Z życia wzięte

O tym jak przemieniłam się w kurę domową i jak mi z tym dobrze.

Jakiś czas temu uświadomiłam sobie, że jestem kurą domową. Bosz jak ja kiedyś pogardzałam takimi kobietami. Przecież to tylko siedzi w domu, zapyziałe w rozwleczonych podkoszulkach i prosi męża o kasę na każdą parę majtek. Jakie to musi być upokarzające, kiedy widzisz ostatnią podpaskę w pudełku i masz świadomość, że musisz pójść do męża i powiedzieć „Kochanie skończyły mi się podpaski, dasz mi 4 zeta na nowe?”. W głowie mi się nie mieściło, że mogłabym znaleźć się w tak upokarzającej sytuacji! Ja, mająca swoje pieniądze i decydująca o tym co i kiedy sobie kupię – prawdziwa feministka. Nawet nie dopuszczałam do siebie takiej myśli.

Planując wyjazd do Szwecji pierwsze, o czym pomyślałam było to, co ja tam będę robić i że MUSZĘ mieć swoje pieniądze. Nie lubię prosić to jedno, a drugie co jeśli Pan B. kopnie mnie w tyłek i zostanę bez środków do życia? Inna sprawa, że każdy się mnie dopytywał co ja tam będę robić i wręcz  czułam presję, że muszę zaraz pójść do pracy! Byle jakiej – byle zarabiać! Praca pojawiła się, zanim jeszcze przyjechałam do Szwecji. W każdym razie  miałam jakieś, swoje pieniądze, które wystarczały na przysłowiowe waciki. Z pracy uciekłam po roku, ponieważ stwierdziłam, że polski pracodawca wystarczająco wyzyskiwał mnie w Polsce i nie pozwolę, żeby to nadal robił w Szwecji. Mam w czterech literach prestiż pracy w zawodzie (o tym może innym razem) za głodową pensję z dyspozycyjnością najlepiej 24 godziny na dobę. I tym sposobem chcąc nie chcąc zostałam pogardzaną przez siebie kurą domową.


Na początku ciężko było mi to przełknąć i czepiałam się biednego Pana B. Robiłam mu afery – bo przecież mamy równouprawnienie i ma mi pomagać! W głowie mi kołatało, że w końcu przecież pójdę do normalnej pracy, a cwaniaczek, jak to przystało na prawdziwego samca, przyzwyczai się do tego, że ma wszystko podstawione pod nos. Bałam się, że stanę się typową, polską wyrobnicą zachrzaniającą na dwóch etatach. O nie! Nie ze mną takie numery! Padały więc w złości hasła, że zaraz sobie poszukam pracy i pójdę sprzątać szwedzkie kible. No ale co to za przyjemność sprzątać codziennie kilkanaście, obsranych kibli, prawda?


Któregoś dnia umówiłam się z koleżanką na kawę. Koleżanka przyprowadziła ze sobą swoją koleżankę. Trochę byłam zła, bo miałyśmy sobie we dwie poplotkować. Po chwili pomyślałam, że może to jakaś, fajna dziewczyna i będzie nowa znajoma. Spotkanie było….dziwne. Po chwili rozmowy stwierdziłam, że jestem z innej bajki, ponieważ dziewczyny szybko przeszły do tematu praca, czyli kibli. Niestety ja w tym temacie mam niewiele do powiedzenia, a poza tym nigdy nie lubiłam trajkotać o pracy po pracy. Ok trochę poobgadywać ludzi z firmy to tak, ale nie co zrobiłam albo zrobię bleeee. No i tak siedziałam, jak na tureckim kazaniu i jeszcze na koniec usłyszałam, że to nienormalne siedzieć w domu i nie pracować. Dla kogoś, kto nie ma hobby i kto nie lubi gotować, to faktycznie może być problematyczne. Na koniec stwierdziłam, że laska mi zwyczajnie zazdrości, a poza tym chyba była zła, że nie zaproponowałam takiej „gwieździe” darmowej sesji zdjęciowej.

To wszystko mi uświadomiło, w jakiej jestem luksusowej sytuacji. Dzięki temu, że nie muszę pracować, mogę spokojnie uczyć się szwedzkiego w trybie dziennym. Mogę też z przyjemnością odkrywać tajniki sztuki kulinarnej. W życiu bym nie pomyślała, że gotowanie może dać tyle frajdy. W życiu też bym nie pomyślała, że będę się czuła outsiderem tylko dlatego, że nie muszę pracować. Nigdy by mi przez myśl nie przeszło, że przez chwilę będę miała z tego powodu wyrzuty sumienia. Trzeba przecież sprzątnąć jakiś, szwedzki kibel, żeby nie odstawać od reszty. Wyrzutów już się pozbyłam i cieszę się, że mogę pobyć kurą domową, która nie musi prosić o kasę na podpaski, bo ma swoje stypendium. Druga sprawa to przecież mam zdjęcia, ankiety i bloga – pracuję chałupniczo. A czy jestem zapyziała? Po latach pracy w przeróżnych instytucjach mogę stwierdzić, że kobiety niepracujące są często bardziej zadbane od tych, co siedzą w biurach (tłuste włosy i przepocone bluzki noszone tygodniami to dla niektórych standard).

A tak przy okazji to pozdrawiam wszystkie, zazdrosne Królowe Mopa!

6 komentarzy

  • dorotastrzelecka

    Mam podobną sytuację. Tyle że z przymusu, bo nawet do mycia kibli niestety nikt mnie nie chciał zatrudnić. Bedac bezrobota naturalnie dysponuję czasem aby zająć się domem i dzieckuem, więc taka kolej rzeczy. Choć chciałabym pracować to pogodziłam się z tym co jest. Tak jak ty nie uważam się za zaniedbana. Mam codziennie makijaż. Mogę na spokojnie się ubrać i wypindrzyć, jestem wyspana, zdrowo się odżywiam, gotujeę, chodzę na siłownię, jeżdżę na wycieczki, spotykam się ze znajomymi i oczywiście zajmuję się synkiem. Prowadzę bloga, tez robię ankiety, współpracuję z firmą kosmetyczną, uczę się nowych rzeczy co może się przydadzą, czasem jakieś zlecenie wpadnie a jak wychodzi ciekawa oferta pracy to zgłaszam się lecz nie czekam na telefon bo i tak nie zadzwoni. Prowadzę swoje życie normalnie. Bo dla „kur domowych” zwykłe codzienne życie jest pracą. Myślę sobie, że pewnie gdybym pracowała w korpo to to dopiero byłabym zaniedbana. Niewyspana wstając o 5 rano, zapierdzielająca by zdązyc na czas zwiesc dziecko do przedszkola a potem do roboty. Miałabym nieumyte włosy, dupa by mi urosła przez jedzenie na szybko jakiegoś syfu w przerwie na lunch i mając siedzacy tryb przez 10 godz. A gdybym miała przygotowac cos zdrowego to byłabym w stresie z mała iloscią czasu na przygotowanie tego. Nie miałabym czasu na naukę, chodzenie do lekarza by badać siebie i dziecko na bieżąco i załatwianie spraw. Leżałby mój blog, leżałoby zdrowie, leżałby czas i dziecko rzadko bym widywała. Zamiast korzystać z zycia siedziałabym zamknięta w biurze czekajac na 2 tyg urlopu w roku i pewnie zamęczona mobbingiem. Więc może wcale nie mamy tak źle.

  • Agdalena

    Dzien dobry 🙂
    Czytam Twojego bloga ale jeszcze nie komentowalam.. Lubie Cie czytalam, mast swieze spojrzenie na Wiehe spraw 🙂
    A w temacie tylko moge powiedziec -no i dobrze. Jesli Tobie i Panu B to odpowiada to super. I byc moze niejedna osoba by sie z Toba zamienila, bo mop to ciezki kawalek chleba.
    Pozdrawiam zza miedzy

  • Ela

    Tak trzymaj, w tej szkole też wytrzymalam krótko, bo tylko semestr! 😆 A szwedzkie kible, to zajęcie 70%Polek, szkoda, że nie starają się pracować w swoich zawodach! Pozdrawiam, a jak się czujesz? Mam na myśli Twój stan.

    • Agnes

      Dziękuję, jak na mój stan to całkiem nieźle (odpukać w niemalowane). Taaa szkoła jest delikatnie mówiąc specyficzna.