Wspaniałe szwedzkie przedszkole czyli mity polskich matek.
Co jakiś czas czytam na różnych profilach fejsbukowych zachwycone opinie polskich matek na temat szwedzkich przedszkoli. Wypisują, że nigdy nie czuły się tak spokojne o swoje dzieci, że szwedzkie przedszkola są tak wspaniałe, że chyba lepszych już nie ma. Faktycznie, są wspaniałe przedszkola i moje dziecko do takiego uczęszcza. Mimo to wiem, że jeżeli nasze przedszkole jest świetne, to nie znaczy, że reszta przedszkoli w całej Szwecji jest taka sama. Niestety jestem w tej opinii odosobniona i każda wzmianka na temat różnych wypadków w szwedzkich przedszkolach kończy się histerycznym atakiem bezkrytycznych wielbicieli Szwecji. Każdy normalny człowiek wie, że dzieci jest ciężko upilnować i skaleczone kolano czy podrapany łokieć to normalka, ale utopienie się malucha w pobliskim zbiorniku wody czy wtedy kiedy dziecko znęca się fizycznie nad innymi dziećmi do tego stopnia, że niektóre z nich lądują z obrażeniami w szpitalu, już nie jest normalne. A takie rzeczy zdarzają się w Szwecji. Wbrew tym wszystkim zapewnieniom polskich mamusiek, które są tak zachwycone szwedzkimi koronami, że nie dopuszczają myśli, że w Szwecji też może być coś nie tak.
W zeszłym miesiącu Szwecją wstrząsnęła informacja o przymusowym zamknięciu przedszkola niedaleko Göteborg. Zamknięto je, ponieważ rodzice grozili personelowi przedszkolnemu. Dlaczego grozili?
W 2022 roku, w niewielkiej miejscowości położonej 20 km od Göteborg, w której znajduje się przedszkole, pojawia się nowe dziecko. Jego rodzice jakiś czas wcześniej przeprowadzili się do miasteczka pod Göteborg. W tym samym czasie w przedszkolu, do którego zaczęło chodzić dziecko, pracę zaczyna nowa dyrektorka. To osoba bardzo poprawna politycznie. Rodzice opisują ją jako tęczową fankę (może być to wyjaśnieniem dla jej postępowania). Dziecko, które jest nowe w przedszkolu, jest na swój wiek bardzo wyrośnięte i silne i od razu daje się poznać z najgorszej strony. Plucie na inne dzieci to najłagodniejsza forma mobbingu, jaką dziecko stosuje. Uwielbia np. skakać po leżących, dwuletnich maluchach. Nauczyciele szybko odkrywają, że dziecko wykazuje tendencje sadystyczne, nie kontroluje impulsów i ma poważne zaburzenia empatii. Rodzice innych dzieci równie szybko orientują się, że w przedszkolu dzieje się coś złego. Dzieci wracają do domu pogryzione, z siniakami i zadrapaniami. Rodzice zaczynają dopytywać się personelu przedszkolnego, co się dzieje w przedszkolu, ponieważ wcześniej nie było takich sytuacji. Nauczyciele albo nie chcą nic mówić, albo mówią, że jedno z dzieci uderzyło/ugryzło inne dziecko. Dlaczego nie mogą powiedzieć? Bo to są dane poufne. Prawda i tak wychodzi na jaw, ponieważ wielu rodziców widzi na własne oczy agresora skaczącego po leżących na ziemi dwulatkach na przedszkolnym podwórku. Starsze dzieci opowiadają rodzicowi, kto jest ich prześladowcą. Rodzice postanawiają zareagować i kontaktują się w tej sprawie z dyrektorką przedszkola. Dyrektor pisze kwiecistego emaila do wszystkich rodziców, w którym zapewnia, że zajęła się sprawą i wszystko będzie w porządku. Nie zmienia się nic. Przez półtora roku sytuacja trwa nadal. Mało tego przemoc się nasila. Dzieci zaczynają prosić o zostanie w domu. Nie chcą chodzić do przedszkola. Mają nocne koszmary. Personel przedszkolny również coraz gorzej daje sobie radę z małym sadystą i zwraca się z prośbą o pomoc do przełożonego – dyrektorki przedszkola, której nie otrzymują. Dyrektorka tylko napomina wszystkich, że wszystkie dzieci należy traktować tak samo, bo wszyscy są równi i nikogo nie można wyróżniać zarówno pozytywnie jak i pozytywnie. Jednocześnie ostrzega kadrę, żeby absolutnie nie rozmawiali na temat małego sadysty z innymi rodzicami, ponieważ obowiązuje ich poufność. Jeżeli dowie się o tym, że ktoś coś powiedział, to wylatuje z pracy.
Jesienią 2022 roku dochodzi do wypadku. Sadysta atakuje młodszą dziewczynkę, która w wyniku ataku trafia na dwa dni do szpitala ze wstrząśnięciem mózgu i uszkodzeniami oczu. Rodzice zgłaszają to na policję i socjalu. W przedszkolu jest zero reakcji. Sytuacja robi się tym gorsza, ponieważ mały sadysta również poza przedszkolem terroryzuje dzieci – robi to na osiedlowym placu zabaw w wyniku czego rodzice innych dzieci zaczynają omijać szerokim łukiem miejsce zabaw. W przedszkolu sytuacja trwa nadal, ponieważ dziecka nie można relegować z przedszkola jeżeli rodzice nie zalegają z opłatami. Rodzice są coraz bardziej wzburzeni sytuacją. Przedszkolanki boją się spotkań z rodzicami, ponieważ tkwią między młotem a kowadłem. Wiedzą, że dyrektorka ma silne plecy w urzędzie gminy. Plecy sprawiają, że w momencie kiedy rodzice żądają ogólnego zebrania z nauczycielami i dyrektorem, dyrektora otwarcie odmawia organizacji spotkania. Wiedząc, że rodzice w grupie są silniejsi i odważniejsi organizuje indywidualne spotkania, na których nawija rodzicom makaron na uszy.
W grudniu 2023 roku miarka się przebiera. Rodzice grupowo wysyłają skargi na dyrektorkę przedszkola do wszystkich możliwych instytucji i osób, które mogą pomóc w rozwiązaniu problemu. Jeden z rodziców składa skargę do Rzecznika Praw Obywatelskich. Mają dosyć dyrektorki, która zamiata problem pod dywan i zastrasza personel.
Dyrektorka widzi, że tym razem rodzice są zbyt zdesperowani, żeby odpuścić i co robi? Idzie po pomoc do Szwedzkiego Związku Nauczycieli i za jego aprobatą zamyka przedszkole na cztery spusty. Sprawę obraca tak, że informuje wszystkich o agresywnych rodzicach, którzy bez powodu grozili jej i personelowi przedszkolnemu. Taka też informacja trafia do mediów i zaczyna się wylewanie pomyj na rodziców. Z dyrektorki i personelu robi się ofiary napaści. Chętne przedszkolanki/aktywistki udzielają wywiadów, w których opowiadają o agresywnych rodzicach. Nie czują się kompletnie winne zaniedbań. Nikt nie pisze o maltretowanych dzieciach przez małego agresora i strachu rodziców. Wszystko po to, żeby chronić kata.
Bo w Szwecji z reguły nie chroni się ofiary. Chroni się kata.
W mediach nie ma ani słowa o tym co to za dziecko i kim są jego rodzice. Nie wiadomo też, czy ktoś z rodziców rozmawiał z jego rodzicami i jak zareagowali. Nie wiadomo też, dlaczego dyrektorka aż tak się zawzięła w ochronie agresora. I na koniec…dlaczego rodzice agresywnego dziecka nie poprosili o pomoc specjalistów, dzięki czemu mógłby otrzymać dodatkowego opiekuna. A może nie chcieli?
Takie historie zdarzają się w Szwecji i to wcale nie rzadko. Wiele z nich nie dociera do mediów ogólnokrajowych, ponieważ w interesie dyrektora placówki przedszkolnej jest, żeby taką sprawę zamieść pod dywan. Ta historia ujrzała światło dzienne tylko dlatego, że rodzice zaczęli monitować wyżej niż urząd gminny i że opisali historię na niecenzurowanych forach. Wtedy też wyszło na jaw, że rodzice pobitej dziewczynki zgłosili sprawę na policję. Tylko co policja zrobi pięciolatkowi? I co będzie dalej z całą sprawą? Prawdopodobnie nic, patrząc na ciszę wokół sprawy. Wszyscy będą czekali, aż dziecko pójdzie do zerówki. Z tym że mieszkając w małej miejscowości, w której nie ma specjalnie wyboru jeżeli chodzi o szkoły, jest ogromna szansa na ponowne spotkanie delikwenta.
Źródła:
https://omni.se/skyddsstopp-pa-forskola-efter-hot-mot-personal/a/0Q14K6
https://www.dn.se/sverige/forskola-i-goteborg-akutstangd-efter-skyddsstopp/
https://www.vilarare.se/nyheter/skolvald/vaktare-kallades-in-for-att-skydda-personal-pa-forskola/
https://www.dn.se/sverige/forskollarare-i-goteborg-vittnar-om-hot-och-vald-pa-jobbet/
https://www.dn.se/sverige/forskola-i-goteborg-akutstangd-efter-skyddsstopp/
https://www.flashback.org/t3575614p5
https://www.gp.se/nyheter/goteborg/forskoleforaldern-har-svikit-barnen-.6107177b-2e4c-4e56-a253-896853fd89d9
Förskolepersonal i Göteborg blev hotade av föräldrar – nu görs polisanmälan
2 komentarze
Kinia
Witam 😊. Pracuję w przedszkolu w Sztokholmie od prawie 2 lata, więc sytuacje znam od podszewki, niestety…
Pozdrawiam
Kinga
Agnes Wieckowska
To pewnie masz sporo do opowiedzenia…