Ostre tematy

10 rzeczy które wkurzają mnie podczas lotu.

Jestem osobą, która nie problemu z lataniem samolotem, a nawet mogę powiedzieć, że lubię latać. Za to nie lubię nerwówki towarzyszącej wejściu do samolotu. Tego wyścigu szczurów i ślimaków i całego mnóstwa rzeczy, które mnie wkurzają przed w trakcie i na koniec lotu. Zacznijmy od początku, czyli od wejścia na pokład. 

1. Pakowanie na półki rzeczy, które powinny leżeć pod siedzeniem.

 Za każdym razem jest to samo i najgorsze są baby. Głupie baby, które nie mogą położyć torebki pod siedzeniem. No nie, bo przecież w samolocie jest na podłodze gigantyczne błoto i ich podrabiane MK się pobrudzą. Byłam świadkiem kiedy wszystkie półki były zapakowane i pasażer z większym bagażem nie miał gdzie go wsadzić. Stewardesa poprosiła dwie kobiety o zabranie swoich kurtek, siatek i torebek i położenie ich pod siedzeniem tak, żeby pasażer mógł w ich miejsce umieścić swoją walizkę. Bezczelne babska powiedziały, że nie i nie zabrały swoich podróbek MK. Okrycia to bez względu na płeć wszyscy upychają na półkach. Jeszcze, żeby je kładli na walizkach i plecakach, ale nie. Kurteczka przecież musi mieć swoje miejsce. Guzik mnie obchodzi, że potem ktoś nie ma miejsca na swój bagaż. Komiczne jest też to, że niektórzy upchną, co tylko mają przy sobie na półce i szybko zamykają „szafkę” żeby tylko nikt inny nie włożył tam jeszcze swoich rzeczy – chociaż jeszcze coś by się zmieściło.

2. Blokowanie przejść. 

Wprost uwielbiam osoby, które wchodzą do samolotu i po ułożeniu swojego bagażu na półce zaczynają się rozbierać, układać swoje okrycie obok bagażu, a następnie wyciągać milion rzeczy ze swojej torebeczki (kobiety) albo bagażu (mężczyźni). Kuźwa nie można tego zrobić już po starcie samolotu albo zabrać małego bagażu pod nogi? Mało tego potrafią jeszcze ze dwa razy tak wstać, bo coś im się przypomniało, a reszta niech stoi i czeka. Czasami nawet upomnienia stewardes nie pomagają. A to nie koniec, bo przecież po wylądowaniu jest powtórka z rozrywki. Trzeba przecież na nowo zapakować to co się wyjęło z bagażu, powoli ubrać kurtkę i jeszcze przypudrować nosek.
3. Opóźnienie lotu.

Tutaj muszę zdjąć czapkę z głowy w uznaniu dla nas Polaków. Leciałam z Żydami, Bośniakami, Rumunami, Węgrami, Szwedami, Niemcami, Serbami i jeszcze bym mogła wymieniać i nikt tak szybko nie pakuje swojego bagażu i nie siada na swoim siedzeniu jak my. Prawie nam dorównują Bośniacy – i pozostałe narodowości z bloku wschodniego. Komunizm nas ładnie wyćwiczył. W powolności jak dotąd nikt nie przebił Szwedów. Ci to zawsze mają czas i nawet nie chodzi o starszych ludzi, ale też i o młodych. To są mistrzowie w tarasowaniu przejścia, wstawaniu milion razy do swoich bagaży i wchodzeniu żółwim tempem do samolotu. A co tam, niech reszta stoi – najwyżej samolot będzie miał opóźnienie. W dupie mają, że ktoś może mieć przesiadkę i może się spóźnić na kolejny lot. W dupie mają, że samolot ma przed sobą jeszcze kilka kursów i gdzieś tam ludzie będą przez nas czekać. Szwedowi się nie spieszy, w końcu zaczęły się jego wakacje!
4. Zajmowanie nieswoich miejsc.

Nie zawsze samolot jest pełen, a system przydzielania miejsc potrafi dziwnie przydzielić miejsca. Nic dziwnego, że wiele osób przesiada się i to jest normalne, ale….w momencie kiedy wiadomo, że nikt na tym siedzeniu już nie usiądzie. Są tacy, którzy na chama siadają nie na swoim miejscu i potem albo z obrażoną miną wędrują na swoje miejsce, albo bezczelnie robią aferę. Wracając z Rzymu, byliśmy świadkami ciekawej sytuacji. Małżeństwo z dwójką małych dzieci dostało tak miejsca, że ojciec siedział z jednym dzieckiem kilka rzędów za matką, z którą siedziało drugie dziecko. Obok matki usiadł jakiś ojciec z córką. Wszyscy już praktycznie siedzieli na swoich miejscach kiedy nagle wybuchła afera. Tatuś poszedł sprawdzić gdzie siedzi mamusia i zobaczył, że siedzi obok obcego mężczyzny (to byli jedni z tych, co nas ubogacają kulturowo). Natychmiast zażądał zamiany miejsca, która miała polegać na tym, że on przyjdzie do żony, a facet ma zostawić swoją małą córkę i pójść na jego miejsce. Oczywiście facet nie zgodził się, bo dlaczego ma zostawiać swoje dziecko. No i się zaczęło. Tatuś poleciał z ryjem do stewardesy i głośnym żądaniem, że ma go posadzić koło jego żony. Skończyło się tak, że stewardesy poprosiły jakiegoś singla o przesiadkę i usadziły awanturującego się tatusia z jego niewolnicą. Z nimi to w ogóle była już awantura przy nadaniu bagażu, ponieważ cwaniaczek zsumował sobie cztery bagaże podręczne i wyszło mu, że może zabrać jedną, dużą walizę. Na szczęście przy bagażach nie patrzą na poprawność polityczną.

5. Rozkładanie siedzeń przy krótkich lotach.

Na szczęście coraz więcej lotów na krótkich odcinkach ma zablokowane siedzenia. Oczywiście po to jest możliwość opuszczenia siedzenia, żeby z niej skorzystać, ale co w momencie kiedy ktoś przed Tobą opuści siedzenia, a za Tobą siedzi matka z dzieckiem na kolanach? Ale co tam są tacy ,co mają w dupie, że ktoś za nimi ma zakleszczone nogi. Liczy się tylko własna wygoda.

6. Wyperfumowane dziunie.

W szwedzkich przychodniach prosi się o nieużywanie perfum, ponieważ może to źle oddziaływać na osoby alergiczne. Szkoda, że ta zasada nie jest stosowana w samolotach. Nie zliczę, ile razy miałam ochotę puścić pawia, ponieważ w sąsiedztwie siedziało jakieś babsko, które oblało się od stóp do głów duszącymi perfumami (bardzo możliwe, że testerem z wolnocłowej perfumerii). Wszyscy przecież muszą poczuć jaka, wielka damulka siedzi w samolocie.

7. Śmierdzący przetrawionym alkoholem i brudnymi skarpetami sąsiedzi.

Nie wiem co jest gorsze – mocne perfumy czy śmierdzące skarpety. Oprócz upachnionych paniuś przekleństwem lotów są panowie, którzy śmierdzą papierochami (przecież trzeba „dotlenić się” przed lotem), alkoholem – takim strawionym, bo przecież przed wyjazdem trzeba się nawalić, a potem strzelić klinika na lotnisku i……skarpetami, które walą tak, jakby właściciel od tygodnia ich nie zmieniał.

8. Szarpanie za klamkę do toalety.

Czy tak ciężko spojrzeć na sygnalizację, która wskazuje, że toaleta jest zajęta? Czerwony kolor na drzwiach nic nie mówi? A jeżeli drzwi się nie otwierają, to trzeba milion razy jeszcze poszarpać za klamkę? Nie dość, że ciasno w tym kiblu to jeszcze w spokoju nie można załatwić potrzeby, bo zawsze się znajdzie jakaś menda, która będzie tak szarpać klamką, że aż człowiek się boi, że ten ktoś wyrwie drzwi i zobaczy go z opuszczonymi portkami.

9. Robienie śmietnika. 

Czasami mam wrażenie, że niektórzy uważają, że zasranym obowiązkiem stewardesy jest sprzątanie po pasażerach. Wiele razy widziałam pozostawione śmieci na siedzeniach, pod fotelami – tak jakby nie można było ich oddać jeżdżących ze śmietnikiem stewardesom (często z takim wózkiem jeżdżą po kilka razy w czasie lotu). Często zastanawiam się, czy ci ludzie też u siebie w domu jedzą jak świnie? Czipsy, ciastka, obierki od owoców – czy tego nie można podnieść? Jeszcze rozumiem dzieci, chociaż rodzice powinni podnosić śmieci po swoich pociechach i przy okazji je uczyć porządku, ale dorośli ludzie? To dotyczy wszystkich narodowości, ale takiego syfu, jaki widziałam w samolocie do Marrakeszu, to jeszcze nigdy nie widziałam. Na podłodze walało się wszystko – od resztek jedzenia, pustych opakowań, papierkach, butelkach i puszek, po opakowania od zakupionych perfum. Nie zapominajmy, że im więcej obsługa samolotu ma do sprzątania, tym dłużej my czekamy na wejście do samolotu – to również powoduje opóźnienie lotu.

10. Dzieci i ich rodzice, którzy wszystko mają w czterech literach.

Na koniec drażliwy temat, czyli dzieci i ich rodzice. Zawsze mnie to zastanawia, jak to jest, że jedne dzieci siedzą grzecznie a inne to istne potwory, które człowiek najchętniej by zakneblował i wsadził do luku bagażowego – najlepiej z rodzicami. Tak wiem, że dzieci są różne. Nie mówię tu o płaczu maluchów, które reagują na zmianę ciśnienia, ale niegrzecznych bachorach, które kopią ze złości siedzenie przed sobą, potrafią pociągnąć za włosy albo uszczypnąć siedzącą przed nimi osobę. Wiecie, komu bym w tym momencie najchętniej strzeliła? Mamusi i Tatusiowi, którzy udają, że nic nie widzą, bo są zajęci swoim srajfonem. Podczas ostatniego lotu siedziała za mną mamusia z dzieckiem na kolanach, które kopało i wierzgało. Dopiero w połowie lotu wpadła na to, żeby się z dzieckiem przejść. Niedaleko siedziała mama z rocznym dzieckiem i dużo z nim chodziła (dziecko prawie w ogóle nie płakało). Fajnie, tylko szkoda, że na to nie wpadł tatuś – przecież mogli malucha na zmianę ponosić. To przecież logiczne, że przez kilka godzin dziecko się znudzi. Co tam, niech sobie pokopie siedzenie przed sobą i pociągnie kogoś za włosy. Zabiłabym też rodziców na pozwalanie dzieciom na włażenie w butach na siedzenia. Zawsze w takim momencie życzę takiej mamusi, żeby usiadła na takim usyfionym siedzeniu – najlepiej w białych spodniach. I jeszcze syfienie żarciem. Dzieci wiadomo, nie zawsze trafią do buzi albo coś im wyleci, albo się rozsypie, ale to chyba do rodziców należy posprzątanie po swojej latorośli? Dzieci obserwują rodziców i uczą się przez to, że jak mamusia nie sprząta, to one też nie muszą. A zresztą skoro zapłaciłam aż 40 złotych za bilet, to zasranym obowiązkiem personelu jest posprzątanie po mnie. Tak chyba wychodzą z założenia niektórzy rodzice.
I żeby nie było, to ja zawsze zabieram okrycie i torebkę ze sobą na siedzenie – mojemu aparatowi nie spadnie korona z głowy jeżeli trochę poleży na podłodze. Zawsze szybko wrzucam walizeczkę na półkę, żeby nie robić zatoru. Nie zostawiam śmieci. Nauczyłam się nie perfumować na czas podróży. Jeszcze nie wiem, jak będzie wyglądać podróż z maluchem, ale mam zamiar go tak wychować jak mnie wychowali moi rodzice, czyli w poszanowaniu dla czyjegoś czasu, pracy i przestrzeni osobistej.

4 komentarze

  • Julka

    Hej Agnes! Na początku życzę dla Ciebie i dzieciatka dużo zdrowia no i aby odziedziczyło talent fotograficzny po mamie, bo zdjęcia są oszałamiające. Co do tych samolotów to trafiłaś w punkt- sama też zawsze kupuję priorytet w Wizz na torbę, ciekawe jak teraz będzie w Rajanie? Było można mieć dwie torby- mała i duża, a teraz? Ogólnie mnie jeszcze denerwuje jak ludzie przyklejają na siedzenia gumy i właśnie ta guma wczepiła się w moje długie włosy podczas lotu, nienawidzę też jak ktoś bawi się cały lot telefonem i nawet raz jedna kobieta pruła się do stewy dlaczego nie ma zasięgu- samolot w ostatniej fazie lotu, a nikt nie raczy chociażby schować smarta. Albo jedna babka mnie rozwaliła, bo pytała przy wznoszeniu dlaczego tył samolotu jest w dole, a dziób w gorze, a w gejcie prawiła jaka to niby Warszawka z niej i klekotała nazwy ulic warszawskich, jaka ona światowa i uczona. Świetny tekst! Pozdrowienia z Goteborg’a dla Was 😘

    • Agnes

      A właśnie ja też się zastanawiam jak to będzie z Rajanem – za chwilę mam gości którzy będą wracali tymi liniami. Moim zdaniem linie robią specjalnie zamieszanie żeby ludzie zaczęli wykupywać priorytet – bo można zrozumieć że dozwolony jest tylko ten mini bagaż. Pewnie skończy się tak, że tak jak w Wezyrze w ostateczności zabiorą walizeczkę do luku bagażowego. Za przyklejanie gum zabiłabym. Nienawidzę kiedy ktoś do mnie przychodzi i przykleja swoją gumę do talerza albo jeszcze lepiej zostawia na podkładce. Oj z tymi telefonami to się trochę tyczy do mnie bo ja do końca mam włączony (czytałam, że to już nie ma znaczenia) – chodzi bardziej o to, żeby nie przeszkadzać stewardesie przy prowadzeniu instruktażu. Dla mnie buractwem jest robienie zdjęć albo kręcenie filmów z instruktażu. Z tą Warszawką to nieźle się ubawiłam – ja mam lepszy przykład. W Belgradzie na lotnisku zaczepiła nas kobieta i kiedy usłyszała, że jesteśmy Polakami to poinformowała nas, ze kiedyś sprzątała u niej Polka. WTF!? I co, miałam z radości podskoczyć czy chciała mi pokazać jaka z niej wielka pani i że my Polacy wcale nie jesteśmy lepsi od Serbów – takie chyba przytarcie nosa. Dzięki za pozdrowienia i życzenia – trzymaj kciuki za nas żeby wszystko poszło dobrze! Pozdrawiam serdecznie 🙂

  • Jagoda

    Ja mam patent na smierdzieli ze skarpetami! Puszczam powietrze z dmuchawki na siebie i oddycham suchym ale nie smoerdzacym powietrzem 😉