Szwecja na co dzień
-
Po porodzie w Szwecji – wizyta w przychodni przyszpitalnej.
Podczas pobytu w szpitalu zostałam umówiona na wizytę w przyszpitalnym centrum karmienia dziecka. W przychodni wylądowaliśmy dwa dni po wyjściu ze szpitala. Oprócz spotkania z pielęgniarką Małej zbadano słuch. Z tego co czytałam, to w Polsce to badanie wygląda podobnie. U pielęgniarki oprócz ważenia i mierzenia Małej mieliśmy rozmowę na temat karmienia piersią. Szczerze mówiąc, byłam już zmęczona tym męczeniem tematu pt. „karmienie piersią”. Nie idzie, to nie idzie, ale….ta wizyta mi sporo dała. Starsza pani miała nieziemską cierpliwość, a do tego ogromną wiedzę i fantastyczne podejście do zmęczonej matki. Powiedziała nam, że ona wie, co się dzieje na oddziale i że tam trochę przesadzają z naciskami. Zachęciła nas też do wypożyczenia…
-
O dziadku z Somalii czyli jak ze Szwecji wypływają pieniądze.
Jakiś czas temu w Szwecji wybuchł skandal związany z książeczkami dla dzieci. Pisałam o tym w poście zajrzyj tutaj . Przypomnę z grubsza, że chodziło o to, że książeczki propagują poligamię i zakrywanie się od stóp do głów. Jestem z natury dociekliwą i upartą osobą więc postanowiłam sama się przekonać o co chodzi z tymi książeczkami. Jak się okazało to nie prosta sprawa znaleźć te książeczki. Po aferze wycofano książeczki z bibliotek albo wstrzymano ich zakup, a i w księgarniach nie tak łatwo było je dostać. Na „szczęście” sztokholmska biblioteka zdążyła zakupić jeden egzemplarz (w tej chwili jest też i drugi i właśnie na niego czekam). Niestety kolejka oczekujących była powalająca,…
-
Poród w Szwecji czyli o akcji rodem z amerykańskiego filmu.
„Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach…” ten cytat idealnie pasuje do moich porodowych planów. W końcu u mnie zawsze musi się coś dziać. Ci co przeczytali mój post o prowadzeniu ciąży zajrzyj tutaj wiedzą, że na początku marca miałam ustalony termin cesarki. Szesnastego lutego postanowiliśmy z Panem B. zrobić sobie wieczór filmowy. Akurat było to zaraz po tym jak wypuściłam tekst o starych babsztylach które seksualnie wykorzystują młodych uchodźców. Wcześniej słyszałam o pewnej serii austriackich filmów z których jeden – „Miłość” poruszał ten sam temat czyli starych bab i młodych chłopaków z krajów trzeciego świata. Ten właśnie film puściliśmy sobie tego wieczoru. Gdzieś tak w połowie filmu, skądinąd…
-
Szkoła dla ciężarówek.
Wszyscy wiedzą jak wyglądają szkoły rodzenia – chyba nie ma osoby, która by nie widziała amerykańskiego filmu w którym są sceny ze szkoły rodzenia. Z takim właśnie obrazem zapisałam się na kurs rodzenia, który jak się okazało z tą filmową miał się jak pięść do nosa. Gdzieś tak na początku drugiego trymestru położna zaczęła wspominać o kursach dla przyszłych rodziców. Moja przychodnia organizowała tego typu kursy i za radą położnej zapisaliśmy się na kurs rodzenia w styczniu. Kurs był darmowy ale zdziwiło mnie to, że będziemy mieli tylko jedno spotkanie. Miało być to co prawda sześć godzin ale wydawało mi się, że to trochę mało. Sprawdziłam nawet w internecie jak…
-
O szwedzkich imionach.
Chyba każda dziewczyna wyobraża sobie, jak na imię będą miały jej dzieci. Nawet ja – chociaż zakładałam, że być może nie będę miała dzieci, myślałam o tym, jakie imię mogłoby mieć moje dziecko. Z reguły myśli się o imieniu, które miło się kojarzy. To może być imię ulubionej aktorki czy aktora, ukochanego dziadka albo babci, a nade wszystko sympatii. Taa zawsze sobie wyobrażałam, że mój syn będzie miał na imię Marek – bo Marek to taka moja sympatia z wczasów, na które jeździłam w dzieciństwie z rodzicami i moja wielka, niespełniona miłość ze średniej szkoły. Dziewczynka miała mieć na imię albo Natasza, albo Anastazja – bo podobają mi się wschodnie…
-
Ciąg dalszy o prowadzeniu ciąży w Szwecji.
Co było dalej u położnej? W zasadzie to nic. Od połowy ciąży wizyty zaczęły być co trzy tygodnie, a od ósmego miesiąca co dwa tygodnie. Na każdej wizycie położna mierzyła mi ciśnienie i podpinała pod śmieszny aparat żeby posłuchać bicia serca malutkiej. Gdzieś tak w siódmym miesiącu zaczęła mi za każdym razem mierzyć poziom stężenia glukozy we krwi. Na szczęście za każdym razem wynik był w normie i nie musiałam pić tego strasznego napoju-ulepku. Co drugą a może trzecią wizytę miałam również badanie żelaza i to też zawsze wypadało super. Widać dobry kupiłam preparat witaminowy. Z racji tego, że wygadałam się że byłam w Polsce u lekarza dostałam ekstra badanie krwi…
-
Batikhäxor czyli o wiedźmach które lubią młodych chłopców.
Niekontrolowane przyjmowanie izbiegliczków to nie tylko ogromne obciążenie finansowe dla państwa. To nie tylko wpuszczanie osób, które mogą być kryminalistami, a nawet terrorystami. I to nie tylko problem z młodymi mężczyznami którzy uważają, że UE da im to czego nie mają w swoich krajach – w tym dostęp do młodych kobiet, a w ekstremalnym przypadku chłopczyków i dziewczynek. Przyjmowanie izbiegliczków to również pewne zachodzące wynaturzenia, które pojawiają się w krajach przyjmujących ich pod swoje skrzydła. Na bank słyszeliście o starszych paniach, które wyjeżdżają na wakacje np. do Turcji, Grecji czy Egiptu gdzie oprócz tego, że zażywają słonecznych kąpieli sącząc driny z parasolkami umilają sobie czas towarzystwem młodych mężczyzn. Ten rodzaj…
-
Jak Szwecja zmienia swoje oblicze czyli coś o szwedzkim hejcie na Polaków.
Od jakiegoś czasu zaglądamy często do szpitala, w którym będziemy rodzić. Na każdą wizytę mamy przydzieloną tłumaczkę. W ramach zapoznania zawsze pytamy tłumaczkę ile lat już mieszka w Szwecji i jak postrzega zmiany w Szwecji. Ostatnia powiedziała nam, że po 30 latach mieszkania w tym kraju myśli o powrocie do Polski. Oczywiście powodów jest wiele, ale jeden jest najważniejszy – bezpieczeństwo. Jestem obserwatorką pewnego szwedzkiego portalu, który jest niepoprawny politycznie. Na tej stronie od miesiąca pokazuje się wiele postów o naszym kraju. Szwedzi chwalą sytuację polityczną w Polsce, bezpieczeństwo i to, że w naszych mediach jest miejsce dla opozycji. Są zachwyceni tym, że nie boimy się powiedzieć na głos, co…
-
Julmarknad – o szwedzkich jarmarkach.
Szwedzkie jarmarki bożonarodzeniowe to bardzo stara tradycja, która prawdopodobnie do Szwecji przywędrowała z Niemiec. W Sztokholmie najbardziej znanym i pewnie najstarszym jest jarmark na rynku Gamla Stan. Jarmarki (nie tylko świąteczne) odbywały się tutaj już w XIV wieku. W XVI wieku za sprawą króla Gustawa Wazy jarmark świąteczny stał się corocznym wydarzeniem. Król Gustaw wprowadził również regułę wg, której na świątecznym jarmarku miały być sprzedawane wyłącznie szwedzkie produkty. W XVIII wieku jarmark przeniósł się na dziedziniec zamku królewskiego. W połowie XIX wieku jarmark powrócił na Stortorget. Niestety w tym czasie organizowano już inne jarmarki w różnych częściach miasta. Przez to jarmarki na Gamla Stan zaczęły tracić klientów i w końcu…
-
Julmust czyli o szwedzkiej coli.
Kilkakrotnie wspominałam w postach o ukochanym napoju Szwedów. Mowa o „Julmust”, bezalkoholowym napoju którego spożycie w okresie świątecznym bije prawdziwe rekordy. W zasadzie można go kupić przez cały rok, ale głównie kojarzy się ze świętami Bożego Narodzenia (julmust) i Wielkanocą (påskmust). Wtedy staje się obowiązkowym na stole świątecznym napojem. Must to takie połączenie polskiej coli (polo cola, hoop cola) z podpiwkiem. Ze względu na kolor i trochę podobny smak nazywany jest szwedzką colą. Do Szwecji julmust przywędrował z Niemiec. Przywiózł go syn (recepturę, którą sam stworzył) właściciela fabryki napojów – Harry Roberts, który w Niemczech studiował chemię. Dzieje się to na początku XX wieku. Robert Roberts chce stworzyć alternatywę dla piwa i…