Z życia wzięte
-
O tym jak przemieniłam się w kurę domową i jak mi z tym dobrze.
Jakiś czas temu uświadomiłam sobie, że jestem kurą domową. Bosz jak ja kiedyś pogardzałam takimi kobietami. Przecież to tylko siedzi w domu, zapyziałe w rozwleczonych podkoszulkach i prosi męża o kasę na każdą parę majtek. Jakie to musi być upokarzające, kiedy widzisz ostatnią podpaskę w pudełku i masz świadomość, że musisz pójść do męża i powiedzieć „Kochanie skończyły mi się podpaski, dasz mi 4 zeta na nowe?”. W głowie mi się nie mieściło, że mogłabym znaleźć się w tak upokarzającej sytuacji! Ja, mająca swoje pieniądze i decydująca o tym co i kiedy sobie kupię – prawdziwa feministka. Nawet nie dopuszczałam do siebie takiej myśli. Planując wyjazd do Szwecji pierwsze, o…
-
Akcja z zieloną siateczką.
Znacie to powiedzenie „złośliwość martwych rzeczy”? Nie wiem, o co chodzi, ale czasami są rzeczy, które z gruntu są pechowe. Od momentu zakupu ewidentnie dają znać, że nie chcą być w naszych rękach. Psują się, prują, a w ekstremalnych sytuacjach gubią. Pamiętacie moją historię z zieloną siateczką w lumpie? Tak tę, którą nieświadomie położyłam w koszu, w którym zostawia się rzeczy dla secondhandu. Historię, w której zrobiłam z siebie biegającą po całym sklepie z szałem w oczach idiotkę i podejrzewając niczego winnego murzyna o zabranie mojej, zielonej siateczki (możecie o tym przeczytać tutaj o akcji w lumpeksie ). Od tamtej pory pomimo tego, że uwielbiam zielony kolor i siatka jest naprawdę…
-
Fryzjer w Szwecji czyli coś o żółtych włosach.
Pewnego pięknego dnia zdałam sobie sprawę z tego, że niektórzy ludzie mają duży problem z wyglądem innych osób. Nie chodzi tu o tatuaże czy kolczyki w różnych, dziwnych miejscach, ale o coś tak prozaicznego jak nogi czy włosy. Od najmłodszych lat słuchałam biadolenia na temat moich nóg. Byłam chudzielcem więc i nóżki miałam jak patyczki i te moje patyki były wiecznie komentowane przez wszystkich dookoła. „Jakie ta Agnieszka ma chude nogi – jak patyki” – dogadywały mi jedna z moich ciotek razem ze swoją córką, która nóżek zbyt zgrabnych to nigdy nie miała. Taa przeszłam przez etap nakładania kilku par grubych rajstop do momentu kiedy stwierdziłam, że mam zarąbiste nogi,…
-
O randkach z portali randkowych czyli jakich palantów można spotkać w necie.
Jak wszystkim wiadomo jestem od kilku lat w szczęśliwym związku z Panem B. Poznaliśmy się…..nietypowo bo na rodzinnej imprezie. Zanim jednak w moim życiu pojawił się Pan B. działo się wiele. Wiecie jak to jest, najpierw szkoła średnia – chłopacy ze starszych klas, kluby – jest sporo możliwości na poznanie faceta (tak w każdym razie było za moich czasów), potem są studia na których również roi się od facetów – imprezy studenckie, no dzieje się sporo. Za moich czasów my dziewczyny wysłuchiwałyśmy tekstów, że studia to ostatni moment na znalezienie męża. Taaa bo potem to już pozamiatane – stara panna, którą nikt się nie zainteresuje, bo wszyscy chłopacy łapią żony…
-
40 lat mineeeło jak jeden dzień…..czyli jak to jest skończyć 40 lat.
No to się wydało, teraz już wszyscy wiedzą ile mam lat. Nie ma się czemu dziwić. Zaczynając pracę w polskiej szkole pierwsze pytanie jakie usłyszałam od moich uczniów było: „a ile Pani ma lat”? W pewnym wieku to pytanie staje się strasznie trudne w życiu codziennym. Na szczęście jeszcze na tyle dobrze wyglądam, że nie muszę się tym martwić. Same urodziny nie robią na mnie wrażenia. Powiem szczerze, że nawet niekiedy kojarzą mi się trochę negatywnie. Bardzo często coś lub ktoś psuje mi to święto. Taki np. bzdet – marcepanowa róża z tortu. Urodziłam się dawno jeszcze w czasach kiedy szalał PRL i zaopatrzenie w sklepach było bardzo słabe. Kilka cukierni…
-
O szpanerskim zapominaniu języka polskiego.
Wiele osób często mnie pyta o postępy w nauce języka szwedzkiego. Oj jak wtedy rośnie moje ego kiedy mi piszecie, że mnie podziwiacie w moim samozaparciu. Trochę czasu minie zanim coś napiszę o kolejnym kursie (właśnie go zaczęłam), więc dzisiaj poruszę temat wtórnego analfabetyzmu, oraz szpanerstwa na język obcy. W Szwecji nie mam zbyt dużego kontaktu z rodakami. Kiedy pracowałam w polskiej szkole ten kontakt był dużo większy – musiałam prowadzić po polsku lekcje, rozmawiać z uczniami (z nauczycielami niekoniecznie, ponieważ z większością nie było o czym) i ich rodzicami. Zauważyłam wtedy, że wielu rodziców (nie dzieci) wtrąca szwedzkie słówka w zdania. Zaczęłam się zastanawiać o co tutaj chodzi? Czy…
-
O fotografach-zbokach czyli historie z dreszczykiem.
Do tego postu zabierałam się już od jakiegoś czasu. Fotografuję od wielu lat i przez te wszystkie lata nasłuchałam się od modelek wielu opowieści o kolegach i koleżankach po fachu. Sama też mam na koncie kilka, ciekawych historyjek z racji tego, że kilka razy sama robiłam za fotomodelkę. Nie wiem, o co chodzi, ale wielu facetów fotografów ma niesamowicie wybujałe ego. Przejawia się to tym, że oczekują od swoich modelek, ale też i od koleżanek-fotografek dosłownie czołobicia. Czym to się objawia? Należy im nonstop słodzić, jakie to doskonałe zdjęcia robią, a jeszcze przy okazji, jacy to są wspaniali (przystojni co oczywiście najczęściej nie jest prawdą). Sami, chociażby się skręcali z…
-
O przezroczystych ciuchach czyli jak (nie) potrafi się ubrać nauczycielka.
Czy w swoim „życiowym doświadczeniu” macie coś takiego jak wtopa z ciuchami? Kilka tygodni temu szykowałam się do wyjazdu do Barcelony. Na wyprzedaży w jednym ze sklepów upolowałam fantastyczną sukienkę. Letnia sukienka na ramiączkach i aż do samych kostek. Marzyłam o takiej, ale zawsze wydawało mi się, że przy moim wzroście będę w takiej sukience wyglądać jak tyka.Sukienka wydawała się być również idealna na planowaną wycieczkę do Maroko, gdzie jak wiadomo należy przestrzegać pewnych reguł ciuchowych. Kupiłam i od razu zabrałam na wypad do Barcelony. Sukienkę ubrałam już pierwszego dnia pobytu w Barcelonie. Ten dzień był strasznie gorący i sukienka była idealna na tę pogodę. Strasznie mi się podobało, że jest taka przewiewna.…
-
O tym jak o mało nie dostałam w pralni w paszczę – z cyklu jak zrobiłam z siebie idiotkę.
W naszym bloku każdy z mieszkańców ma swój kluczyk, który blokuje wybrany czas na pranie. Niestety ja mam mały problem z datami i któregoś dnia ten problem dał się nam mocno we znaki. Kończąc pranie, zawsze bukuję kolejny termin i tym razem też tak zrobiłam. Kiedy przyszedł dzień prania, zebraliśmy z Panem B wszystko, co trzeba i pomaszerowaliśmy do pralni. Wchodzimy, a tam pralki chodzą w najlepsze! Wkurzyłam się, bo mieliśmy swojego prania dosyć sporo, a każdy ma obowiązek przestrzegać swojego czasu. Zasada w tym wypadku jest taka, że ma się prawo wyładować czyjeś pranie z pralki. Taka osoba od prania przed nami może jeszcze przez ponad pół godziny korzystać…
-
Z życia fotografa na obczyźnie czyli pierdzące historie.
Nie będzie tutaj nazwisk i zdjęć – a takie historie mogłyby przydarzyć się każdemu. Zdjęcia robię od prawie 20 lat. Najpierw było to nieśmiałe pstrykanie, aczkolwiek zaczęłam od aparatu analogowego przy okazji psując tacie obiektyw, no ale to nie była moja wina, że nie kupił porządnego pokrowca na aparat i śrubki mocujące obiektyw pod wpływem wstrząsów się wyłamały. Zdjęcia pstrykałam też swoim, kompaktowym aparatem, ale wtedy były to głównie pejzaże – czasami architektura. Nadszedł czas cyfrówek i to wtedy zaczęłam robić zdjęcia „modelkom”. Po małej cyfrówce pojawiła się lustrzanka. Rozkręcałam się coraz bardziej i coraz więcej chciałam (nowego sprzętu, twarzy, rozbudowy portfolio). Z czasem aparat zaczął na siebie zarabiać. Jestem…