po 600 stron”.
Jak już jesteśmy przy bieganiu to nie mogę pominąć wyścigu szczurów. Kiedy byłam mała moja Mama przyjaźniła się z kobietą która miała syna w moim wieku. Za każdym razem kiedy u nich byliśmy przeżywałam stres (ten chłopak pewnie też). Obowiązkowym punktem wizyty było czytanie tekstu z podręcznika przeze mnie i przez syna tej kobiety. To był sprawdzian które dziecko przeczyta lepiej. Straszne prawda? Zanim rzucicie kamieniem pomyślcie co same robicie. Przechwalanie się czyje dziecko co już robi jest na porządku dziennym wśród mamusiek. „Moje dziecko już samo je łyżeczką, a moje już samo pije z kubka, a moje już robi pa-pa, Tak? a moje to już deklamuje Mickiewicza i robi sushi. Normalnie tylko się puknąć w łeb. Wszędzie się czyta o tym żeby nie porównywać dzieci. Co ja mówię – mamuśki o tym same trąbią. Tak trąbią, a potem robią co innego.
18. Jak możesz dziecko tak przegrzewać czyli awantura o czapkę.
Przegrzewanie to kolejny problem matek. Tak, starsze pokolenia mają to do siebie, że lubią kiedy maluch jest bardzo ciepło ubrany. Z drugiej strony skąd mam wiedzieć czy Małej nie jest tak jak mnie zimno? Mi jest wiecznie zimno to dlaczego jej ma być inaczej skoro mamuśki twierdzą, że jeżeli im jest ciepło to dziecku tym bardziej? Tak słuchałam tego bajdurzenia o nieprzegrzewaniu, że raz mi się dziecko przeziębiło. Nigdy więcej słuchania o przegrzaniu. Wolę mieć dziecko przegrzane niż wyziębione!
19. Musisz wyjść szybko do ludzi, więc zwalę Ci się z odwiedzinami tydzień po porodzie.
Tego nie mogę pojąć. Rozumiem, faceci mogą tego nie kumać, że po porodzie człowiek jest spocony, zmęczony, obolały, niewyspany – wygląda jak kupa g*w*a. Nie wiem co robią laski które robią sobie foty po urodzeniu dziecka na którym wyglądają jakby wyszły do sklepu. Ja miałam „tylko” 7 godzin bóli porodowych przed cesarką. Nie miałam naturalnego porodu, a i tak wyglądałam jakbym tydzień nie spała i nie myła się. Tydzień później nie wyglądałam dużo lepiej. Brzuch był nadal spory, bolała mnie rana po cięciu, byłam zmęczona i trochę zdezorientowana totalnym przemeblowaniem całego życia. A tu pach! Milion ludzi wybiera się w odwiedziny. Gówno ich obchodzi to, że ja nie mam ochoty pokazywać się w takim stanie. Gówno ich obchodzi to, że Mała jest prawie wcześniakiem i nie chcę zarazków w domu, a jedyne o czym marzę to mieć święty spokój bez popiskujących gości.
20. Ząbki wychodzą? Wal jej po dziąsłach żelem – najlepiej tubkę dziennie.
Nie rozumiem szału z tym żelem na ząbkowanie. Ile ten żel działa? Pięć minut? Posmarowałam Frejce może dwa razy dziąsła i przestałam – zwłaszcza po przeczytaniu ulotki w której informują, że nie wiadomo jakie mogą być skutki uboczne. Za to ciągle muszę wysłuchiwać złotej rady o waleniu żelem na dziąsła. Jakiś kult żelu na ząbkowanie powstał. Przed nami jeszcze piątki, więc jest szansa, że nie wyrobię i w końcu wypalę komuś co myślę o żelu.
21. A dlaczego Freja ma tyle zabawek? A ja też tyle miałam i jakoś nie mam ubogiej osobowości – a może tak tylko mi się wydaje?
Patrząc na moje stare zdjęcia i z tego co pamiętam to pomimo tego, że moje dzieciństwo przypadało na czasy komuny miałam naprawdę sporo zabawek. Miałam o wiele więcej zabawek niż Freja. Najwyraźniej te zabawki ograniczyły mój rozwój jeżeli chodzi o osobowość. Przez całe moje czterdziestoletnie życie żyłam w przeświadczeniu (być może trochę zadufanym), że mam bogatą osobowość i parę talentów (największy jest ten do wbijania szpil i obgadywania), a tu proszę przy okazji narodzin Frejki dowiedziałam się, ze zabawki ograniczają rozwój osobowości. Jak ja teraz będę żyć z tą świadomością? Moje całe życie legło w gruzach i chyba będę musiała iść na terapię. Zabawki Frejki odniosę na wysypisko i zadbam żeby nie zniszczyły osobowości innego dziecka.
22. Jak możecie z takim maluchem jechać za granicę? A co mamy czekać aż skończy 18 lat?
To takie dziwne, że się podróżuje z dzieckiem? Nie wyjeżdżamy do dziwnych krajów w których jest niebezpiecznie. Czym się różnią Węgry od Polski czy Szwecji? Maluch i tak głównie śpi. Mało tego – z półrocznym dzieckiem łatwiej się podróżuje niż z dwulatkiem.
23. A bo Tobie nic nie można powiedzieć….kocham te rady o które nie proszę. Kocham te wpychanie mi rad do gardła aż się nimi dosłownie duszę. Kocham ludzi do których nie dociera, że ja nie potrzebuję ich rad. Gdybym potrzebowała to bym zapytała, prawda?
2 komentarze
Kajetan
Moge Cie pocieszyc, ze to kilku latach minie…
Dorota Strzelecka
Najpowszechniejsza jest ostatnia uwaga – wprawienie w poczucie winy, że chcesz im zamknąć usta. Sama wyznaję zasadę i Ty pewnie też: UDZIELAJ MI RAD TYLKO KIEDY O TO POPROSZĘ?
– Sama prosiłam?
– Nie.
– To mi ich nie udzielaj
Gdy będę potrzebować pomocy czy doradzenia, to sama się o to zgłoszę i wtedy dam Ci prawo powiedzenia co o tym myślisz.
Czy to tak trudno zrozumieć?
To indywidualna sprawa każdej mamy jakie metody stosuje, jak wychowuje swoje dziecko jeśli te metody jej działają, nie szkodzą, sytuacja je wymusza, są adekwatne do okoliczności i uzasadnione, nawet jak powodem stosowania jest wygoda czy stany lękowe.
Każdy ma swój punkt widzenia ale winien uszanować że druga osoba ma inny.
Ja np. nie zdecydowałabym się na cesarkę na życzenie, bo boję się być pokrojona, boję się komplikacji, wykrwawienia czy tego, że kolejna ewentualna ciąża zagnieździ się w bliźnie od środka co czasem się zdarzyć a potem nie być ratunku dla mnie, dla dziecka czy nas obu. Cieszę się, że nawet z powodów medycznych nie musiałam jej przechodzić. Zresztą po co miałabym chcieć cesarki by uniknąć bólu, skoro naturalny też skutecznie znieczula się epiduralem.
Może mnie dziwić, że inne kobiety cesarki jednak chcą.
Ty z kolei odwrotnie – chciałaś cesarki na życzenie, bo miałaś jakieś wewnętrzne obawy przed porodem naturalnym, dużo większe niż konsekwencje cesarki, być może dla innych niezrozumiałe ale dla Ciebie słuszne. Zatem zrobiłaś tak jak uważałaś i miałaś do tego prawo.
Sama mam inne fobie. Np boję się przechodzić między wagonami w jadącym pociągu, bo boję się, że drzwi zatrzasną się na mnie i mnie zmiażdżą. Czasami zdarza mi się ten sam strach przy wchodzeniu do windy. Nie klaustrofobia lecz te drzwi co mogą się zamknąć w każdej chwili. Potrzebuję pomocy by ktoś mi je otwierał i za mną zamykał kiedy już muszę tędy przejść. Niektórym wydaje się dziwne ale ja naprawdę się boję i potrzebuję pomocy. Ktoś inny z boku pomyśli, że wariatka.
Jako matka jestem zwykle po środku ale czasem bywam taką która
1. raz jest zapobiegliwa a
2. raz puści dziecko na samopas.
To wszystko zależy od sytuacji i jaką metodę uznam za stosowną. Nieproszony niech nie wyciąga pochopnych wniosków, że jestem albo
1. wyrodna albo
2. nadopiekuńcza.
Powiem szczerze, że raz spotkałam się ze znaną blogerką, która pisze dużo o dzieciach. W swoich wpisach jest też zdeklarowaną przeciwniczką wtrącania się do metod innych matek i uprzykrzania im życia takimi radami. Pisała już wiele wpisów podobnych do Twojego. Na spotkaniu byłyśmy z dziećmi i wtedy ona zwróciła mi uwagę, że jestem w stosunku do syna za bardzo w jednej z tych dwóch postaw. Bardzo mnie to zdziwiło z jej strony. Tymczasem otoczenie i sytuacja sprawiała, że pewne metody uznałam za najlepsze. W innych okolicznościach byłabym inna.
Zastanawiam się czy dawanie nieproszonychcrad nie jest czasem jakimś automatycznym odruchem. Nawet jak ktoś deklaruje że nie wolno tak robić, nieświadomie to robi.