
Szwedzki julbord.
Julbord to nazwa szwedzkiego wigilijnego stołu. Julbord to również nazwa spotkania towarzyskiego w okresie przedświątecznym przy stole.
Tradycja julbordu ma swoje korzenie w czasach pogańskich. W Średniowieczu wprowadzono do życia codziennego tradycje chrześcijańskie, czyli Adwent (post). Ludzie na kilka tygodni przed świętami zaczynali pościć, tak aby w Wigilię Bożego Narodzenia zasiąść do suto zastawionego stołu. Na początku bardzo ważnym elementem na świątecznym stole było pieczywo i sery.
Przez wieki zmieniały się potrawy, jakie podawano na szwedzkim stole wigilijnym. Najpóźniej, bo w XIX i XX wieku na stole zagościła szynka, kiełbasy, marynowany łosoś i śledź.
Słynne klopsiki pojawiły się na julbord dopiero w 70 tych latach XX wieku.
Obecnie do najbardziej popularnych potraw zaliczyć można szynkę, śledzie, Pokusę Janssona i prinskorv.
Szwedzki julbord różni się też w zależności od regionu. Na północy podaje się sporo dziczyzny, a na południu więcej wieprzowiny. W Smolandii, Skanii podaje się węgorza, a w Uppland szczupaka. Każdy region ma coś charakterystycznego dla siebie.
W każdym regionie pije się grzane wino, czyli glögg.
Nie może się również obyć bez słodkości.
Bardzo popularne w Szwecji jest spotykanie się przed świętami w gronie znajomych, albo organizowanie przez firmy imprez integracyjnych właśnie przy świątecznym stole. Wiele restauracji organizuje takie specjalne świąteczne stoły. Są one w formie bufetu. Nie zawsze w każdej restauracji jest to samo. Jedne podają więcej śledzi, inne łososia albo mięsa. Oczywiście jeżeli nie ma się ochoty na typowe szwedzkie jedzenie, to można skorzystać z oferty restauracji np. włoskich, arabskich czy nawet azjatyckich.
Julbord jest na pewno świętną okazją, żeby spróbować typowo szwedzkich potraw. Niektóre z nich są przygotowane wyłącznie w okresie świątecznym.
Co mnie oczarowało w julbordzie?
Abolutnie łosoś, który był w kilku postaciach i w każdej był genialny.
Absolutnym hitem była czerwona borówka, którą Szwedzi dodają do mięs. Lubię borówkę, ale to, co jest w sklepach, ma się nijak, do tej którą jadłam w restauracji.
Lubię szwedzkie śledzie, aczkolwiek mam wrażenie, że te sprzedawane w słoikach smakują bardzo podobnie. Dopiero na julbord mogłam spróbować i stwierdzić, że szwedzkie śledzie naprawdę są świetne.
Pokochałam również świąteczną szynkę i…coś, czego się nie spodziewałam. Mięso jelenia totalnie zaskoczyło mnie swoim smakiem.
Hitem również była kapusta na słodko i oczywiście kartofelki, które w Szwecji wielbię miłością bezbrzeżną.
Co było słabe?
Jarmuż, pasztet (leverpastej), kiełbasa z łosia. Szkoda zabijać tych pięknych zwierzaków dla tak podłych wyrobów, które smakują jak guma. Do gustu również nie przypadł mi świąteczny deser z ryżu.
Ile nas to kosztowało? 500 (w cenie był glögg, który był podawany przed wejściem do restauracji) koron od osoby dorosłej. Freja zapłaciła 90.
W Ikea można zjeść za 250 koron. W drogich hotelach od 700 kr w górę.
Czy warto? Tak, ponieważ jest to świetna okazja, żeby spróbować typowo szwedzkich potraw (śledzie, łosoś, mięso) i zobaczyć jak wyglądają ich tradycje świąteczne.
Źródło:
https://www.nordicchoicehotels.se/blog/mat-dryck/traditioner-och-klassiska-matratter/


4 komentarze
KK
PrzeBóg czy ja dobrze widzę ,skóry,futra zdarte ze źwierzęcia ,
na krzesłach w karcmie ? 🙂
Dzięki za smakowity wpis.
Agnes Wieckowska
To normalna knajpa 😉 Proszę bardzo! Pozdrawiam!
leszek
b
Bylem na takiej kolacji 2 lata temu…Do dzis wspominamy…Wesołych Świąt ,Agnieszko!!!
Agnes Wieckowska
Wesołych Świąt! Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!